ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

4 sierpnia 2017

Dywizjon 306 „Toruński” (mural)

Na Skarpie.
Toruńscy piloci nie złożyli broni wraz z przegraną kampanii wrześniowej. Część z nich zaangażowała się w działalność podziemną, inni kontynuowali walkę z Niemcami za granicą. Toruńska dzika kaczka znana z godła 141. i 142. Eskadry Myśliwskiej, powraca pod koniec sierpnia 1940 roku, jako część godła 306 Dywizjonu Myśliwskiego Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii. Mural Na Skarpie miał uczcić ten toruński dywizjon. Coś jednak poszło nie tak i wyszedł z tego historyczno-estetyczny bubel.

Ale zacznijmy od początku… Po klęsce kampanii wrześniowej, część polskich lotników przedostała się do Francji i Wielkiej Brytanii. We Francji dość szybko zaczęły formować się polskie jednostki wojskowe, Anglicy mieli bardziej restrykcyjne prawo w tym zakresie i trzeba było konkretnych ustaw, aby zmienić je na korzyść naszych rodaków. To i umowy zawarte między rządami brytyjskim i polskim na uchodźstwie (od czerwca ’40 r. był już w Londynie) doprowadziły do sformowania 28 sierpnia 1940 roku, Dywizjonu 306 „Toruńskiego”. Wcześniej, bo 2 sierpnia utworzony został legendarny Dywizjon 303. Pierwszym dowódcą 306 zostali: major Tadeusz Rolski oraz – z ramienia sojusznika – major (ang. Squadron Leader) Douglas Scott. Rolski od 1933 roku latał w 142 Eskadrze Myśliwskiej, a w 1938 został dowódcą 141 i w czasie kampanii wrześniowej osobiście zestrzelił trzy niemieckie bombowce.

Dywizjon 306, choć nazwany “Toruńskim”, był również spadkobiercą III/3 dywizjonu myśliwskiego z Poznania. To zresztą widać na godle 306. Dzika kaczka, to oczywiście spuścizna III/4 dywizjonu z Torunia, ramka w kształcie rombu, to spadek po poznaniakach, a misiek… No tak, jest jeszcze misiek. Obecność miśka, to ukłon w stronę angielskiego dowódcy – S/Ldr Scotta, który wywodził się z dywizjonu 605, a tam w godle mościł się niedźwiedź. Oznaczeniem kodowym dywizjonu, czyli tymi literkami malowanymi po bokach maszyny, były litery „UZ”. „Toruński” – pierwszy dzienny rozkaz otrzymał 4 września 1940 r. i właśnie tę datę uważa się za święto tej formacji. 

