ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

16 lipca 2018

📘#39: „Dziennik młodego Niemca. Wspomnienia 1939-1940” - Walter Neumann

7 września 1939 roku, około godziny 2, nocną ciszę rozrywają eksplozje. Dwa toruńskie mosty zostają wysadzone przez oddział saperów Armii „Pomorze”. Władze miasta zostały wcześniej ewakuowane do Lublina, sami żołnierze również się wycofali. To koniec, przegraliśmy. Torunia zostaje zajęty przez Niemców. Rozpoczyna się okupacja, a wraz z nią nazistowski terror. Dla Polaków i nielicznych toruńskich Żydów, to czas walki o przetrwanie; o to żeby, nie dać się zabić, aby uniknąć łapanek i wywózki do Auschwitz, Stutthof czy jeszcze innej niemieckiej fabryki śmierci. To czas głodu, chłodu i biedy. Czas prześladowań. Czas śmierci. O koszmarze wojny, o okupacyjnej rzeczywistości opowiadało wielu. Obraz Torunia z lat 1939-1945 został już dokładnie nakreślony. Mamy przecież wspomnienia Tadeusza Zakrzewskiego, księdza Gajdusa czy Alojzego Liegmanna, ale to są głosy tylko jednej strony. Dziennik młodego Niemca, to historia okupacji Torunia, opisana z punktu widzenia młodego człowieka, który był po drugiej stronie wojennej barykady.
Ale zacznijmy od początku. Ta historia zaczyna się jeszcze przed wojną, w październiku 1939 roku, w Rydze. To właśnie tam urodził się i mieszkał przez pierwszych kilkanaście lat Autor dziennika. Swoją opowieść zaczyna, gdy zapada decyzja o przesiedleniu Niemców z krajów bałtyckich na teren Niemiec oraz tereny przez Niemców okupowane. Tak właśnie rodzina Neumannów trafia na statek do Gdyni, a stamtąd pociągiem do Stargardu. To ich pierwszy przystanek. Właśnie w Stargardzie młody Walter zaczyna pisać swój dziennik. Opisuje codzienne życie, to co robi, z kim się spotka, na czym był w kinie. Mimo wojny, jego dzieciństwo było prawie normalne: chodził do szkoły, wypożyczał książki z biblioteki, zbierał odznaki i figurki, lepił U-Booty z plasteliny, czytał powieści Karola Maya i grał w gry... Wojna była gdzieś w tle, nie dotykała go bezpośrednio.
Po czterech miesiącach Neumannowie przeprowadzają się do Torunia. Ta część książki – naturalnie – interesowała mnie najbardziej. Walter, ma już wtedy prawie czternaście lat i opisuje swoją codzienność. Z reguły nie jest ona ciekawa, bo i co interesującego może robić nastolatek? Ale czytając między wierszami, możemy zobaczyć okupowany Toruń taki, jakim go widzieli Niemcy. Bez strachu, bez ciągłego poczucia zagrożenia, w dostatku, ale bez przepychu. Młody Walter dzielił czas między szkołą a służbą w Hitlerjugend. Przy okazji opisuje swoje wycieczki po Toruniu i zafascynowanie naszym miastem i... tramwajami (chyba miał do nich słabość). Wraz z rodzicami wprowadza się do mieszkania na Bydgoskim Przedmieściu. Oczywiście mieszkanie należało wcześniej do Polaków, którzy dzień po eksmisji wrócili, aby zabrać trochę swoich rzeczy. Zostali jednak zrzuceni ze schodów przez działaczy partyjnych. Na dalszych stronach dziennika przeczytacie o masowych aresztowaniach polskich konspiratorów, o nieistniejącym dzisiaj dworcu Mocker (przy ul. Dworcowej), o restauracji Tivoli, o parowcu „Graudenz”, który kursował z Torunia do Ciechocinka i dalej aż do Płocka, o kąpielach w Porcie Zimowym, o słuchaniu radia w Dworze Artusa itd. W większości jednak, Walter opisuje codzienną rutynę: naukę w szkole, wizyty w sklepie czy służbę w Hitlerjugend. Jak sam wspomina, pisał ten dziennik dla siebie, aby pamiętać, co robił każdego dnia. Nie znajdziecie tu głębszych przemyśleń w duchu Ann Frank (gdy Ann zaczęła pisać swój dziennik również miała 13 lat), bo i skala przeżyć tych dwojga jest nieporównywalna. Walter ekscytował się wizytą Hansa Franka w Toruniu, a Ann zastanawiała nad przyczynami wojny. Pisała 
