ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

31 grudnia 2018

Mural „Walka z wiatrakami”

Bielany.
Z pewnością wszyscy kojarzcie książkę Miguela de Cervantesa „Don Kichot”. Nie, szanowna młodzieży, to nie żadna nowość, choć niektóre fragmenty, mimo że książka po raz pierwszy została opublikowana w 1605 roku, nadal nie straciły na swej aktualności, a „walka z wiatrakami” nadal trwa, choć tę walkę należy traktować jedynie metaforycznie. No tak... Nieco inne zdanie mogę mieć mieszkańcy toruńskich Bielan, którzy widzą zmagania współczesnego Don Kichota ilekroć przemykają obok bloku przy ulicy Gagarina 32-18. To właśnie tam, w 2016 roku Andrzej Poprostu zrealizował swoją autorską wizję walki z wiatrakami.

Jego współczesna interpretacja legendarnej sceny z „Don Kichota” przywodzi mi na myśl obraz Tomasza Sętowskiego. Tam Don Kichot z kopią w dłoni i odziany w pancerz zbroi jedzie stoczyć walkę z potworami-wiatrakami na bicyklu. Na muralu Andrzeja mamy z kolei Don Kichota na... rowerze. Rycerską zbroję zastąpił czerwonym płaszczem, a kopię parasolką. Bohaterowi towarzyszy – podobnie jak w powieści – jego wierny giermek Sancho Pansa, z tą równicą, że Sancho Andrzeja jest dzieciakiem na hulajnodze.

„Walka z wiatrakami” Andrzeja Poprostu, to baśniowa wersja znanego od wieków motywu. Motywu, który towarzyszy nam do dziś. Mnie ten obraz zachwycił, a jako, że jestem miłośnikiem jazdy na rowerze, ich obecność na muralu, sprawiła, że podoba mi się jeszcze bardziej.

A Gagarina 32-18, to nie jedyny adres przy tej ulicy, gdzie możecie podziwiać dzieła Andrzeja. Tuż obok, bo pod numerem 60 znajdziecie mural o tematyce ekologicznej z 2013 roku, z kolei w 2015 r. na wieżowcu 132-138 Andrzej zrealizował pierwszy w Toruniu mural biograficzny poświęcony życiu generał Elżbiety Zawackiej.

22 grudnia 2018

Opowieści strasznie piękne – wystawa prac Ryszarda Bilana

Na koniec roku Muzeum Uniwersyteckie uraczyło nas wyjątkową wystawą. Każdy, kto do 30 marca 2019 roku wdrapie się na pierwsze piętro Collegium Maximum, przekroczy granicę świata fantazji Ryszarda Bilana. A uwierzcie mi, warto tam wejść.

Na wystawie zaprezentowano kilkadziesiąt prac: drzeworytów, szkiców i rzeźb. Te ostatnie zrobiły na mnie szczególne wrażenie. Widać w tych dziełach wiele emocji, które udzielają się także widzowi. Jest tam tajemnica, niepokój, ale także osobliwe piękno.

Więcej o wystawie przeczytacie na stronie: http://www.muzeum.umk.pl/index.html

Warto też pamiętać, że Muzeum Uniwersyteckie ma przerwę świąteczną i swoje podwoje ponownie otworzy dopiero 2 stycznia.

21 listopada 2018

📘#43: „Martwi głosu nie mają. Opowiadania kryminalne” – Michał P. Kadlec

Toruń – odwiedzana przez miliony turystów perła gotyku. Miasto równie piękne, jak niebezpieczne. Miasto, w którym zbrodnia zostawia krwawe ślady na cegłach, ulicznym bruku i w ciemnych kątach średniowiecznych uliczek. Tutaj nie ma żadnych reguł – każdy może być i ofiarą, i oprawcą, a niegodziwość gra w pokera ze szlachetnością. Poznajcie mroczną stronę grodu Kopernika i brudne zaułki, w których drzemie zło.

