ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

28 grudnia 2020

Kościół pw. Matki Bożej Królowej Polski

Rubinkowo » ul. Rydygiera 21
📂 35/2020 (369)
Tym razem będzie o historii nieco nowszej. Na blogu Po Toruniu okres PRL nie jest zbyt mocno eksploatowany, ale w roku 2021 postaram się to trochę zmienić. To takie moje noworoczne postanowienie, bowiem dzisiejszy wpis zamyka rok 2020.
 
Przenieśmy się teraz na Rubinkowo. To jedna z najludniejszych dzielnic Torunia, a jednocześnie jedna z najmłodszych. Osiedle zaczęło powstawać w latach '70 na ziemiach dawnej wsi, a wcześniej folwarku Jakuba Rubinkowskiego. Kolejne bloki wyrastały tu bardzo szybko, więc nowych mieszkańców przybywało – i to nie jest przenośnia – z miesiąca na miesiąc. W 1978 roku na Rubinkowie mieszkało już ponad 22 tys. ludzi. Dużo, prawda? Na terenie osiedla regularnie powstawały nowe sklepy, pawilony handlowe, placówki oświatowe; była też przychodnia... Można powiedzieć, że Rubinkowo było prawie samowystarczalne (pomijając permanentne braki towarów w sklepach), przynajmniej jeśli chodzi o potrzeby ciała. Z kolei, w kwestiach duchowych, trzeba było, no cóż, udać się aż na Mokre.
 
Kwestia powołania parafii na Rubinkowie pojawiła się właściwie z chwilą, gdy oddano pierwszym mieszkańcom klucze do ich wymarzonych „M”. Aby jednak taki byt jak parafia w ogóle powstał, potrzeba było zgody władz PRL, a ci niekoniecznie byli skorzy do wydawania tychże. Sprawa więc ciągnęła się przed dobrą dekadę, a w tym czasie wierni z Rubinkowa musieli śmigać najpierw do Kościoła Chrystusa Króla na Mokrem, a później  do Kolbego na Skarpie, co, zważywszy na to, że Skarpa była młodsza od Rubinkowa, zakrawało na paradoks.
 
Po wielu urzędniczych przebojach, w końcu udało się otrzymać zgodę i 1 stycznia 1982 roku erygowano parafię Matki Bożej Królowej Polski. Pozwolenie na budowę wydano dwa miesiące później. Zaprojektowanie kościoła powierzono Czesławowi Sobocińskiemu, który w niedalekiej przyszłości dał się poznać m.in.: jako twórca pawilonu „Maciej” na Skarpie oraz Kościoła św. Antoniego na Wrzosach. Budowę rubinkowskiej świątyni rozpoczęto dopiero w marcu 1985 roku, a pierwszym budowniczym, który wkroczył na plac był ówczesny proboszcz parafii – ksiądz prałat Bronisław Porzych. W ogóle sam proces powstawania świątyni był dość niezwykły, bowiem proboszczowi towarzyszyli - zamiast wykwalifikowanej i doświadczonej ekipy budowlanej - zwykli mieszkańcy Rubinkowa, którzy w wolnym czasie zakasywali rękawy i pracowali na budowie w tzw. czynie społecznym. Samozwańczych budowlańców nadzorował jednak profesjonalista – inż. Stefan Burdach.

 ⏶świątynia w trakcie budowy | za: polski-krolowa.pl
Projekt Sobocińskiego był sporym wyzwaniem. W trakcie prac niezbędna okazała się pomoc dźwigów. Sprowadzono największe maszyny jakie były wówczas w mieście, a pożyczono je od bliskiego sąsiada – Elany – oraz od Toruńskiego Kombinatu Budowlanego. Prace jednak postępowały powoli, co spowodowane było problemami finansowymi. Z perspektywy czasu, to oczywiście nie dziwi. Mówimy w końcu o drugiej połowie lat '80. W tym czasie gospodarka Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej już nie pękała, a po prostu rozpadała się. To oczywiście przekładało się na finanse Polaków, a co za tym idzie ich hojność, chociażby w kwestii finansowania budowy kościoła.
 