„Nigdy nie uwierzę, że wojna jest dziełem jedynie wielkich ludzi, rządu i kapitalistów. O nie, mały człowiek robi to równie chętnie, inaczej narody już dawno by się przeciwko temu zbuntowały! W ludziach jest teraz żądza niszczenia, żądza zabijania, mordowania i wściekłości i tak długo, jak długo cała ludzkość, bez wyjątku, nie przejdzie wielkiej metamorfozy, wojna będzie szaleć, wszystko, co zostało zbudowane, zasadzone i co urosło, zostanie ścięte i zniszczone, żeby potem zacząć od nowa!”. 
Dziennik Ann Frank, w przekładzie Alicji Oczko, Wydawnictwo Znak 2015
W Dzienniku młodego Niemca nie znajdziecie takich fragmentów. Do niektórych, refleksja przychodzi po latach, dlatego dobrze, że książkę zamykają wspomnienia dorosłego już Waltera Neumanna, spisane w 2016 roku. Sam dziennik kończy się na 24 czerwca 1940 roku. To, co działo się po tej dacie, opowiada już 90-letni Walter. Jego głos po latach stanowi dopełnienie opowieści i zgrabne zamknięcie całej historii.
Podobało mi się tłumaczenie tej publikacji. Odpowiedzialna za przekład Liliana Lewandowska, świetnie oddała surowy styl młodego Waltera. Zadbano także o przypisy, które wyjaśnią Czytelnikom, gdzie, co było w czasie wojny, tj. sklepy, instytucje, itp. Czego mi zabrakło? Wolałbym, aby w przypisach zawarto też polskie nazwy ulic. Zdecydowano się zachować niemieckie nazwy – i bardzo dobrze – ale w przypisach powinny trafić ich dzisiejsze odpowiedniki, bo o ile Bromberger Vorstadt, większość pewnie ogarnie (tak, to Bydgoskie Przedmieście), o tyle Horst-Vessel-Platz nie wszyscy połączą z placem Bankowym (obecnie Rapackiego), a Mellienstrasse z ul. Mickiewicza.
Warto też dodać, że część toruńską Dziennika młodego Niemca, ilustrują zdjęcia Grimma i Spychalskiego. To świetny pomysł i uzupełnienie publikacji, tym bardziej, że większość opublikowanych w książce fotografii Grimma pochodzi z okresu, kiedy Neumann pisał swój dziennik.
Dziennik młodego Niemca, to na swój sposób książka wyjątkowa. Tej wyjątkowości nie należy jednak szukać po stronie literackiej. Książkę pisało dziecko i to widać, ale nie w tym rzecz. Ta książka powinna być gratką przede wszystkim dla miłośników historii Torunia, bo oto po raz pierwszy możemy ujrzeć nasze miasto z lat okupacji oczami... samego okupanta. Owszem – dziecka, ale zindoktrynowanego przez nazistowską propagandę. On mógł nie interesować się polityką, ale myślał tak, jak chciał tego wódz III Rzeszy, jak myślało większość Niemców. To wypływa z tego dziennika, ale jednocześnie pokazuje spojrzenie drugiej strony, zarówno na nasze miasto, jak i na rzeczywistość z tamtych lat. Bo te rzeczywistości – dla Polaków i dla Niemców – bardzo się od siebie różniły. I właśnie to pokazuje ta publikacja. Publikacja, której lekturę Wam polecam.

ISBN: 978-83-231-3947-8
wydawca: Wydawnictwo Naukowe UMK
ilość stron: 144
rok wydania: 2018
typ okładki: miękka z obwolutą

Dziękuję Wydawnictwu Naukowemu UMK
za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego.