ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

14 kwietnia 2016

Fort VI im. Jaremy Wiśniowieckiego

Z cyklu... TWIERDZA TORUŃ
Wrzosy.
Jest wiosna 1887 r. Siedzący w dusznej sali architekt, kończy właśnie swój najnowszy projekt. Pochylony nad deską kreślarską wprowadza ostatnie zmiany, sprawdza przy linijce, czy aby nigdzie nie popełnił błędu. Wreszcie stawia ostatnią kreskę. Odkłada na bok ołówek i przygląda się własnemu dziełu. Prostuje się i rozmasowuje dłonią zdrętwiały kark. Przypadkowo trąca nogą drewniane wiadro, które pełni rolę kosza na śmieci. Leżące na dnie połamane ołówki zaszurały, ocierając się o siebie, zmięty papier zaszeleścił. Architekt wygląda na zadowolonego ze swojej pracy. Na dowód tego, wyciąga z kieszeni roboczego fartucha, cygaro. Po chwili duszną salę wypełnia gryzący tytoniowy dym.

Projekt fortu piechoty z 1887 roku stał się podwaliną do stworzenie w latach 1887-1891, kolejnych dzieł fortecznych Twierdzy Toruń. To właśnie na ten okres przypada budowa pośrednich fortów o numerach VI, VIII oraz XII (numeracja polska).
plan sytuacyjny Fortu VI (źródło: CAW)
Fort VI im. Jaremy Wiśniowieckiego, który pierwotnie nosił numer IIIa oraz imię „Dohna”, budowano w latach 1887-1890 kosztem ponad półtora miliona marek niemieckich. Zadaniem warowni była obrona Torunia od strony północnej, a także zabezpieczenie drogi wylotowej na Chełmno. Fort wyposażony w sześć odkrytych stanowisk dla dział fortecznych, siłą ognia mógł objąć takie wsie, jak Łysomice czy Różankowo. Jak wiemy, toruńskie warownie nigdy nie miały okazji pokazać siły rażenia, same też – w większości przypadków – nie ucierpiały w czasie wojen.
Początek drugiej dekady XX wieku, to czas modernizacji, z elektryfikacją na czele. Wówczas Fort służył jako koszary dla piechoty. Wszystko zmieniło się po roku 1920, kiedy to Niemcy ostatecznie opuścili Toruń, przekazując miasto władzom polskim. Forteczne dzieła, siłą rzeczy, przypadły wojsku. Wprowadzono też polską numerację i polskich patronów. „Szóstce” przypadł sam Młot na Kozaków czyli książę Jeremi Michał Korybut Wiśniowiecki, którego pale niejednemu Kozakowi Chmielnickiego zafundowały dogłębną penetrację analną ;). W każdym razie… Od 1924 r. Fort VI wykorzystywano jako magazyn sprzętu saperskiego.
W przeciwieństwie do swojego, o rok młodszego brata – Kazimierza Wielkiego (Fort VIII), Fort Wiśniowieckiego nie odegrał znaczącej roli w czasie drugiej wojny światowej, ale też nie podzielił jego smutnego losu w wolnej Polsce. Fort VI bowiem, dzięki swojemu dzierżawcy ma się o wiele lepiej, niż zapomniana przez swojego właściciela „ósemka”. Od 2002 roku w Forcie VI działa, reaktywowane trzy lata wcześniej, Kurkowe Bractwo Strzeleckie, które swą historią sięga 1352 roku. Wówczas istniały dwa Bractwa, oddzielne dla Starego i Nowego Miasta. Do połączenia doszło dopiero 102 lata później, w 1454 r. 
Toruńscy Bracie Kurkowi, wywodzący się z mieszczan, wielokrotnie udowadniali przywiązanie do swojego miasta, m.in. szturmując Zamek Krzyżacki, czy 175 lat później, dziesiątkując Szwedów w czasie oblężenia Torunia w 1629 roku. Bractwo było też doceniane przez kolejnych królów Polski i dopiero pruski zabór sprawił, że jego charakter uległ zmianie i wraz z całym miastem został zgermanizowany. Powrót do polskich wartości nastąpił w 1920 roku i od tego czasu Członkowie Bractwa aktywnie uczestniczyli w życiu nie tylko społecznym, ale i kulturalnym, czego przykładem niech będzie Ludwik Makowski – jeden z Braci, pełniący również funkcję prezesa najstarszego toruńskiego chóru - „Lutni”.
Ludwik Makowski czuwa nad ciałem
ks. Wacława Lewandowskiego, 
patrona "Lutni" (luty 1939)
[zdjęcie z albumu Rodziny Kadleców]

Wybuch drugiej wojny światowej zakończył działalność Bractwa, a powojenna władza komunistyczna nie dopuściła do jego ponownego odrodzenia. Do reaktywacji doszło dopiero w 1999 roku.
Dzisiejsze Kurkowe Bractwo Strzeleckie, podobnie jak przed 1939 r., kładzie duży nacisk na kultywowanie wartości patriotycznych, popularyzowanie historii, a także sportów strzeleckich. Szkoli nowych strzelców, organizuje zawody, a wszystko to w duchu zdrowej rywalizacji i miłości do Ojczyzny. Z kolei Fort VI, gdyby nie Bractwo, mógłby być teraz w dużo gorszym stanie. Dzięki temu, że jest obiektem zamkniętym, wewnątrz wciąż zachowało się wiele oryginalnych i ciekawych elementów, jak chociażby stalowe drzwi, balustrady na klatce schodowej, elementy windy amunicyjnej, czy punkty obserwacyjne.

Fort VI, pomimo iż z zasypaną fosą, wciąż jest jednym z najlepiej (o ile nie najlepiej) zachowanych fortów pośrednich Twierdzy Toruń.

L   O   K   A   L   I   Z   A   T   O   R
zobacz całą mapę "Po Toruniu" >>>