Rubinkowska świątynia powstawała osiem lat. Pierwszą mszę w nowym gmachu odprawiono 16 grudnia 1993 roku. Rok później ówczesny prezydent Torunia Jerzy Wieczorek, przyznał kościołowi tytuł „Obiektu Roku”.
 
Kubatura świątyni wynosi 27 140 m3, natomiast powierzchnia użytkowa to 2 865 m2. Ta ogromna przestrzeń, może pomieścić aż 4,5 tys. wiernych, czyli jakieś 19% wszystkich mieszkańców Rubinkowa.
 
Gdybyście zapytali mnie, reprezentantem jakiego rodzaju architektury jest Kościół Matki Bożej Królowej Polski, odpowiedziałbym, że... nie wiem. Widać tu kilka elementów inspirowanych modernizmem, ale nie pokusiłbym się o stwierdzenie, że budowla jako całość jest modernistyczna. Dzieło Sobocińskiego zdaje się wychodzić poza wszelkie ramy i właśnie to czyni je wyjątkowym. To, bez wątpienia, ciekawy obiekt, który na tle architektury Rubinkowa, ale i innych toruńskich obiektów sakralnych mocno się wyróżnia.
 
Na terenie kościoła znajduje się również cmentarz, o którym przeczytacie tutaj.






Źródła: Jakub Polak i Marcin Ceglarski – Kościoły dla mieszkańców osiedli z wielkiej płyty [w:] Toruńska architektura sakralna po 1945 roku (SHS, 2018); Anna N. Kmieć – Rubinkowo i osiedle Na Skarpie (Księży Młyn, 2020); Michał Pszczółkowski – Toruńska architektura XX wieku (Adam Marszałek/ToMiTo, 2011); www.polski-krolowa.pl [dostęp: 27-12-2020].

21 grudnia 2020

Dom czynszowy Henryka i Gerharda Krause

Bydgoskie Przedmieście » ul. Słowackiego 38/40
📂 34/2020 (368)
Gdy w 1920 roku Toruń został miastem stołecznym, stało się jasne, że mieszkańców będzie przybywać. I nie chodzi o to, że był aż tak duży przyrost naturalny. Stolica Pomorza była niczym magnes, przyciągający przedsiębiorców, urzędników, przedstawicieli wolnych zawodów, artystów i robotników z całej Polski. W Toruniu zaczęło się robić tłoczno. W ciągu dwudziestu lat liczba mieszkańców podwoiła się, a jednym z głównych problemów nowo przybyłych był brak mieszkań. Prawdziwy boom budowlany przypadł na lata '30 (z naciskiem na drugą połowę). Wówczas nasze miasto przypominało jeden wielki plac budowy. Właśnie wtedy narodził się modernistyczny Toruń.
 
Tym razem, chciałbym Wam pokazać jedną z moich ulubionych kamienic z okresu międzywojnia. Na rogu ulic Słowackiego i Matejki stoi przepiękny modernistyczny dom, reprezentujący nurt okrętowy. Owszem, Toruń był stolicą Pomorza, ale okrętowego modernizmu nie mamy wcale tak wiele (innych przedstawicieli tego typu architektury znajdziecie, m.in. na Moniuszki i Matejki). Ten konkretny przykład jest jednak wyjątkowy na skalę toruńską. Zaprojektowany i zrealizowany w latach 1936-1937 przez Bronisława Jeziorskiego dla Henryka i Gerharda Krause dom czynszowy charakteryzuje się zaokrąglonym narożnikiem, który jest wyraźnym odwołaniem do gdyńskiej architektury. Podobnie zresztą, jak kojarzące się z kapitańskim mostkiem taras i opływowe balkony oraz zamontowana na czubku antena, która jak nic przywołuje w wyobraźni maszt statku.
| Gdynia, ul. Słupecka 9
Na powyższym zdjęciu widzicie kamienicę Bronisławy i Antoniego Konopków, zaprojektowaną przez Stanisława Ziołowskiego i wybudowaną w latach 1937-1938, czyli rok później niż dom przy Słowackiego 38/40 w Toruniu. Widać podobieństwo? Widać! W Gdyni tego rodzaju budynków, o fasadzie przywodzącej na myśl dziób statku, jest całe mnóstwo, w Toruniu natomiast mamy tylko ten jeden.
reklama w Księdze Adresowej Miasta Torunia, rok 1936
| za: KPBC