Martwi głosu nie mają to zbiór dziesięciu opowiadań kryminalnych o zemście, pożądaniu i obłędzie, a także o wymierzaniu sprawiedliwości, świecie odwróconych zasad, tajemnicach i powracających jak bumerang demonach przeszłości. Te historie Was zmienią, prawdopodobnie na gorsze. Wchodzicie w to?
fot. Lech Kadlec
fot. Lech Kadlec
To tyle, jeśli chodzi o oficjalny opis, który znajdziecie na okładce mojej książki. No, dobra, ale o czym tak naprawdę są Martwi

Każde opowiadanie, to inna, niezależna historia. Łączą je jedynie pojedyncze postaci oraz miejsce akcji – Toruń. Zresztą Toruń, jest tu, swego rodzaju, cichym bohaterem – obserwatorem przyglądającym się zbrodniom. Przy czym, każde opowiadanie rozgrywa się w innych częściach miasta. Ok, ale nadal nie napisałem nic o fabule poszczególnych tekstów. Moja wina, przepraszam i naprawiam błąd.

A więc wygląda to tak:
  1. Nowy właściciel to opowieść o toruńskim przedsiębiorcy, który szuka sprawcy napadu na swoją żonę. Główną sceną wydarzeń jest tu fosa Fortu XI na Podgórzu;
  2. Bracia Koperscy zabiorą Was na Winnicę i Jakubskie Przedmieście. Marcin Koperski – poczytny powieściopisarz, przyjeżdża do rodzinnego Torunia, aby zidentyfikować ciało brata. Policja podejrzewa morderstwo. Bracia od lat byli skonfliktowani i nie utrzymywali ze sobą kontaktów, a poróżniła ich mroczna tajemnica, która teraz chce wyjść na światło dzienne;
  3. Kredyt zaufania i kolejna podróż na lewobrzeże – do Czerniewic. Przed jednym z domów jednorodzinnych przy ulicy Relaksowej leżą zwłoki mężczyzny. Sprawę dostaje komisarz Celina Rejs i zaczyna negocjacje z prawdopodobnym mordercą, który zamknął się w domu i ani myśli wyjść. Sytuację komplikuje fakt, że wraz z nim są: żona i dwoje małych dzieci;
  4. Martwi głosu nie mają ukazują jeden dzień z życia toruńskiego gangste... przepraszam, biznesmena Grzegorza Ostrowskiego, nazywanego „Ostrym”. Poznajemy go jako kochającego męża i ojca, który chce pomóc młodej ukraińskiej prostytutce, pracującej dla bezwzględnej sutenerki. W tym opowiadaniu Toruń jest wyjątkowo brudnym miejscem. Wraz z bohaterem zajrzycie m.in. do fikcyjnego domu publicznego na Wrzosach czy na Zamek Dybowski w czasach, gdy nie miał jeszcze opiekuna;
  5. Bloger zabierze Was na Glinki i będzie musiał zmierzyć się z wyjątkowo walniętym stalkerem;
  6. W dawnych czasach to gangsterska opowieść osadzona w latach '30 XX wieku, kiedy to Bulwar Filadelfijski był Portem Handlowym, a Sala Wielka Dworu Artusa – restauracją. W tekście starałem się odtworzyć Toruń sprzed osiemdziesięciu lat – jego krajobraz, klimat, zapachy... Mam nadzieję, że to mi się udało. Wraz z bohaterami zajrzycie do Starego Miasta oraz na Rybaki;
  7. W imieniu córki. Spokojnym Kaszczorkiem wstrząsa zaginięcie dziesięcioletniej dziewczynki. Jej ciało zostaje odnalezione ponad tydzień później przy opuszczonym basenie starej przystani AZS na Bydgoskim Przedmieściu. Policja sądzi, że sprawcą zbrodni jest ktoś z bliskiego otoczenia dziewczynki. Podejrzanymi stają się: ojciec oraz jego najbliżsi przyjaciele. Przyznam szczerze, że tworzenie tego opowiadania sprawiło mi najwięcej trudności. Pisanie o śmierci dziecka jest cholernie trudne i nie wiedziałem o tym, nim nie zabrałem się za ten temat, ale skoro już zacząłem, uznałem, że nie mogę się wycofać;
  8. Serwis Sprzątający zabierze Was na Chełmińskie Przedmieście i Rudak. Główny bohater – Witek – pracuje jako sprzątacz. Kolejne zlecenie wydaje się niczym nie wyróżniać od wcześniejszych. Trzeba posprzątać bałagan innych i tyle. Na miejscu jednak wszystko się komplikuje, a Witek będzie musiał podjąć decyzje, które zmienią wszystko;
  9. Niespełniona to opowieść osadzona w dwóch największych sypialniach Torunia: na Rubinkowie i Na Skarpie. Czesława Psiuta – początkująca pisarka – idzie na spotkanie autorskie Marcela Woźniaka w księgarni Bookinista. Nie wie, że droga powrotna odmieni jej życie i da natchnienie do napisania historii mrożącej krew w żyłach;
  10. Zbrodnie doskonałe to inspirowane prawdziwymi wydarzeniami, opowiadanie o morderstwie listonosza z Mokrego. Tej zbrodni, która wydarzyła się w roku 1933, Słowo Pomorskie poświęciło wiele uwagi i miejsca. Przeczytałem wszystkie dostępne artykuły na ten temat, ale w tej historii zabrakło mi podwójnego dna. Prawdziwe rozwiązanie zagadki, było bowiem zbyt banalne i mało literackie. Bazując na prawdziwej historii, postanowiłem napisać alternatywną opowieść i to właśnie ona zamyka zbiór.
fot. Lech Kadlec
Jeśli Was zachęciłem do sięgnięcia po książkę Martwi głosu nie mają, to bardzo się cieszę. Publikacja jest dostępna m. in. w toruńskich księgarniach kameralnych, w kilkudziesięciu księgarniach internetowych oraz na stronie Wydawcy.

