ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

26 kwietnia 2021

Dawne Kasyno Oficerskie

Bydgoskie Przedmieście » ul. Mickiewicza 121
📂 15/2021 (384)
Lasek Ułański, to XIX-wieczna nazwa większego terenu otaczającego Ulanen Kaserne czyli koszary ułańskie. Do naszych czasów zachowała się jedynie mniejsze – południowa część dawnego lasu miejskiego, na którego terenie w 1910 roku zbudowano piękny historyzujący gmach kasyna dla oficerów pruskich ułanów.
▲ fragment planu miasta Torunia z lat '20 XX w.
Wspomniane wcześniej koszary znajdowały się (zresztą, w większości, nadal istnieją, choć teraz jako mieszkania socjalne) vis-à-vis kasyna. To z pewnością ułatwiało komunikację, nawet gdy żołnierz... hmm... zaszalał i nie do końca ogarniał otaczający go świat. A balowano zapewne co wieczór. Miasto Twierdza była wówczas w miarę bezpieczna, a życie wojskowego biegło może i monotonnie, ale spokojnie. Łupnięcie miało przyjść dopiero za cztery lata, wraz z pierwszymi salwami I wojny światowej, ale póki co był czas na rozrywkę.
 
Minęło osiem lat. W 1918 roku Polska wróciła na mapę świata, a dwa lata później na mapę Polski wrócił Toruń i od razu został stolicą nowego województwa pomorskiego. Siłą rzeczy w mieście stołecznym, w dodatku z istniejącą niezbędną infrastrukturą, lokowano różne formacje polskiej armii. Zachodnie tereny Bydgoskiego Przedmieście wciąż pozostały zagłębiem wojskowych, Ulanen Kaserne przemianowano na Koszary Poniatowskiego, a Kasyno Oficerskie po drugiej stronie ulicy, pozostało Kasynem Oficerskim. Różnica była taka, że teraz to Polacy tam bywali, bawili się, grali i... tracili swoje żołdy. Zmieniła się też waluta: marka niemiecka ustąpiła marce polskiej, a ta została w końcu wyparta przez złotówkę. Za popularnością tego miejsca może przemawiać fakt, że kasyno przetrwało cały okres międzywojenny, a także niemiecką okupację, oczywiście pod zarządem okupanta.
 
Rok 1945 zakończył trzydziestopięcioletnią historię „domu gry”. Muzyka umilkła, podobnie jak brzęk sztućców, dźwięczny tupot oficerek, szmer rozmów, śmiechy szczęśliwców i żałosne westchnienia przegranych. Ukryty w cieniu sosen budynek przy Mickiewicza 121 opustoszał.
 
Jego dzieje bynajmniej nie kończą się w tym momencie. Po wojnie obiekt nadal był własnością armii, oczywiście ponownie polskiej. Nie wiem, co tu się mieściło między 1945 a 1959, ale w '59 władze wojskowe zdecydowały się wydzierżawić gmach Uniwersytetowi Mikołaja Kopernika i to właśnie UMK od tego czasu pisze historię tego budynku. Władze uczelni pierwsze co zrobiły to generalny remont, a potem umieściły tam Studium Wojskowe, przy którym mieściły się: strzelnica pistoletowa (po której, tak mi się wydanie, zostały pozostałości w południowo-zachodnim narożniku działki), ogródek strzelecki, a także dźwiękowy poligon artyleryjski. Nie mam pojęcia czym jest „dźwiękowy poligon artyleryjski”, więc jeśli wśród Czytelników trafi się wojskowy lub ktoś kto „siedzi” w temacie, to proszę podzielić się swoją wiedzą w komentarzu.
 
W kwietniu 1991, po trzydziestu dwóch latach, Studium przestało istnieć, a dawne kasyno zajęła Katedra Socjologii (później Instytut Socjologii). Ten działał tu aż do roku 2000, kiedy to został przeniesiony do Collegium Minus, czyli do tzw. „Harmonijki”. Następnie budynek zajęły kolejne katedry i wydziały: do 2002 mieściła się tu Katedra Stosunków Międzynarodowych, do 2008 – Wydział Teologiczny, a do 2011 – Katedra Historii Sztuki i Kultury wraz z biblioteką i fonoteką. Po 2011 roku przeprowadzono generalny remont, przez co gmach odzyskał swój dawny blask i mógł przyjąć kolejnych studentów. Tym razem z Zakładu Plastyki Intermedialnej Instytutu Artystycznego, który funkcjonuje tu od marca 2013 r.
 