Niestety, nie udało mi się ustalić kim byli i czym się zajmowali panowie Krause (bracie?). W dostępnych Księgach Adresowych Miasta Torunia, żaden z nich nie figuruje, nie znalazłem też choćby drobnych wzmianek w gazetach z tamtego okresu. Można zatem przypuszczać, że nie byli stąd. Z kolei twórca kamienicy – Bronisław Jeziorski, to człowiek jak najbardziej „z miasta”. W tamtych czasach był właścicielem firmy budowlanej, która zapewniała swoim klientom kompleksowe usługi: od projektu, po jego realizację. Jeziorski swoją siedzibę miał przy ulicy Krótkiej 5 na Mokrem i był również twórcą m.in. kamienicy przy Moniuszki 31.





14 grudnia 2020

„Bydgoskie Przedmieście w Toruniu” – Katarzyna Kluczwajd (📘№ 78)

📂 33/2020 (367)
Gdy zacząłem zastanawiać się nad tym, jak zacząć ten tekst, przyszło mi do głowy zdanie, które chyba jeszcze nie zostało przez nikogo wypowiedziane, a dotyczy bezpośrednio Autorki omawianej tu publikacji. Otóż, Katarzyna Kluczwajd zapoczątkowała modę na toruńskie przedmieścia. Ale nie tam jakieś sezonowy boom, który równie szybko zniknął, jak się pojawił. Nie, nie, nic z tych rzeczy. Odnoszę wrażenie wręcz przeciwne, że mamy, Szanowni Państwo, do czynienia z trwałym trendem, który na dobre rozkręcił się po pierwszym tomie Zabytków toruńskich młodszego pokolenia czyli po książce Budownictwo szkieletowe w Toruniu. To było w 2016 roku i szybko okazało się, że historyczne dzielnice naszego miasta mają niemniej bogate dzieje, aniżeli Stare Miasto, tylko po prostu nikt do tej pory o tych dziejach nie opowiedział. Zrobiła to właśnie Katarzyna Kluczwajd, najpierw we wspomnianej serii „młodszego pokolenia”, później w cyklu Toruńskie przedmieścia sprzed lat, a ostatnio także w publikacjach bardziej albumowych. 
 
I właśnie o jednym z tych albumów – tym najnowszym – chcę Wam opowiedzieć. Bydgoskie Przedmieście w Toruniu. Pocztówki z kolekcji Tamary i Krzysztofa Klunderów, to sequel (kontynuacja) wydanej w 2019 roku publikacji Podgórz koło Torunia. Zebrane pocztówki w obu książkach pochodzą z tego samego okresu, ale przedstawiają dwa odrębne światy. To nie tylko podział na Kujawy i Pomorze, Podgórz do dziś zachował swój małomiasteczkowy charakter, z kolei Bydgoskie to przemyślnie zaprojektowana dzielnica dla elit. Pocztówki zebrane przez Państwo Klunderów, wydają się to potwierdzać.
Książka Bydgoskie Przedmieście w Toruniu składa się z dwóch głównych części. Pierwsza to klasyczny album, w którym znajdziecie ponad 90 pocztówek. Te najstarsze datowane są na pierwsze lata XX wieku; zresztą, to właśnie z czasów pruskich pochodzi najwięcej walorów. Są to często prawdziwe – nigdy wcześniej niepublikowane – unikaty, które zachwycają kompozycją kadru i przedstawiają świat, który w dużej mierze już nie istnieje. Jest to świat oczywiście wyidealizowany, co do tego nie ma wątpliwości, wszak pocztówka powinna wzbudzać wyłącznie pozytywne emocje i autorzy zdjęć bardzo się postarali, aby tak było. Mimo tego, uważny Obserwator (lub też dokładny Czytelnik), może dostrzec na jednej z widokówek przemykającego ulicą Konopnickiej chłopca bez butów. Z perspektywy naszych czasów, na pewno nie jest to obraz, który wzbudza miłe emocje, ale to tylko wyjątek potwierdzający regułę.
 