ISBN: 978-83-231-4085-6
wydawca: Wydawnictwo Naukowe UMK
ilość stron: 352
rok wydania: 2018
typ okładki: miękka
seria: Seria Literacka POZA







5 listopada 2018

Murale poetyckie z ulicy Podmurnej

Ulica Podmurna oddziela Stare Miasto od Nowego. O istniejącej przed wiekami granicy obu miast, przypominają nam chociażby resztki murów obronnych. Ale nie dla nich tu jesteśmy, ani dla Baszty Koci Łeb, ani dla Pomnika generał Elżbiety Zawackiej, o którym pisałem już parę lat temu. Zatrzymajmy się na chwilę między kamienicami o numerach 52 i 56. Tak, to tam gdzie ten płotek. Ta odgrodzona przestrzeń nazywa się Galeria Pasja, a eksponatami są tu niewielkie rzeźby mieszczan i krzyżaków siedzących na murze. Ale oni też nas nie interesują. Dziś zwrócimy uwagę na szczyty ścian budynków 52 i 56. Właśnie na nich znajdziecie murale inspirowane poezją.
Plan Meriana na okładce "Historii Torunia, t 2/cz.II"
Plan Torunia z 1641 roku
Zacznijmy od tego po lewej stronie, ukrytego na szczytowej ścianie domu z numerem 56. Ten mural jest starszy, więc ma pierwszeństwo. Przedstawia plan miasta pierwotnie naszkicowany przez Mateusza Meriana w 1641 roku. Tak naprawdę jest uproszczoną wersją planu, sporządzonego dziesięć lat wcześniej przez Jakuba Hoffmanna. Plan jak plan, a sam mural (o ile to w ogóle jest mural, ale wydaje mi się, że tak) to właściwie kopia kopii. Nic w tym obrazie niezwykłego, nic zaskakującego, nic twórczego. Ale mural został opatrzony cytatem z wiersza Zbigniewa Herberta Trzy wiersze z pamięci, te same słowa otwierają Powtórkę Marcela Woźniaka i są kojarzone z Toruniem.
Miasto stoi nad wodą
gładką jak pamięć lustra 
Pisząc to, Herbert wprawdzie miał na myśli Troję, a nie Toruń, ale oba miasta są na literę „T”, i akurat te dwa konkretne wersy, wycięte z kontekstu pasują do naszego miasta, więc w sumie jest ok. Do tego sam Herbert jest, czy raczej był (zmarł w 1998 roku) związany z Toruniem. Tu studiował i to nie tak daleko od Podmurnej, bo w Collegium Maius przy Fosie Staromiejskiej, tu też mieszkał. Gdzie? A w „Jedynce” - akademiku u zbiegu ulic Mickiewicza i Tujakowskiego, zresztą, tam gdzie te ulice się przecinają jest teraz rondo Jego imienia. Nie mogę tylko połączyć cytatu z Herberta z XVII-wiecznym planem miasta, ale pewnie czegoś nie ogarniam. Jeśli znacie rozwiązanie tej zagadki, piszcie w komentarzach.
No dobra, to teraz zerknijmy na mural po prawej stronie. To całkiem nowe dzieło, skończone na początku października 2018 roku, zrealizowane na zlecenia miasta z okazji 30-lecia współpracy Torunia z Lejdą. Na ścianie widać typowy pejzaż Królestwa Niderlandów: jest – obowiązkowo – wiatrak, łódki i te takie ich fajne małe stare domki, a skoro to mural poetycki, to musi być i wiersz. A konkretnie Wspomnienie Holandii Hendrika Marsmana. Całość wykonała artystka Iwona Liegmann, z kolei przekładu tekstu podjął się Jerzy Koch.
Okey, to tyle. Oczywiście ulica Podmurna skrywa jeszcze wiele ciekawych historii, ale opowiem o nich innym razem.