Gmach dawnego kasyna liczy sobie obecnie ponad 110 lat i jest jednym z ciekawszych obiektów w Toruniu reprezentujących historyzm willowy. W dodatku zachował swą oryginalną formę, a to jeszcze bardziej motywuje, aby obejrzeć budynek z bliska. Do czego Was zachęcam, tym bardziej, że okolica sprzyja spacerom; mamy tu przecież Lasek Ułański, a do Parku Miejskiego jest rzut beretem. A zatem... udanych wędrówek.







Źródła: Uniwersytet Mikołaja Kopernika w przestrzeni miasta 1945-2015; Toruń. Plan miasta (Reprint planu z lat 20. XX w.) [wyd. Księży Młyn, 2011].

19 kwietnia 2021

Dawny budynek Poczty Polskiej

Na Skarpie » Szosa Lubicka 162D
📂 14/2021 (383)
Aż ciężko sobie wyobrazić, że aż do końca lat siedemdziesiątych, w części miasta, w której właśnie jesteśmy dominowały pustynia, a nieco dalej na południe – lasy. Wyjątkowo ciekawie to wygląda, gdy zestawimy ze sobą stare plany miasta, na których wyraźnie widać postępujące z roku na rok zmiany, jak choćby pojawiające się nowe ulice, gęstniejąca zabudowa czy znikający – na rzecz wyżej wymienionych – las. 
 
Miejsce, w którym dziś jesteśmy, to najstarsza część osiedla Na Skarpie, nazwana sektorem „Bożena” (dziś „Bożena II”). Stojące tutaj bloki i wieżowce powstały w latach 1980-1981 i zamykają się w obrębie ulic: Ślaskiego, Konstytucji 3 maja, Wyszyńskiego i Szosy Lubickiej.
 
Gdy nowa dzielnica Torunia dopiero raczkowała, największym problemem mieszkańców były: brak sklepów oraz kłopoty komunikacyjne. I nie mam tu na myśli komunikacji miejskiej, choć z tą też początkowo był problem. W czasach bez komórek i internetu, a także telefonów stacjonarnych (w latach PRL na podłączenie linii czekało się nawet kilka lat) jedynym szlakiem wymiany informacji między znajomymi i rodziną, a także obywatelem a urzędami, były archaiczne dziś listy, wysyłane za pośrednictwem niemniej archaicznej Poczty Polskiej.
 
Tak, Szanowni Państwo, ten niepozorny budyneczek, który widzicie na załączonych zdjęciach, to pierwsza placówka pocztowa na Skarpie. Została otwarta 23 września 1983 roku, czyli dwa lata po zakończeniu prac w obrębie wyżej wymienionych ulic i rok po tym, gdy zaczął się II etap budowy osiedla. Z racji swych małych rozmiarów, trudno mówić o komforcie zarówno klientów, jak i pracujących tu urzędniczek, ale lepsze to niż biegać z każdym listem na drugą stronę Szosy Lubickiej. Wcześniej najbliższa Poczta mieściła się bowiem na Rubinkowie, a konkretnie przy ul. Łyskowskiego 29/35.
lata '80 | pierwsza placówka pocztowa na Skarpie
Placówka przy Szosie Lubickiej 156 (dziś Szosa Lubicka 162D) była Urzędem Pocztowym nr 16  i funkcjonowała w tym miejscu najwyżej dwa lata. W 1985 roku skończyła się bowiem budowa II etapu osiedla, w tym dużego pawilonu przy ul. Kosynierów Kościuszkowskich, do którego przeniesiono UP nr 16, i w którym to funkcjonuje do dziś, pozostając największą placówką pocztową Skarpy.
 