Na kolejnych kartach albumu znajdziecie, oprócz najważniejszych ulic Bydgoskiego, także szeroko rozumiane miejsca rozrywek. Te miejsca w większości już nie istnieją, bo nawet z parku zostały co najwyżej cienie dawnej świetności.
Wróćmy teraz do Autorki. I powiedzmy sobie szczerze: gdyby nie Katarzyna Kluczwajd, zapewne mielibyśmy tylko i wyłącznie ładny album ze starymi zdjęciami... Ok, gdyby nie Kasia Kluczwajd pewnie nie mielibyśmy żadnego albumu, ale na moment przyjmijmy, że np. Muzeum Okręgowe dociera do Państwa Klunderów (wiem, poniosła mnie fantazja) i Oni udostępniają swoją kolekcję specom z MOT-u. Efekt pewnie byłby taki, jak w przypadku Okupowanego Torunia w obiektywie Kurta Grimma, gdzie podpisy pod zdjęciami ograniczały się do pojedynczych zdań w stylu: „Czterej chłopcy, 21 stycznia 1940 r.”. W przypadku Bydgoskiego Przedmieścia w Toruniu, gdybym użył słów „podpisy pod pocztówkami”, sam bym uznał, że obraziłem Autorkę. Tutaj, niemal pod każdym zdjęciem, mamy wyczerpujący komentarz historyczny, z którego dowiecie się m.in. tego czyje kamienice widać na zdjęciu, kto je zbudował, a także kto prowadził w nich swoje interesy. Te komentarze, ukazujące historyczny kontekst miejsca, to potężny atut zarówno tego, jak i poprzedniego albumu o Podgórzu.
 
Wspomniałem wcześniej, że publikacja składa się z dwóch głównych części. Ta druga, to obszerne kalendarium dzielnicy od jej początków, aż do współczesności. Jest tu sporo o wspomnianych w części albumowej mieszkańcach i firmach,  a także daty kolejnych architektonicznych realizacji czy inicjatyw związanych z Bydgoskim. Tutaj znajdziecie również dużą ilość archiwalnych zdjęć, planów i rysunków.
W mojej ocenie, Bydgoskie Przedmieście w Toruniu, to jedna z dwóch najważniejszych książek o naszym mieście wydanych w tym jakże dziwnych roku 2020 (ta druga, to Rubinkowo i osiedle Na Skarpie Anny Natalii Kmieć). To także jedna z tych publikacji, która nie tylko ładnie prezentuje się na półce czy regale, ale jest również tą, do których z przyjemnością się wraca.
 
W dniu, kiedy piszę ten tekst, książka dostępna jest m.in. w księgarni Hobbit (ul. Szeroka 4) oraz w Emporium (ul. Piekary 28/1). Ci, którzy wolą zakupy online, odsyłam do internetowej Księgarni Kaszubsko-Pomorskiej CZEC (tam kupicie również album z podgórskimi pocztówkami).
 
pełny tytuł: Bydgoskie Przedmieście w Toruniu. Pocztówki z kolekcji Tamary i Krzysztofa Klunderów
ISBN: 978-83-7591-753-6
wydawca: Region
ilość stron: 160
rok wydania: 2020 (data w książce: 2021)
oprawa: twarda
 
 
 
 
 
Zobaczcie również film z wirtualnego spotkania autorskiego:


7 grudnia 2020

„Rubinkowo i osiedle Na Skarpie” – Anna N. Kmieć (📘№ 77)

📂 32/2020 (366)
Rubinkowo i osiedle Na Skarpie to trzeci tom wyjątkowej serii Toruńskie przedmieścia sprzed lat, którą zapoczątkowała Katarzyna Kluczwajd książkami Podgórz oraz Bydgoskie Przemieście. Autorką najnowszego tomu jest Anna N. Kmieć, doktor nauk humanistycznych z zakresu historii na UMK, specjalizująca się w antropologii miasta, ze szczególnym naciskiem na tożsamość mieszkańców miast oraz osiedli przemysłowych i poprzemysłowych. Zainteresowania Autorki zdają się w jakiejś mierze pokrywać, z tematem niniejszej książki, wszak Rubinkowo pewnie by nie powstało, gdyby nie sąsiedztwo największego wówczas zakładu przemysłowego w Toruniu – Elany.
 
Przyznaję, byłem bardzo ciekaw tej książki, nie tylko dlatego, że opowiada o (całkiem sporym) skrawku Torunia, któremu nikt wcześniej nie poświęcił większej uwagi, ale także dlatego – a może przede wszystkim – że to jest akurat mój skrawek Torunia.
Publikacja została podzielona na osiem czytelnych rozdziałów i opowiada historię toruńskiego Rubinkowa i Skarpy chronologicznie. W rozdziale pierwszym poznajemy więc zarówno początki Rubinkowa jako nowej dzielnicy Torunia oraz prapoczątki czyli czasy, kiedy Rubinkowo było folwarkiem szlacheckim, przy czym o tych prapoczątkach nie ma za wiele informacji. Trochę szkoda, ale najwyraźniej Autorka postanowiła skupić się na czasach – nazwijmy je – „toruńskich”.
 
A czasy toruńskie zaczynają się od Elany, której poświęcony został osobny rozdział. Choć formalnie zakład stoi w granicach Katarzynki, to gdyby nie Elana, to być może w ogóle nie byłoby Rubinkowa. Dlaczego? Tego dowiecie się z książki, a także poznacie dzieje największego zakładu w Toruniu, od jego powstania, aż po bolesny upadek.
Jednak Rubinkowo i osiedle Na Skarpie, to przede wszystkim książka o największych „sypialniach” Torunia. W kolejnych rozdziałach Autorka skupia się więc już wyłącznie na  wschodnich blokowiskach naszego miasta. Mamy tu naprawdę solidną dawkę informacji i ciekawostek zarówno o narodzinach obu osiedli, jak i pierwszych latach funkcjonowania nowego miejskiego organizmu. Chcąc odtworzyć dzieje obu toruńskich dzielnic Anna N. Kmieć sięgnęła do archiwalnych wydań Nowości, osiedlowych kronik oraz wspomnień starszych mieszkańców. Dzięki temu udało Jej się zrekonstruować świat, który w dużej mierze już nie istnieje; przeminął wraz z porwanymi przez wiatr kapitalizmu kartkami na żywność.
 
Historia ma jednak to do siebie, że cały czas biegnie dalej. Coś się kończy, coś zaczyna, a machina dziejów nigdy się nie zatrzymuje. Rubinkowo i osiedle Na Skarpie zamyka rozdział o współczesnym obliczu obu osiedli. Tu sporo miejsca Autorka poświęca chociażby skarpianym muralom. Ta ostatnia część publikacji stanowi zgrabne domknięcie, chociaż nie całkowite zamknięcie, bowiem życie już zaczęło pisać drugi tom.
Ta książka, to oczywiście historia miejsca, ale i ludzi – ich codziennych problemów, ale i radości, szczególnie wtedy, gdy w dzień otwarcia pierwszego samu na Skarpie na półkach pojawiła się herbata. Dla starszych Czytelników, będzie to z pewnością sentymentalna podróż do przeszłości, dla tych młodszych – ciekawa lekcja lokalnej historii.
 