29 października 2018

Pomnik Pamięci Ofiar Zbrodni Pomorskiej 1939 i tablice w Parku Pamięci

Jesteśmy na skwerze między ulicami Dąbrowskiego a Uniwersyteckiej. Po jednej stronie – Dworzec Autobusowy, po przeciwnej – Pałac Zdrowia. Ten drugi zbudowano w czasach, gdy Toruń był miastem stołecznym – stolicą województwa pomorskiego. Z kolei skwer przeszedł ostatnio rewitalizację i stał się Parkiem Pamięci. Pamięci o zbrodni, którą my – torunianie – oczywiście pamiętamy, choć kojarzymy ją bardziej lokalnie – przez pryzmat Barbarki oraz podtoruńskich lasów, w których możemy znaleźć symboliczne groby i monumenty upamiętniające cywilne ofiary niemieckich zbrodni. 

Odsłonięty 6 października 2018 roku Pomnik Pamięci Ofiar Zbrodni Pomorskiej 1939, ma nam do opowiedzenia historię morderstw dokonanych przez Niemców na Polakach i Żydach w pierwszych miesiącach II wojny światowej. Mówiąc o zbrodni pomorskiej, musimy mieć na uwadze nie tylko Barbarkę, ale i bydgoski Fordon, Piaśnicę, Karolewo, Rudzki Most i blisko 400 innych miast, miasteczek i wsi dawnego województwa pomorskiego, w których Niemcy zabijali Polaków.

Wróćmy na chwilę do Torunia i cofnijmy się w czasie.
Późnym popołudniem, 7 września 1939 roku, wojska Wehrmachtu wkraczają do Torunia Szosą Lubicką. Około godziny 18, na Rynku Staromiejskim, pod pomnikiem Kopernika zbierają się mieszkający w Toruniu Niemcy i zaczynają wznosić okrzyki na cześć Adolfa Hitlera. Armia „Pomorze” wycofała się z miasta dzień wcześniej, a ewakuacje urzędników i mieszkańców trwały od kilku dni. Polacy, którzy zdecydowali się zostać w mieście, byli zdani na siebie i łaskę okupanta. W tym drugim przypadku, właściwie nie było na co liczyć, bowiem niemiecki okupant nie miał litości. 

Tymczasem Zbrodnia Pomorska, o której ma nam przypominać pomnik w Parku Pamięci, rozpoczęła się już kilka dni wcześniej. 3 września we wsi Świekatowo w powiecie świeckim, Niemcy rozstrzelali 26 mieszkańców, następnego dnia w Serocku zamordowali 66 Polaków.

