ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciekawostki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciekawostki. Pokaż wszystkie posty

24 kwietnia 2020

Wieża widokowa

Kaszczorek » ul. Wygoda
✔️ 16/2020 (350)
Na wschodnich rubieżach Torunia, tuż przy granicy miasta, którą w tym miejscu wyznacza Drwęca, w pierwszym kwartale 2020 roku wyrosła drewniana wieża widokowa. To pierwsza tego typu budowla w naszym mieście i kolejny zrealizowany projekt w ramach Budżetu Obywatelskiego (daw. Partycypacyjnego).

Wieża widokowa została wpisana na lokalną listę projektów na rok 2018. Pomysłodawcą był społecznik z Kaszczorka – Pan Rafał Kmieć, który chciał, aby konstrukcja powstała przy ul. Międzyrzecze, w miejscu, skąd byłby przepiękny widok na malowniczo wijącą się Drwęcę. Pierwotnie wieża miał liczyć około 9,5 metra wysokości i faktycznie pierwsze wizualizacje pokazywały imponującą konstrukcję wyposażoną w cztery przestronne platformy na różnych poziomach (zobacz grafikę poniżej). Urzędnicy miejscy zwlekali jednak blisko dwa lata z realizacją projektu. Po drodze zmieniono plan zagospodarowania przestrzennego, a ceny materiałów budowlanych poszybowały w górę. To pierwsze sprawiło, że wieża musiała być przeniesiona i w konsekwencji została zbudowana na Wygodzie, a to drugie, że musiała być mocno okrojona, aby koszt zmieścił się w zarezerwowanej na ten cel kwocie 55 tys. zł.
wizualizacja pierwotnego projektu | za: FB/Rafał Kmieć
Projekt wieży wykonał zespół architektów z firmy X-Bud, a budowę rozpoczęto w styczniu 2020 roku. Ostatecznie drewniana konstrukcja posiada dwie platformy i liczy nieco ponad 6 m wysokości. Nie oznacza to jednak, że możemy podziwiać widoki z sześciu metrów. No nie, tak dobrze nie jest. Najwyższy punkt widokowy znajduje się jakieś 3,5 m nad ziemią i bynajmniej nie widać stąd płynącej nieopodal Drwęcy. Co zatem można zobaczyć? Od wschodu panoramę Złotorii z wieżą kościoła św. Wojciecha, od zachodu polanę, na której często pojawiają się sarny i jelenie oraz panoramę Skarpy, od południa rozpościera się widok na park etnograficzny, a od północy widać tylko drzewa, za którymi płynie Wisła i wznoszą się ruiny zamku w Złotorii.

Wieża widokowa, pomimo okrojonej wersji, prezentuje się całkiem dobrze i szkoda tylko, że nie zdecydowano się ustawić jej w miejscu, skąd rozpościerałby się widok na rzekę. Dobrze, że chociaż możemy podglądać dzikie zwierzęta, choć aby móc to robić musicie wyposażyć się w solidną lornetkę, albo – jeśli fotografujecie – dobry teleobiektyw. Niestety, mój – a mam 300 mm – jest zbyt mały, aby z tej odległości zrobić dobre ujęcia.

Kończąc, chciałbym dodać, że sam pomysł budowy punktów widokowych uważam za bardzo dobry i mam nadzieję, że w przyszłości powstanie jeszcze nie jedna tego typu konstrukcja. Ale żeby to wszystko miało sens, lokalizacje muszą być bardzo dobrze przemyślane.

7 sierpnia 2019

📘#52: „Sekrety Torunia” – Krzysztof Halicki

✔️ WPIS NR 31 (308)/2019
Sekrety Torunia Krzysztofa Halickiego były przeze mnie długo oczekiwaną premierą. Pierwsze zapowiedzi wydawca zamieścił na swojej stronie już rok temu, ale że Księży Młyn słynie z tego, że miele powoli, jakoś nie powinno nikogo dziwić, że książka wylądowała w księgarniach dopiero latem 2019 r.

Na publikację składa się blisko czterdzieści rozdziałów. Każdy, to inna historia, a całość można sklasyfikować jako zbiór ciekawostek o Toruniu. I tutaj nasuwa się analogia do innej książki – Albumu toruńskiego Waldka Pankowskiego. Powiem więcej: niektóre historie nawet się dublują, jak chociażby ta o toruńskich sterowcach, o architekcie Kazimierzu Ulatowskim, o wybuchu trotylu na Podgórzu, o „bitwie” o kościół św. Józefa, itd. Oczywiście, byłoby to znacznie gorzej widziane, gdyby Album toruński wciąż był książką łatwo dostępną, ale czytając obie, czuję pewien niedosyt względem Sekretów i mam nieodparte wrażenie, że ich autor poszedł trochę na łatwiznę.
Do książki trafiły ciekawostki historyczne z różnych okresów dziejów Torunia. Mamy tu zarówno takie z czasów zaboru pruskiego, z lat II RP i PRL-u. Znajdziecie tu opowieści zarówno o ludziach, miejscach, jak i konkretnych wydarzeniach. Rozdziały zostały poświęcone m.in.: „Zofiówce”, zaginionej w czasie II wojny światowej figurce Madonny, czy wizycie Marszałka Józefa Piłsudskiego. Autor skupia się także na wydarzeniach sportowych, na sprawach kryminalnych oraz kwestiach obyczajowych. Porusza zarówno tematy wojskowe (lotnictwo, marynarka, gen. Zawacka), jak i filmowe (wytwórnia Marwin-Film, gorąca premiera „Ekstazy” w kinie Światowid). Jeden z rozdziałów poświęcony jest toruńskiemu Alowi Capone czyli Aleksandrowi Layerowi, którego postać zainspirowała mnie do napisania opowiadania W dawnych czasach. Tekst ten znajdziecie w zbiorze Martwi głosu nie mają.
Mimo niewielkiej objętości (książka ma tylko 160 stron) znajdziecie tu sporo informacji wygrzebanych z przeszłości Torunia. Każdy poruszany temat ilustrują liczne stare fotografie, choć ze względu na słabej jakości papier (dobry do tekstu, ale do zdjęć już niekoniecznie) raczej nie nacieszycie oczu. Szkoda, bo w innych seriach, Księży Młyn potrafił o to zadbać, a tu... No, ale podobno seria Sekrety już tak ma.