Co dalej działo się z budynkiem przy ówczesnej Szosie Lubickiej 156? Ciężko mi operować konkretnymi datami, ale z rodzinnych opowieści dowiedziałem się, że moja ciocia stała tu w kolejce do mięsnego. Kolejki jednoznacznie kojarzą się z PRL-em, a zatem chyba można zaryzykować przypuszczenie, że sklep mięsny wprowadził się tutaj jeszcze w latach '80. Dziś nadal tu jest, choć prowadzony zapewne przez kogo innego, no i znacznie mniejszy, bowiem obecne w budynku mieści się jeszcze jeden sklep – odzieżowy.
▲ fragment planu miasta Torunia z roku 1985
Dziś nic już nie przypomina nam o tym, że pierwsi mieszkańcy wieżowca przy dzisiejszej Szosie Lubickiej 162 na Pocztę mogli wyjść w samych laczkach. Sam budynek trochę się zmienił. Na pewno został pomalowany, choć już jakiś czas temu. Kraty w oknach zastąpiły rolety, wykuto drugie wejście, a stary szyld zastąpiono nowymi. No i zniknęła też ławeczka – charakterystyczna dla Skarpy lat '80 i '90. Na całym osiedlu było ich bardzo wiele – siedzisko z grubych, pomalowanych na zielono drewnianych sztachet, sztachety przytwierdzone do metalowego stelaża, a ten z kolei przymocowany do betonowych bloków. Były pieruńsko niewygodne, drzazgi wbijały się w łapy, ale sentyment pozostał. A to z kolei oznacza, że chyba się starzeję, co oczywiście jest nie najlepsza puentą dzisiejszego wpisu, ale chyba na inną się nie pokuszę. ツ


Źródła: Anna N. KmiećRubinkowo i osiedle Na Skarpie (Księży Młyn, 2020); Toruń. Plan miasta (Państwowe Przedsiębiorstwo Wydawnictw Kartograficznych, 1985); 30-lecie Spółdzielni Mieszkaniowej „Na Skarpie” w Toruniu 1981-2011 (SM „Na Skarpie”, 2011).

12 kwietnia 2021

„Zmora” – Robert Małecki (📘№ 84)

📂 13/2021 (382)
Lato 1986 roku, Lubicz, okolice działek rekreacyjnych i Drwęcy. Niewinna dziecięca zabawa w chowanego kończy się tragedią – siedmioletni Piotrek znika bez wieści. Milicja i media podejrzewają, że w sprawę mogli być zamieszani bracia Bąk – „koledzy” zaginionego, którzy lubili się nad nim znęcać i tego dnia bawili się razem z nim. Jednak dowodów na ich winę brak i w końcu śledztwo utyka w martwym punkcie.
 
Trzydzieści lat później komisarz toruńskiej policji Lesław Korcz, postanawia zdmuchnąć kurz zalegający na starych aktach i ponownie przyjrzeć się sprawie. Zagłębiając się w pożółkłe raporty bardzo szybko odnajduje wiele nieprawidłowości, do których mógł przyczynić się prowadzący śledztwo milicjant, niejaki Waldemar Kosowski - prywatnie przyjaciel i „działkowy” sąsiad rodziców zaginionego. Tymczasem do Torunia wraca Kama Kosowska – córka Waldka i jedna z uczestniczek feralnej zabawy w chowanego. Teraz jest dziennikarką i właśnie dostała propozycję zrealizowania jednego z odcinków serialu dokumentalnego poświęconego zaginięciu małego Piotrka.
 
Korcz i Kama, choć niezależnie od siebie, zaczynają grzebać w dawnej sprawie i próbują zrozumieć, co stało się tego dusznego dnia przed trzydziestu laty. Dla Kamy jest to trudny powrót do przeszłości; przeszłości, o której wolałaby zapomnieć; przeszłości, która skrywa znacznie więcej sekretów, niż początkowo sądziła. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy pewnego dnia Kamila otrzymuje tajemniczą przesyłkę, w której znajdują się trzy zdjęcia oraz ksero strony „Nowości” z roku 1983. Na tej stronie umieszczono krótką notkę o tragicznym wypadku na ulicy Olsztyńskiej – wypadku, w którym zginęła matka Kamy. Czyżby te dwie sprawy: wypadek i zaginięcie Piotrka, mogło coś łączyć? Co ukrywa Waldemar Kosowski?
 