Głównym celem okupanta było odpolszczenie naszych ziem, a najszybszą i najskuteczniejszą metodą było ludobójstwo. Dla zwiększenia efektywności procesu „odpolszczenia”, 12 września 1939 roku powołano pluton egzekucyjny Einsatzkommando 16, składający się głównie z gdańskich funkcjonariuszy gestapo. Gdziekolwiek się nie pojawili, zostawiali po sobie trupy. Mordowali m. in. w Gdyni, Toruniu, Bydgoszczy czy Grudziądzu. Nie mniejszym zagrożeniem dla Polaków byli folksdojcze z Selbstschutzu, czyli paramilitarnej formacji złożonej z niemieckiej mniejszości zamieszkującej tereny II Rzeczypospolitej. W tym przypadku wróg miał twarz sąsiada; faceta, któremu Polak pożyczył pieniądze, a ten zamiast mu oddać, wpadł na pomysł, że przecież, gdy zabije wierzyciela, dług zniknie. Członkowie Selbstschutzu przy pomocy aparatu terroru, jaki przecież dzierżyli w swych łapach, załatwiali swoje prywatne sprawy, dawne zatargi i niesnaski. W Toruniu Selbstschutz sprawował pieczę nad obozem w Forcie VII, wskazywał tych, których potem wywożono i mordowano w lasach Barbarki. Bydgoskim odpowiednikiem Barbarki stała się Dolina Śmierci w Fordonie. Tam również, w egzekucjach Polaków brał udział miejscowy Selbstschutz.

Szacuje się, że od września do końca grudnia 1939 roku na Pomorzu Gdańskim zamordowano co najmniej 30 tysięcy osób, choć niektórzy historycy wspominają nawet o 50 tys. ofiar. Dla porównania w Okręgu Rzeszy Kraju Warty, śmierć poniosło 10 tys. Polaków, a w prowincji śląskiej 1,5 tys. Pisząc o Zbrodni Pomorskiej, musimy też wiedzieć, mieszkańców ilu miejscowości dotknęła ta zbrodnia. Niemiecki pochód śmierci przetoczył się przez 399 miast, miasteczek i wsi. Ich nazwy znajdziecie wykute na frontowej ścianie pomnika.

Sam pomnik zaprojektowany przez Zbigniewa Mikielewicza – twórcę pomnika Władysława Raczkiewicza, nagrobka generał Elżbiety Zawackiej czy instalacji Kargula i Pawlaka przed Cinema City oraz psa Filusia z ulicy Chełmińskiej – symbolizuje dom zniszczony/rozerwany przez pocisk. O frontowej ścianie już wspominałem, z kolei u podnóża monumentu znajdziecie płytę, pod którą umieszczono ziemię z dołów śmierci ze wszystkich 399 miejscowości. Ale Park Pamięci, to nie tylko pomnik, alejki i otaczający to wszystko drzewostan. To także kilka tablic również nawiązujących do Zbrodni Pomorskiej. Jedna z nich została poświęcona pomorskiemu Korczakowi, czyli doktorowi Józefowi Bednarzowi. Był dyrektorem Zakładu Psychiatrycznego w Świeciu. Ideologia nazistowska właściwie z automatu skazywała chorych psychicznie na śmierć. W idealnym świecie, w którym rządziła „rasa panów”, nie było miejsca dla obłąkanych. Niemcy mieli na to swój sposób, mało wyszukany, ale skuteczny – chorych psychicznie, po prostu rozstrzeliwano. Doktor Bednarz, mimo że mógł uciec, został ze swoimi pacjentami i zginął razem z nimi w październiku 1939 roku.

Kolejne tablice należą do pomorskich harcerzy, zamordowanych w czasie II wojny światowej oraz do wszystkich ofiar Zbrodni Pomorskiej 1939 – zbrodni nigdy nie rozliczonej, której sprawcy pozostali bezkarni, a część ich ofiar nigdy nieodnaleziona. 

