ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

8 października 2015

Fort XIV im. Józefa Bema

Stawki.
Toruńskie Stawki, to dzielnica o dwóch obliczach. Z jednej strony mamy całkiem spore osiedla domków jednorodzinnych, które wciąż się rozrastają, główny dworzec kolejowy, a także niewielką część przemysłową na czele z fabryką serów – z drugiej zaś... No właśnie – Stawki mają również oblicze wojskowe, które składa się na bezpośrednie sąsiedztwo poligonu; tutaj mamy też magazyny, składy i oddział gospodarczy polskiej armii. Na terenie tego ostatniego jest Fort XIII. My natomiast zajrzymy do następnego pod względem numeracji – do Fortu XIV, który nosi imię Józefa Bema, a w okresie międzywojennym Józefa Dwernickiego. Generał Dwernicki był dowódcą polskiej kawalerii w powstaniu listopadowym, zresztą z wieloma zwycięskimi bitwami na koncie, z kolei gen. Bem w tym samym powstaniu dowodził artylerią.
Plan sytuacyjny Fortu XIV (źródło: CAW)
Fort XIV zbudowano w latach 1888-1892 jako pośredni fort piechoty, za kwotę ponad 1,2 mln marek. Jest to też jedyna w Toruniu warownia otoczona mokrą fosą. Co ciekawe – nie planowano tego od początku. Dopiero w czasie kopania fosy, która z założenia miała być fosą suchą, odkryto, że wszędzie wokół jest glina, która uniemożliwia odprowadzenie wody gruntowej. Co więc zrobiono? Przeprojektowano cały fort i wykopano szeroką na 35 m i głęboką na 4 m fosę, w której poziom wody regulowała śluza. Fosa do dziś wypełniona jest wodą, co czyni Fort XIV wyjątkowym na skalę toruńską. Równie wyjątkowa jest sama warownia, składająca się z jednego, skazamatowanego bloku koszarowego. Forty w takiej formie powstawały dopiero na przełomie XIX i XX wieku, m.in. w okolicach Grudziądza czy Chełmna. Zatem toruńska „czternastka” wyprzedziła o dekadę myśl fortecznych architektów z innych pruskich miast.
Warownia mogła pomieścić około 300 żołnierzy, w skład których wchodziła jedna kompanii piechoty oraz obsługa dział na lawetach kołowych, a także mniejszych działek. Sam Fort nie dysponował ciężką artylerią. Do fortu wiodły (i nadal wiodą) dwie bramy, a pomiędzy nimi, nad fosą przerzucono częściowo zwodzony most otwierany pod kątem 45° (dziś jest to most stały).
widok na fosę
mostek nad fosą
W czasie I wojny światowej załoga „czternastki” składała się jedynie z plutonu piechoty, plutonu saperów, a także obsługi karabinów maszynowych i dział flankujących. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, aż do 1922 roku w Forcie XIV skoszarowana była kompania wartownicza polskich żołnierzy, która sprawowała pieczę nad Obozem Internowania Nr 11, gdzie przetrzymywano jeńców carskiej armii gen. Piotra Wrangla. Obóz rozlokowano w Fortach XI, XII (Podgórz) oraz XV (Rudak). W późniejszych latach „czternastka” służyła jako wojskowy magazyn. Dopiero II wojna światowa i hitlerowskie Niemcy przyniosły zmiany, które wpisały się, jako jedne z ciekawszych rozdziałów historii Twierdzy Toruń…
inscenizacja Muzeum Historyczno-Wojskowego w Toruniu (więcej: tutaj)
Krzyki i przekleństwa w obcym języku przebijały się przez grube ściany twierdzy. Stojący na zewnątrz młody niemiecki żołnierz, który tylko dzięki ojcu uniknął frontu, zajrzał przez zakratowane okno do jednej z sal Fortu VI (pierwotny numer "czternastki") noszącego imię Hermanna von Balka – mistrza zakonu krzyżackiego w Prusach, założyciela Torunia i Chełmna. To nie kto inny, tylko Balk i wielki mistrz Herman von Salza 28 grudnia 1233 r. podpisali dokument lokacyjny dla obu miast, nazwany później przywilejami chełmińskimi. Nazistowski żołnierz był zupełnie nieświadomy chichotu historii, która po raz kolejny zatoczyła koło czyniąc z Torunia ponownie niemieckie miasto. Chociaż interesował się historią, to jednak w tej chwili nie miała dla niego większego znaczenia. Zaaferowany był widokiem po drugiej stronie krat. To były nieliczne chwile, kiedy w czasie tej wojny widział krew i ludzkie cierpienie. Wojnę traktował początkowo jak przygodę, a teraz wmawiał sobie, że to egzamin dojrzałości. Oddelegowany do szpitala jenieckiego Stalagu XXA, nie musiał do nikogo strzelać. Zresztą, nawet nie wiedział, czy by potrafił. Jeszcze trzy lata temu chciał iść w ślady ojca i zostać prawnikiem. Hitler postanowił jednak zmienić jego plany i rozpętał w Europie piekło. Z tej perspektywy szpital dla jeńców był jedynie niewielką i mało znaczącą filią Nazistowskiego Królestwa Ciemności.