W pierwszym okresie do zadań 306 należało osłanianie morskich konwojów płynących kanałem La Manche oraz przechwytywanie samolotów Luftwaffe. Początkowo nasi latali na brytyjskich myśliwcach Hawker Hurricane, na które załapał się jeszcze ppor. Stanisław Skalski, ściągnięty do 306 przez majora Rolskiego w lutym 1941. Panowie znali się z Torunia. Skalski już wtedy był legendą, w końcu zasłynął jako ten, który zestrzelił najwięcej szkopskich bombowców w kampanii wrześniowej. Rolskiemu bardzo zależało na tym, aby podporucznik był w jego drużynie. I gdy przyszło co do czego, na lotnisku w Tern Hill, gdzie wówczas bazował nasz dywizjon, zjawił się nie jeden, a dwóch Skalskich. Oprócz Stanisława – na skutek pomyłki – w bazie stawił się również Henryk (także w stopniu podporucznika). Oczywiście pomyłkę szybko wyjaśniono – legenda została, a Henio wrócił, skąd przyszedł, czyli do 249 Dywizjonu RAF. W lipcu 1941 roku, poczciwe hurricany zostają zastąpione myśliwcami Supermarine Spitfire, a w marcu 1944 spitfire’y wyparły amerykańskie mustangi. 306 walczył do końca wojny. Nasi piloci bronili nie tylko londyńskiego nieba, ale i atakowali naziemne cele nieprzyjaciela; chronili także Anglików przed rakietami V1, tymi samymi, które – marzeniem Hitlera – miały odwrócić losy wojny na korzyść III Rzeszy, oczywiście. Tak się jednak nie stało, a „Toruński” zaliczył 63 strącenia tychże rakiet, a także 68 niemieckich samolotów. Niestety, podczas służby zginęło 34 pilotów. Ostatecznie Dywizjon 306 rozformowano 7 stycznia 1947 r.
spitfire Dywizjonu 306, 16.11.1942 r. (źródło: Polish Air Force)
Patrząc na mural na bloku Witosa 2, uważny obserwator pomyśli: „zaraz, zaraz, coś tu nie gra”, „coś nie styka w tym kabelku”. I słusznie. Pierwsza rzecz, jaka rzuca się w oczy, to oznaczenia na samolocie. Dywizjon 306 miał na bokach litery „UZ”, natomiast „RF” to kodowanie Dywizjonu 303. Ale to jeszcze nie wszystko. Na muralu widnieje data 3 maja 1941 oraz lotnisko w londyńskiej dzielnicy Northolt. Jeśli chodzi o lotnisko, to się akurat zgadza, bo „Toruński” od 3 kwietnia do 7 października 1941 roku faktycznie tam bazował, z tym, że na muralu jest samolot spitfire, a te trafiły do 306 dopiero w lipcu 1941. Wcześniej, bo już w styczniu tego roku pierwsze sztuki podesłano do Dywizjonu 303, który od stycznia do lipca ’41 stacjonował – podobnie, jak 306 – w Northolt. Pomijając walory artystyczne (bo to w końcu kwestia gusty), tu przede wszystkim chodzi o błędy merytoryczne, wynikające z niewiedzy historycznej lub zwyczajnego lenistwa twórców. No i tym sposobem mamy w Toruniu ścianę, która teoretycznie powinna upamiętniać toruński dywizjon walczący w II wojnie światowej, a praktycznie utrwala pamięć o Dywizjonie 303, który przecież nie wymaga reklamy, bo wszyscy go dobrze znają, chociażby dzięki książce Fiedlera. Z Toruniem też ma niewiele wspólnego. Jest jeszcze jeden bobel – można powiedzieć malutkim, w porównaniu z poprzednimi – na samolocie jest namalowana biało-czerwona szachownica. Wszyscy widzą? Szachownica jak szachownica, prawda? Ale ta widoczna na muralu, to wersja obowiązująca dopiero od 1993 roku, wcześniej była odwrócona o 90º. Niby nic takiego, można by rzec: drobnostka, w porównaniu z pozostałymi błędami, ale wszystko to zebrane do kupy daje (niestety) w miarę spójny obraz ignorancji zarówno twórców, jak i tych co tę „twórczość” zaakceptowali. 
uszkodzony spitfire Dywizjonu 306, 08.1941 r. (źródło: Polish Air Force)

spitfire Dywizjonu 303, 04.1941 r. (źródło: Polish Air Force)
szachownice lotnicze stosowane w lotnictwie polskich dawniej i dziś
Warto też przypomnieć, że ściana przy Witosa 2, podobnie, jak nieszczęsny mural z Hallerem, a także nieco lepszy 142. Eskadry Myśliwskiej, wchodzą w skład Szlaku Murali Patriotycznych – projektu, na który w budżecie partycypacyjnym na rok 2016, oddano ponad 3,5 tyś. głosów. Koszt całego szlaku wyceniono na 182 tyś. zł. Popierając ten projekt i zachęcając innych do głosowania, wiązałem z nim spore nadzieje. Niestety, rzeczywistość okazała się zwiędniętym kwiatem podlewanym kiczem, w dodatku – jak pokazuje mural na Witosa 2 – ze szkolnymi błędami. I to nie jest tak, że się czepiam, bo gdyby była jakaś jedna czy druga krzywo narysowana linia, to machnąłbym ręką, ale tu mamy do czynienia z błędami merytorycznymi. To trochę tak, jakby namalować Piłsudskiego i podpisać, że to Haller, albo warszawę (ten samochód) pomylić z cadillackiem. Może ktoś ma mniejsze wymagania, ale – jako osobie, która bądź co bądź prowadzi bloga w dużej mierze historycznego; jako miłośnika historii po prostu – taki brak elementarnej wiedzy drażni mnie i zwyczajnie wkurza.

Mam nadzieję, że ta ściana, chociaż w kwestii poprawności historycznej zostanie „naprawiona”, bo co do walorów artystycznym nie mam złudzeń – z pustego dzbanka nikt do szklanki soczku nie naleje.
spitfire z oznaczeniami Dywizjonu 303
godło Dywizjonu 306 i krzyże zestrzelonych niemieckich jednostek

L   O   K   A   L   I   Z   A   T   O   R
zobacz całą mapę "Po Toruniu" >>>