Zmora, to kolejna – osadzona w Toruniu – powieść Roberta Małeckiego pełna tajemnic i znaków zapytania. Powieść, w której bohaterowie muszą się zmierzyć z trudną przeszłością i dawnymi błędami (nie tylko swoimi). To także kolejna – po Żałobnicy – książka Autora, w której główną rolę odgrywa kobieta. Kama jednak mocno różni się od Anny Kowalskiej, czyli tytułowej żałobnicy. Sama historia również ma zupełnie inne tempo, a także klimat. Wydaje mi się – choć to odczucie całkowicie subiektywne – że Zmorze najbliżej do Koszmary zasną ostatnie czy generalnie do trylogii o Benerze. To zresztą wielki powrót Małeckiego do Torunia. Tak, owszem i poprzednia powieść (wspomniana wyżej Żałobnica) również rozgrywała się w naszym mieście, ale tam Toruń niespecjalnie rzucał się w oczy. Zmora to już typowa powieść miejska, gdzie topografia i lokacje kolejnych scen, mają duże znaczenie.
Tak więc Zmora to powieść bardzo toruńska, ale nie dlatego ją polecam. A przynajmniej nie tylko dlatego. Przede wszystkim, to świetnie skrojona, napisana z rozmachem, wielowątkowa opowieść o błędach, z których wcześniej lub później trzeba się rozliczyć, o grzechach, za które trzeba odpokutować i tajemnicach, które zżerają sumienie niczym cholerne raczydło. Właściwie całą historię spinają relacje między trzema rodzinami. Te relacje sprawią, że prosta historia stanie się zagmatwana, zostanie zamknięta w kokonie kłamstw i sekretów, a na jej wyjaśnienie przyjdzie poczekać zainteresowanym aż trzydzieści lat.
 
Fabuła i kryminalna intryga, to niezaprzeczalnie mocne strony tej powieści, ale Zmora, to także pełnokrwiści bohaterowie. Główną rolę gra tu Kama Kosowska, kobieta przed czterdziestką, bezrobotna dziennikarka, typ „dziewczyny z sąsiedztwa” z lekką nadwagą. Polubiłem ją już na samym początku. Kama, to fajna babka, choć cały czas zmaga się z duchami przeszłości, a konkretnie z wydarzeniami z lata 1986. Właściwie prawie wszyscy bohaterowie tej historii żyją z piętnem '86 roku, ale rozdziały z Kamą utrzymane są w narracji pierwszoosobowej, więc siłą rzeczy dokładniej poznajemy jej myśli i uczucia. Przyboczną naszej bohaterki, jest Aldona Terlecka – naczelna tygodnika Echa Torunia – znana Czytelnikom, chociażby z Koszmarów. Przyjaciółki mają zupełnie inne charaktery, ale przecież nie od dziś wiadomo, że przeciwieństwa się przyciągają, a zatem te dwie (wciąż) młode damy, tworzą zgrabny i przyjemny w odbiorze duet.
 
Główną postacią męską jest natomiast, wspomniany już przeze mnie komisarz Lesław Korcz – postać, którą też można polubić. Na pewno nie jest tak gburowaty jak Bernard Gros czyli główny bohater serii chełmżyńskiej Roberta Małeckiego. Lesław (świetne imię), to gliniarz, któremu nadal się chce i na pewno nie jest jeszcze zmęczony życiem. To świetny śledczy, który węszy, pyta i analizuje. Prywatnie, nie jest jakoś szczególnie przetrącony, chociaż ma pecha do kobitek o imionach zaczynających się literą A.
 
Zmierzając do brzegu, powiem Wam, że Zmora, to jedna z najlepszych (o ile nie najlepsza) powieści Roberta. Tę książkę, po prostu czyta się z wypiekami na twarzy. I to od początku do końca. To także jedna z tych historii, która zapada w pamięć i skłania do refleksji. Jakich? To byłoby już spoilerem, a zatem w tym miejscu zakończę i... gorąco zachęcam Was do lektury.
 
ISBN: 978-83-66736-19-1
wydawca: Czwarta Strona
ilość stron: 446
rok wydania: 2021
oprawa: miękka
 
Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona
za udostępnienie egzemplarza książki.



