ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

8 października 2019

Schron przeciwatomowy

Na Skarpie » ul. Leona Raszei 1
✔️ WPIS NR 42/2019 (319)
Jest początek lat '80. Na wschodnich rubieżach Torunia wyrasta jedno z największych osiedli w mieście – Na Skarpie, mylnie nazywane Rubinkowem III. Dzielnica wieżowców i bloków z wielkiej płyty, jak każde inne duże blokowisko w socrealizmie, musiało być samowystarczalne. Powstały więc liczne punkty usługowe, pawilony handlowe, rynek, przychodnia, kościół oraz szkoły. Pierwszą podstawówką była „osiemnastka”, potem „dwadzieścia osiem”, a pod koniec dziesięciolecia, przy dzisiejszej ulicy Raszei zbudowano „trzydziestkę”. Budynek jest bardzo podobny do dwóch wyżej wymienionych i na pierwszy rzut oka niczym specjalnym się nie wyróżnia. Ma jednak swoją tajemnicę, ukrytą kilka metrów pod ziemią. Panie i Panowie, oto jedyny znany mi w Toruniu schron przeciwatomowy. 

Końcówka lat '80, to schyłek zimnej wojny. Oczywiście ani władze ZSRR, ani tym bardziej państw Układu Warszawskiego jeszcze nie zdawały sobie sprawy z tego, że koniec tej nieformalnej wojny jest bliski, wszak wyścig zbrojeń jeszcze się nie skończył, a żelazna kurtyna, to nie byle szmata, którą od tak można zerwać. Strach przez USA i NATO, nadal był obecny, przede wszystkim wśród dowódców państw zależnych od Rosji, w tym i polskich. Z tego strachu zrodził się w umysłach wojskowych plan budowy wielkiego tajnego podziemnego kompleksu o powierzchni blisko 800 m2. Ukryty kilka metrów pod salą gimnastyczną toruńskiej Szkoły Podstawowej nr 30 (obecnie III LO), dla kilkuset torunian, miał stanowić schronienie w czasie nuklearnej zagłady.

Do schronu schodzi się przez szkolną piwnicę. Przez całe lata uczniowie, ale i nauczyciele nie mieli pojęcia co znajduje się pod ich stopami. Niepozorne metalowe drzwi kryją klatkę schodową. Schody są dość strome, betonowe i biegną kilka metrów pod poziom piwnicy. Już z góry widać potężne hermetyczne wrota prowadzące do śluzy, następnie jest druga, a dopiero potem wejście do kompleksu, na który składa się główny korytarz, od którego odchodzą trzy boczne. Po obu stronach korytarzy są wejścia do większych i mniejszych pomieszczeń, niektóre mają hermetyczne drzwi i kolejne małe śluzy/przedsionki. Pomieszczeń jest około trzydziestu. Biorąc pod uwagę wielkość obiektu, czyli te 800 m2, schronienie mogło tu znaleźć co najmniej pół tysiąca ludzi. 

O schronie przeciwatomowym wiedziałem od połowy 2015 r., czyli  od pierwszej wizyty w tym miejscu. Wówczas, podziemiami ponownie zaczęło interesować się wojsko (to zapewne z tego okresu pochodzi nowa instalacja elektryczna). Większość pomieszczeń była jednak zamknięta na głucho, poproszono też, aby nie publikować zdjęć oraz nie zdradzać nikomu lokalizacji. Obiekt wciąż miał być tajny, choć ta tajność była nieco iluzoryczna. Ale dobrze się stało, że wtedy – cztery lata temu – nie zrobiłem z tego wpisu. Pomijając zamknięte pomieszczenia, mój ówczesny sprzęt miał pewne – nazwijmy to – ograniczenia techniczne. Poza tym, nie chciałem wylądować w ciasnym pomieszczeniu ze smutnymi panami z SWW i tłumaczyć im, że nie pracuję dla Putina, który wówczas od jakiegoś roku przeżywał kryzys wieku średniego, co odbiło się na mieszkańcach Krymu, potem był Donbas i prężenie przed Europą – podrasowanych w photoshopie – muskułów. W każdym razie dobrze się stało, że ten temat nie poszedł na blogu wcześniej. I pewnie nie poszedłby wcale, gdyby nie Marcin Orłowski, który zaprosił mnie na ponowne zwiedzanie.

Co tu dużo pisać – schron, pomimo że to tylko gołe, żelbetowe ściany, robi spore wrażenie. Plotka głosi, że miał tu być podziemny szpital, ale ja w to nie wierzę. Układ pomieszczeń, szerokość korytarzy... No jakoś nie pasuje mi to na placówkę medyczną, nawet jeśli przyjmiemy, że miała to być wersja postapo. Niestety, z wyposażenia zostały tylko zbiorniki na wodę, wyprodukowane w 1989 roku przez Fabrykę Urządzeń Wodnych i Wiertniczych „Prodwodrol” w Sulechowie. 

Schron nie jest już własnością wojska. Z tego co się dowiedziałem, obecnie znajduje się pod opieką dyrekcji szkoły. Ale tylko chwilowo. Docelowo ma być tu przeniesione Archiwum Państwowe, być może chodzi o oddział w dawnym kinie „Flisak” na Podgórzu, ale póki co, to tylko domysły. Ale możemy spodziewać się, że wkrótce do historii tego miejsca zostanie dopisany kolejny rozdział.