Pomnik w Parku Pamięci, jako pierwszy przypomina, a niektórych dopiero uczy o masowych morderstwach dokonanych przez Niemców na Polakach i polskich Żydach, na terenie całego przedwojennego województwa pomorskiego. Tych, co chcą zgłębić temat, odsyłam do broszury historycznej wydanej przez IPN z okazji odsłonięcia monumentu – LINK.
Powiązane wpisy:

15 października 2018

Festiwal Kultury Popularnej DWUTAKT już 20 października [ZAPOWIEDŹ]

W najbliższą sobotę (20.10), już po raz piąty, wystartuje Festiwal Sztuki Popularnej DwuTakt. W tym roku tematem przewodnim wydarzenia jest cyberpunk, będzie o nim mowa w Sali Wielkiej Dworu Artusa, a w jego podziemiach – w Artus Cinema – zobaczycie filmy o tej tematyce. Gwiazdą tegorocznego DwuTaktu będzie Robert Adler – rysownik i scenarzysta.

Festiwal, to także gratka dla fanów komiksu. Superbohaterzy zawładną całą Salą Malinową, nie zabraknie wystąpień i prelekcji.
Z kolei Galerię Artus na I piętrze, przejmą „kryminaliści”. Strefa Kryminału, którą szczególnie polecam Waszej uwadze, zapowiada się szczególnie ciekawie. Wśród zaproszonych gości będą takie gwiazdy powieści gatunkowej jak: Wojciech Chmielarz, Marta Matyszczak czy Bartosz Szczygielski. I ja się tam pojawię, choć do gwiazdy mi daleko. :) Najpierw o 12 poprowadzę panel dyskusyjny Blogerzy w kryminale, czyli śledztwo w sprawie dobrych książek i seriali, a o 13 odbędzie się moje spotkanie autorskie, które łączy się z premierą książki Martwi głosu nie mają, czyli zbiorem 10 opowiadań kryminalnych z Toruniem w tle. Będzie oczywiście okazja do rozmowy o Toruniu i jego miejscu na literacko-kryminalnej mapie Polski. Spotkanie poprowadzi Robert Małecki.
Ale to nie wszystko. Miłośnicy mangi i anime oraz gier wszelakich, też poczują się usatysfakcjonowani, również dla nich przewidziano strefy tematyczne. Nie zabraknie także wystawy komiksu, a podczas festiwalu sprzedażą wydawnictw zajmie się Księgarnia Hobbit.

Szczegółowy program znajdziecie pod LINKIEM. Warto też zajrzeć i polubić festiwalową stronę na Facebooku oraz kliknąć i dołączyć do WYDARZENIA.

Mam nadzieję, że się zobaczymy.

5 października 2018

📘#42: „Piernikajki, czyli toruńskie piernikowe bajki (niekoniecznie dla najmłodszych)” – Katarzyna Kluczwajd

Toruń i pierniki są jak bracia syjamscy – nie wyobrażamy sobie, aby jeden istniał bez drugiego. Toruń kojarzy się z piernikami, a pierniki z Toruniem. I tak od wieków. To nikogo nie dziwi. Wszyscy wiemy, co to są Katarzynki i gdzie się je robi; kojarzymy takie nazwiska, jak Wesse czy Ruchniewicz. Wiemy, gdzie jest ulica Piernikarska, Piernikowa Aleja Gwiazd i Piernikowe Miasteczko; wiemy też, co się kryje pod adresami: Strumykowa 4 i Rabiańska 9. Pewnie większość z Was widziała też przepiękne drewniane formy wyeksponowane w Ratuszu Staromiejskim i Muzeum Historii Torunia... 