5 kwietnia 2021

Pomnik Helios

Stare Miasto » Plac Rapackiego (deptak przed Collegium Maximum)
📂 12/2021 (381)
Z pewnością każdy z Was wielokrotnie mijał pomnik stojący nieopodal Collegium Maximum. Starsi torunianie powinni pamiętać okoliczności powstania i ustawienia owej instalacji, dla urodzonych w latach '70 i później to już wyłącznie historia. Pomyślałem jednak, że warto ją zaprezentować. Oczywiście nie jest jakoś szczególnie porywająca i na pewno nie burzliwa. To raczej historyczna ciekawostka, ale przecież właśnie z takich w dużej mierze składa się blog Po Toruniu. A zatem...
projekt pomnika, rok 1972
Cofnijmy się w czasie. Jest rok 1973. Od dwóch lat I Sekretarzem jest Edward Gierek, a nad Toruniem pieczę sprawuje towarzysz Tadeusz Konarski. W mieście dużo się buduje, przede wszystkim osiedla z wielkiej płyty i wielu torunian już nie może się doczekać, kiedy wprowadzi się do swojego wymarzonego M. Nowe mieszkania były jak woda na młyn dla komunistycznej propagandy, podobnie jak – ogłoszony przez UNESCO – Rok Kopernikański, który przypadł właśnie na rok 1973. Już dwa lata wcześniej zaczęto planować "imprezę urodzinową" wielkiego astronoma, bo w końcu pięćset lat kończy się raz w ży... Zaraz, chwila w jakim "ży"? Przecież w '73 Kopernik od 430 lat już nie żył. W sumie racja, ale impreza i tak się odbyła. A właściwie szereg imprez rozłożonych na cały rok. Toruń sporo na tym wszystkim zyskał. Władza centralna sypnęła groszem, dzięki czemu mogliśmy poddać renowacji część zespołu staromiejskiego, na czele z Domem Mikołaja Kopernika, w którym utworzono Muzeum, z kolei na Bielanach zbudowano Miasteczko Akademickie. W tym samym roku powstało także szereg instalacji artystycznych, które rozlokowano w bliskim sąsiedztwie Starego Miasta.
lata '80
Jedną z takich właśnie instalacji jest pomnik/rzeźba Helios autorstwa poznańskiego artysty Józefa Kopczyńskiego. Kopczyński urodził się w roku 1930 w Żninie. W drugiej połowie lat '50 ukończył Wydział Rzeźby w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu. W 1964 roku został wykładowcą na swojej Alma Mater, a w 1972 otrzymał stopień docenta etatowego. Mniej więcej w tym czasie powstał projekt rzeźby Helios. Wraz z kilkoma innymi dziełami różnych artystów miała wypełnić miejską przestrzeń i na trwałe ją upiększyć. Z tą trwałością nie było za dobrze, bo zachowały się tylko dwa tego typu obiekty. Motywem wspólnym był kosmos. W rzeźbie Kopczyńskiego widzimy wykonaną z brązu artystyczną wizję układu heliocentrycznego. Na granitowym cokole z kolei, który obecnie jest niemal niewidoczny, możemy przeczytać łacińską sentencję: Sol omnia regit czyli Słońce wszystkim włada, albo – jak podpowiedział mi translator google – Słońce prowadzi.
lata '80
Wracając jeszcze do Józefa Kopczyńskiego – twórca równolegle z pracą dydaktyczną (w 1974 r. został prodziekanem Wydziału Rzeźby), robił karierę artystyczną. W swoim dorobku miał m.in.: pomnik Mieszka I i Bolesława Chrobrego w Gnieźnie, fontannę w Parku Marcinkowskiego oraz ołtarz w kościele oo. Dominikanów w Poznaniu. Związki Kopczyńskiego z Toruniem ograniczyły się właściwie tylko do pomnika Helios, chociaż pośrednio był jeszcze jeden epizod i to wcześniejszy niż ten opisany w niniejszym tekście. Otóż w 1971 roku rzeźbiarz wraz z zespołem wystartował w konkursie na pomnik Mikołaja Kopernika we Fromborku. Niestety, albo stety (co kto woli) projekt Kopczyńskiego i s-ki zgarnął tylko III nagrodę i w Roku Kopernikańskim na fromborskim Wzgórzu Katedralnym odsłonięto dzieło Mieczysława Weltera.
 
Autora pomnika Helios nie ma już wśród nas. Rzeźbiarz zmarł w 2006 roku i spoczywa w Alei Zasłużonych cmentarza na poznańskim Miłostowie.

Źródła:
Katarzyna Kluczwajd – AStronomiczna orbita (SHS, 2016); Tadeusz Zakrzewski – Propozycje dla Torunia [w:] Rocznik Toruński, Tom 7 (ToMiTo, 1972); Nagroda artystyczna 2001 [w:] kulturapoznan.pl; O życiu kulturalnym w Toruniu w latach 1945-1985 (TTK, 1989); Toruń. Portret miasta (Arkady, 1988).