ISBN: 978-83-7729-566-3
wydawca: Księży Młyn Dom Wydawniczy
ilość stron: 152
rok wydania: 2020
oprawa: twarda
seria: Toruńskie przedmieścia sprzed lat (tom 3)
 
 
 
 
 

23 listopada 2020

Mural „Kobiety Toruńskiej Niepodległości”

Rubinkowo » ul. Jamontta 2
📂 31/2020 (365)
Na początku listopada (2020) na Rubinkowie odsłonięto nowy mural. Dzieło powstało w ramach miejskich obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Toruń niepodległości i upamiętnia cztery torunianki, które przyczyniały się do kultywowania polskości w latach zaboru pruskiego, a także brały aktywny udział w „budowaniu” Torunia po 1920 roku.

Autorem muralu „Kobiety Toruńskiej Niepodległości” jest wrocławski artysta Dawid Celek, z kolei wykonawcą została warszawska firma Bit-o-Magic s.c. Na obrazie wielkości 300 mkw, widzimy cztery kobiety: Helenę Piskorską, Halinę Urbańską, Wandę Szuman oraz Helenę Steinbornową, a także historyczną panoramę Torunia z wyraźnie zarysowaną zabudową portową w miejscu dzisiejszego Bulwaru Filadelfijskiego.

Helena z matką Zofią | za: Życie polskie
Torunia w ostatnich latach
zaboru pruskiego

No dobrze, to teraz kilka zdań o bohaterkach muralu. Zacznijmy od Pani, która jest najwyżej. To Helena Piskorska, urodzona 9 września 1895 roku w Gnieźnie. Do Torunia przeprowadziła się około roku 1913. Tuż po wybuchu I wojny światowej mocno zaangażowała się w pomoc Polakom cierpiącym biedę. Zresztą, gdy prześledzimy życiorysy wszystkich czterech Pań, to właśnie pomoc innym połączyła ich losy. Helena pomagała w zbieraniu żywności, odzieży i pieniędzy dla bezdomnych. Mając zaledwie dwadzieścia lat została redaktorką i wydawcą pisma „Żebraczek Bezdomnych”, z którego dochód był przekazywany na cele charytatywne. Angażowała się również w pomoc osieroconym dzieciom i wiele z nich ocaliła przed niechybną germanizacją. Już w wolnej Polsce, została nauczycielką historii w Miejskim Gimnazjum Żeńskim w Toruniu, a w latach '30 XX wieku całkowicie poświęciła się archiwistyce. Gdy wybuchła II wojna światowa Niemcy aresztowali Ją i uwięzili w Forcie VII, a następnie wygnali z Torunia do Generalnej Guberni. Do miasta wróciła dopiero po wojnie i od razu zajęła się odbudową Archiwum Miejskiego, w którym przepracowała do emerytury, czyli do roku 1960, zmarła prawie czternaście lat później, 19 grudnia 1973 roku.

H. Urbańska | za: Życie polskie
Torunia w ostatnich latach
zaboru pruskiego
Kolejna nasza bohaterka to Halina Urbańska, chyba najmniej znana z całej czwórki. Ta rodowita torunianka, przyszła na świat 28 maja 1891 roku. Od roku 1915 uczyła języka polskiego na tajnych nauczaniach w szkółkach polskich i na kursach dla dorosłych. Ponadto udzielała się w organizacjach pomocowych dla ofiar wojny. W 1918 roku, gdy doszło do połączenia wydzielonej agendy Towarzystwa Czytelni Ludowych z biblioteką Towarzystwa Czytelni Kobiet i biblioteką Towarzystwa Przemysłowego, powstała instytucja TCL Zjednoczone Czytelnie i na jej czele – z inicjatywy Steinbornów – stanęła Halina Urbańska. Po powrocie Torunia do odrodzonej Polski, otworzyła własną księgarnię o dźwięcznej nazwie „Stella”. Znajdowała się przy Szerokiej 26 i jej właścicielka również tam kontynuowała działalność społeczną, organizując m.in. zbiórki żywności, leków, a także książek dla pacjentów toruńskich szpitali i żołnierzy powracających z wojny. Jakiś czas później Halina dostała propozycję objęcia kierownictwa nad Biblioteką Towarzystwa Wiedzy Wojskowej oraz Biblioteką Wojskową Dowództwa Okręgu Korpusu VIII. Pracowała tam aż do września 1939 roku i wraz ze swoim księgozbiorem została ewakuowana do Warszawy. W okupowanej stolicy nie była już bibliotekarką. Dostała pracę w fabryce. Zmarła trzy lata później, w 1942, wycieńczona chorobą i ciężką pracą.