Powiem szczerze: lubię tego rodzaju publikacje – napisane zgrabnie i przejrzyście, bez profesorskiego zadęcia. Dzięki takim książkom historia Torunia staje się bardziej powszechna i to jest fajne. W przypadku Sekretów Torunia, jako minus, mogę wymienić jedynie wtórność kilku tematów, a także jakość druku. Może miałem pecha i trafił mi się jakiś felerny egzemplarz, ale na niektórych stronach czytelność tekstu pozostawiała wiele do życzenia.
Jeśli zatem jesteście głodni wiedzy o Toruniu, a nie siedzicie zbyt głęboko w jego historii, myślę, że ta książka może na chwilę ten głód zaspokoić. A jeśli ktoś jest łasy na prawdziwą ucztę, tego zapraszam na strony bloga Po Toruniu

No, i zakończyliśmy autoreklamą. 😉

ISBN: 978-83-7729-396-6
wydawca: Księży Młyn Dom Wydawniczy
ilość stron: 160
rok wydania: 2019
typ okładki: twarda

18 marca 2019

Kamienny Krąg

Grębocin Nad Strugą » ul. Olsztyńska 106
Prowadzę ten blog od pięciu lat i widziałem wiele dziwnych miejsc, które oferuje Toruń. Zaliczam je do naszych lokalnych osobliwości, choć czasami z pejoratywnym wydźwiękiem. Dlaczego? Bywa, że sprawiają wrażenie nieudanych eksperymentów architektonicznych; w innych przypadkach, może i początkowo są to fajne rzeczy, ale ludzie szybko się nimi nudzą, a potem teren przejmuje Matka Natura.

W tym tygodniu zabieram Was w jedno z takich miejsc. Jego historia zaczyna się w 2016 roku na lokalnej liście budżetu partycypacyjnego na rok 2017 dla okręgu Bielawy-Grębocin. Pozycja nr 6, identyfikator projektu: GB0047. W opisie czytamy:
Budowa repliki kamiennego kręgu jako uzupełnienia infrastruktury sportowo-rekreacyjnej (teren przy skrzyżowaniu ulic Olsztyńska / Przeskok). Koszt: 10 tys. zł.
Na liście było sześć projektów, na ten zagłosowało najmniej, bo tylko 237 mieszkańców. Mimo to wszedł do puli razem z trzema innymi pomysłami. Dwa odpadły z powodu wyczerpania środków. 
Mija rok. Jest początek września 2017 roku. Na skwerze między Olsztyńską i Przeskok panuje poruszenie. Grupka mieszkańców przyszła na otwarcie pierwszego w Toruniu Kamiennego Kręgu. Zjawił się nawet prezydent Zaleski, lokalny radiesteta machał wahadełkiem i wychwalał właściwości skał osadowych pochodzenia polodowcowego. Te trzynaście głazów ma rzekomo wywoływać dobrą i zdrową energię. Powiem Wam szczerze: nie znam się na tym, więc ciężko mi powiedzieć ile w tych kamieniach cudowności, a ile ślepej wiary w tę cudowność. Nie oceniam, nie krytykuję, tylko pokazuję. A chciałem pokazać Wam to miejsce już wcześniej. Widziałem zdjęcia z otwarcia w dniu otwarcia i wkrótce po tym planowałem tu przyjechać. Ale wiecie, jak to jest z planami – odłożyłem termin raz, potem drugi i w końcu zapominałem na... prawie półtora roku. W Kamiennym Kręgu zjawiłem się na początku lutego 2019 roku i zastałem obraz zgoła inny, niż ten zatrzymany w kadrach z września 2017 roku.
Toruńskie Stonehenge, to dziś miejsce bardzo zaniedbane. Po drewnianych ławkach zostało tylko wspomnienie, Kamienny Krąg zarósł chwastami, tablica informacyjna wprawdzie jeszcze stoi, ale została już pomazana, podobnie jak największy z głazów. Nie wygląda to najlepiej. Chociaż z drugiej strony jeszcze nie wszystko stracone. Nowe ławki, trochę czyszczenia, pielenia i koszenia, i miejsce mogłoby znów wyglądać ładnie, a nawet stać się wizytówką Grębocina Nad Strugą – ciekawostką, do której ściągaliby mieszkańcy z innych dzielnic. Trzymam kciuku, za to miejsce, bo lubię osobliwości, poza tym – sami powiedzcie – trochę szkoda tych dziesięciu kawałków, nie?