Widok, który bez reszty pochłonął uwagę młodego żołnierza, nie należał do najprzyjemniejszych. Szeregowy czuł jednocześnie obrzydzenie i fascynację. Na prowizorycznym stole leżał wrzeszczący z bólu mężczyzna, któremu lewa noga krwawiła obficie i wyglądała na nienaturalnie płaską. Wokół stołu stało kilku lekarzy w białych kitlach naznaczonych plamami posoki – naradzali się. Żołnierz miał wrażenia, jakby oglądał spektakl. Nie spuszczając oczu z cierpiącego jeńca, poprawił sobie skórzany pasek od hełmu, który zbyt mocno uciskał go pod brodą. Ten niewielki dyskomfort był niczym w porównaniu z tym, co przeżywał ten biedak leżący na stole. Żołnierz zdążył się tylko dowiedzieć, że jeniec uległ jakiemuś wypadkowi podczas budowy wieży ciśnień, gdzieś niedaleko torów kolejowych.

Nagle spostrzegł piłę w ręku jednego z lekarzy. Zwykła ręczna piła do metalu, która już za chwilę miała pozbawić faceta nogi. Żołnierz w ostatnich chwili zacisnął mocno powieki, ale słuchu nie zdołał wyłączyć. Mężczyzna wydał z siebie wręcz zwierzęcy skowyt, który szeregowy słyszał jeszcze długo po tym, jak angielski jeniec stracił przytomność…
latryny
schron wałowy
Scenka, chociaż wymyślona na potrzeby niniejszego artykułu, mogła i zapewne wydarzyła się naprawdę i to nie jeden raz. Zmianom mogły ulegać jedynie obrażenia i narodowość jeńców. No, tak... oczywiście niemiecki szeregowy niekoniecznie musiał być świadkiem zabiegów, jakie tu przeprowadzano. Skądinąd wiemy, że najwięcej było przypadków amputacji kończyn, wynikających z odmrożeń. W czasie III Toruńskich Manewrów Ratowniczych bardzo sugestywną inscenizację przygotowali specjaliści od rekonstrukcji z toruńskiego Muzeum Historyczno-Wojskowego. Patrząc z perspektywy naszych czasów, sala operacyjna przypominała zakład rzeźniczy, na widok którego wzdrygnąłby się sam Dexter Morgan.
Szpital obozowy Stalagu XXA mógł przyjąć 180 chorych. Wyposażenie pozwalało przeprowadzać nawet te bardziej skomplikowane operacje chirurgiczne. Na początku wojny operowano tu polskich żołnierzy, później przez szpitalne sale przewijali się m.in. jeńcy francuscy, brytyjscy i rosyjscy. W latach ’40 to właśnie ci ostatni (Rosjanie i Brytyjczycy) budowali nie tylko podgórską wieżę ciśnień, ale także lokomotywownię na Kluczykach i domy dla przesiedleńców nieopodal. Wszystkich jeńców, z wyjątkiem żołnierzy Armii Czerwonej, przetrzymywano w fortach lewobrzeżnego Torunia. Dla radzieckich żołdaków, Niemcy przygotowali osobny obóz nazwany Stalagiem XXC na Glinkach. Tam warunki były znacznie gorsze. Ci, którzy nie zmieścili się w barakach, musieli wykopać sobie na obozowym placu jamy i tam koczować. Brak warunków do zachowania podstawowej higieny, małe racje żywnościowe, a także wielogodzinna ciężka praca doprowadziły do niejednej śmierci. Do tego dochodziła wyjątkowa brutalność strażników i Rosjanie na własnej skórze odczuli „przyjaźń” i znaczenie paktu podpisanego kilka lat wcześniej przez Joachima i Wiaczesława.
Po wojnie, Fort XIV przejęło wojsko polskie. Jeszcze do niedawna armia miała tu swój skład amunicji i materiałów wybuchowych. Obiekt był pilnie strzeżony i wciąż pozostaje dobrze zamaskowany, zatem w świadomości większości torunian, po prostu, nie istniał.
Od jakiegoś czasu warownia ma prywatnego właściciela, który planuje zrobić z niej atrakcję turystyczną, a przed fosą chce zbudować hotel. Miejmy nadzieję, że te zamierzenia zostaną zrealizowane i „czternastka” – podobnie jak „czwórka” – zostanie udostępniona do regularnego zwiedzania.
widok na fosę
schron ochrony wjazdu

L   O   K   A   L   I   Z   A   T   O   R
zobacz całą mapę "Po Toruniu" >>>