W. Szuman | za: Życie polskie
Torunia w ostatnich latach
zaboru pruskiego
Losy urodzonej 3 kwietnia 1890 r w Toruniu Wandy Szuman, w jakimś stopniu pokrywają się z życiorysami wszystkich Pań z rubinkowskiego muralu. Wanda swoją społeczną działalność zaczęła jako nauczycielka tajnych kompletów – uczyła dzieci robotników. W latach I wojny światowej pomagała bezdomnym oraz – w ramach Komitetu Niesienia Pomocy Ofiarom Wojny w Królestwie Polskim – sierotom ewakuowanym z terenów działań wojennych. Z roli nauczycielki i opiekunki sierot nie zrezygnowała również po tym, gdy Toruń wrócił do macierzy. Teraz kształciła nowych polonistów i przyszłe wychowawczynie ochronek, żłobków i przedszkoli. Propagowała adopcje, jako najlepszą formę opieki nad sierotami, uważała, że to wielka szansa na ich normalne życie. Od lat '30, aż do wybuchu wojny, była dyrektorką Katolickiego Seminarium dla Wychowawczyń Przedszkoli w Poznaniu. W czasie okupacji, ponownie zeszła do podziemia, aby dalej nauczać i pomagać. Pomagała m.in. rodzinom więźniów i ludziom wysiedlonym ze stolicy po powstaniu warszawskim. Gdy wreszcie wojna dobiegła końca, Wanda Szuman wróciła Torunia, aby zająć się tym, co robiła przed wojną – została nauczycielką w Liceum Wychowawczyń Przedszkoli i Pogotowiu Opiekuńczym. Na emeryturę przeszła w 1952 roku, ale nie oznaczało to, że całkowicie zaprzestała działalności. Nic z tych rzeczy! Poświęciła się pracy naukowej i opiece nad dziećmi z niepełnosprawnościami, a w latach '70 została prekursorką nowatorskiej metody rehabilitacyjnej polegającej na zaangażowaniu osoby niepełnosprawnej w pracę artystyczną. Została odznaczona m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, papieskim medalem "Pro Ecclesiae et Pontifice" oraz Orderem Uśmiechu. W lutym 1992 roku Rada Miasta przyznała Jej tytuł Honorowej Obywatelki Torunia. Zmarła dwa lata później –  1 grudnia 1994 r. Miała 104 lat.