Ale ja właściwie nie o samych piernikach chciałem pisać, a o książce pachnącej cynamonem, imbirem i kardamonem. Nie, to nie jest książka zapachowa (a szkoda), ale wystarczy szczypta wyobraźni, aby zrobić sobie „smaka” i zacząć szukać najbliższego sklepu z produktami Fabryki Cukierniczej Kopernik. Bowiem Piernikajki najlepiej czytać w towarzystwie Katarzynek i kawy rozpuszczalnej. Książka nie jest przesadnie gruba, tak więc wystarczy kilogram pierników i ze dwa litry kawusi. Tak przygotowani możecie zabrać się do lektury.
Twórczynią Piernikajek, czyli toruńskich piernikowych bajek jest znana popularyzatorka historii Torunia – Pani Katarzyna Kluczwajd. Autorka, która ma na swoim koncie takie książki jak: Toruń między wojnami, Toruń, którego nie ma, czy serię przewodników Toruń SPACErkiem. Jest też blogerką, od kilku lat tworzącą Toruniarnię. Jednak Piernikajki znacząco odbiegają od tego, co stworzyła do tej pory. Chociaż, może nie do końca? Tutaj, podobnie jak w innych Jej publikacjach, pierwsze skrzypce gra Toruń. On zawsze jest najważniejszy, niczym centrum świata i wszechświata. Różnica polega na tym, że Piernikajki, to zupełnie inna forma opowieści o naszym mieście, jego historii i mieszkańcach. Bo w „toruńskich piernikowych bajkach” dzieje Torunia, przeplatają się ze współczesnością, legendami i wyobraźnią Pani Kasi.
W książce znajdziecie 36 krótkich opowieści, które są mieszanką wielu gatunków literackich. Choć dominuje tu fantastyka i opowiadania historyczne; znaleźć też można wątki kryminalne, te z gatunku grozy, a nawet... romantyczne. Poznacie m.in. alternatywną wersję legendy o smoku toruńskim, który miał krótki, acz owocny, romans z Oślicą-Pręgierzycą; a także historię Kopciuszka, czy raczej Kop(piernik)ciuszka, która na bal do Dworu Artusa poszła; czy o seansach spirytystycznych w Ratuszu Staromiejskim... A wszystko to zilustrowane licznymi zdjęciami.
Autorka pisze ze swadą i humorem, posługując się plastycznym językiem. Tworzy i wyciąga z odmętów przeszłości postaci barwne, charyzmatyczne, rządne przygód i z głową na karku... No, dobra, wyjątkiem jest tu burmistrz Roesner, ale jemu akurat głowę obcięto, na co nie miał wpływy. Niektórzy bohaterowie pojawiają się w kilku opowieściach, jak choćby TORaś czy Smok Czek (tego drugiego szczególnie polubiłem), ale tym, co spaja wszystkie historie, jest toruński piernik, bo w końcu to Piernikajki, w których każdy znajdzie coś dla siebie. Bo są tu opowiastki zarówno dla młodych, jak i starych pierników. Więc nie ważne do jakiej grupy się zaliczasz – ta książka jest dla Ciebie. 

ISBN: 978-83-8147-091-9
wydawca: Novea Res
ilość stron: 240 rok wydania: 2018
typ okładki: miękka ze skrzydełkami
cykl: Toruniajki (tom 1)

30 września 2018

Pszczelarz Kopernik (mural)

Skarpa, to muralowe zagłębie Torunia. Pod koniec sierpnia odsłonięto tu kolejny wielkoformatowy obraz. Tym razem bohaterem malowidła jest Mikołaj Kopernik, który pozbywa się astrolabium na rzecz czerpaka do miodu i – wyjątkowo – nie towarzyszą mu gwiazdy, a niewielki rój pszczół.

Ten niecodzienny obraz naszego astronoma, to wizja lwowskich artystów: Leonida i Marty Podolyak oraz Kolii Tsar. To właśnie ta trójka stoi za projektem i wykonaniem tego muralu. I o ile obecność Kopernika nikogo nie dziwi, o tyle te pszczoły... No właśnie, skąd one i po co? To nawiązanie do tego czym kiedyś była Skarpa i sąsiednie Rubinkowo. W czasach, kiedy największe „sypialnie” Torunia, nie były jeszcze sypialniami, dominowały tu: pustynia i pola lnu. A pszczoły lubią len. Tak więc mamy tu takie subtelne nawiązanie do przeszłości ziem, na których wyrosły wschodnie osiedla naszego miasta.

Mural o wymiarach 30x9 m został zrealizowany w ramach projektu budżetu partycypacyjnego. Znajdziecie go na wschodniej ścianie wieżowca przy ulicy Szosa Lubicka 170.