H. Steinbornowa | za: Otton i Helena
Steinbornowie. Dobro Rzeczpospolitej -
najwyższym prawem
Czwartą i ostatnią bohaterką muralu na Jamontta 2 jest Helena Steinbornowa (z domu Kawczyńska), urodzona 10 lutego 1875 roku w Czarnkowie (wielkopolska). Do Torunia przyjeżdżała już w młodości, w odwiedziny do wujostwa. Jej wuj – Wincenty Kawczyński był właścicielem Apteki Radzieckiej. Swoje życie związała z Toruniem na dobre, gdy w 1899 poznała młodego lekarza Ottona Steinborna. Pobrali się rok później i właśnie przy boku męża rozpoczęła swoją działalność społeczną. Zaczęła od Towarzystwa Pomocy Naukowej dla Dziewcząt, potem było Towarzystwo Przemysłowców i Towarzystwo Śpiewacze „Lutnia”. Była doskonałą organizatorką, bardzo angażującą się w podejmowane przez siebie przedsięwzięcia, głównie kulturalne, ale nie tylko. Wybuch I wojny światowej sprawił, że jeszcze mocniej zaangażowała się w działalność społeczną i charytatywną. Przy czym była kobietą niezwykle obrotną, która potrafiła obejść niejeden przepis i wojskowe obostrzenia. Pracowała w organizacji dobroczynnej o nazwie „Wełnianki”, przez którą przewinęła się również Halina Urbańska i Wanda Szuman. „Wełnianki” szyły bieliznę dla żołnierzy-Polaków przymusowo wcielanych do armii pruskiej, ale i zajmowały się działalnością kulturalno-oświatową: nauczaniem języka polskiego i organizowaniem imprez charytatywnych. W tym wszystkim pomoc Heleny Steinbornowej była nieoceniona. Helena udzielała się też w harcerstwie i Towarzystwie Opieki nad Dziećmi, a także – wspólnie z Wandą Szuman – współtworzyła toruński oddział PCK. Gdy wynik wojny został przesądzony i było wiadomo, że Pomorze zostanie włączone w granice odradzającej się Rzeczypospolitej, Helena została zaproszona do zarządu Polskiej Rady Ludowej, a następnie wyznaczono Ją do powitania wojsk generała Hallera. W okresie międzywojennym, na skutek problemów ze zdrowiem, musiała mocno ograniczyć swoją działalność społeczną. Przez kilka lat pełniła funkcję prezesa Pomorskiego Okręgu Polskiego Czerwonego Krzyża i pomagała mężowi w tworzeniu Lecznicy Dobrego Pasterza. W drugiej połowie lat '30 związała się z Pomorską Rozgłośnią Polskiego Radia, w której miała swoją autorską audycję poświęconą historii Torunia i jego zabytkom (takie „Po Toruniu”, tylko w wersji audio ツ). Po śmierci Ottona, w 1936 roku, sytuacja materialna Heleny mocno się pogorszyła, co zmusiło ją do zmiany mieszkania na mniejsze. Jednak nie to było najgorsze. Kilka lat później, gdy wybuchła wojna, okupacyjne władze dokwaterowały Jej żołnierzy wermachtu. Mimo tego, pod niemieckimi nosami, prowadziła lekcje języka polskiego i historii dla młodzieży. Odważna kobieta! Po wojnie, choroba nie pozwoliła Jej wrócić do dawnej aktywności. Zmarła 23 października 1952 r. i została pochowana obok męża, na cmentarzu św. Jerzego.

Po latach Kobiety Toruńskiej Niepodległości, ponownie spotkały się (choć tylko na muralu), aby powspominać dawne czasy. Nie napiszę, że „dobre”, bo pewnie takie nie były. Dobre czasy nie wymagają bohaterstwa ani heroizmu, a przecież tymi cechami musiały wykazać się: Helena Piskorska, Halina Urbańska, Wanda Szuman, Helena Steinbornowa i setki, jak nie tysiące innych polskich kobiet, które miając dość ucisku i patrzenia na cierpienie innych, powiedziały DOŚĆ! i postanowiły działać. Naszym obowiązkiem jest pamięć o Ich poświęceniu. To naprawdę niewiele, a mural na Rubinkowie w tym pamiętaniu z pewnością nam pomoże.




Źródła: Helena i Otton Steinbornowie. Dobro Rzeczpospolitej - najwyższym prawem – Aleksandra Mierzejewska (MOT, 2018); Wybitny ludzie dawnego Torunia – Mieczysław Wojciechowski, Karola Ciesielska (PWN, 1982); Życie polskie Torunia w ostatnich latach zaboru pruskiego (1916-1920) – Tadeusz Zakrzewski (TTK, 1985); propertydesign.pl; spolecznicy-torunscy.pl; torun.pl.