Podgórz.
Gdy Stare Miasto miało kina „Kopernik”, „Grunwald”, „Orzeł” i inne, na Podgórzu był „Flisak” – największe kino na lewobrzeżu, świetnie wyposażone, ale już od samego początku skazane na klęskę. Dlaczego?
Gdy Stare Miasto miało kina „Kopernik”, „Grunwald”, „Orzeł” i inne, na Podgórzu był „Flisak” – największe kino na lewobrzeżu, świetnie wyposażone, ale już od samego początku skazane na klęskę. Dlaczego?
Sobota była mroźna, ale zgromadzeni na rogu ulic Idzikowskiego i Armii Ludowej torunianie, w ogóle nie czuli chłodu. Owszem, zacierali ręce, niektórzy nawet podskakiwali, ale robili to bardziej ze zniecierpliwienia, niż z autentycznej potrzeby rozgrzania się. Ich wewnętrznym piecykiem było podniecenie, spowodowane otwarciem nowej świątyni X Muzy. Zebrani czekali przed kinem, aż drzwi się otworzą i będą mogli wejść do środka na inauguracyjny seans.
To było 4 stycznia 1969 roku – dzień otwarcia Kina „Flisak”, wówczas najnowocześniejszego kina w Toruniu, a jednocześnie największego na lewobrzeżu, z widownią na 420 miejsc. Radość mieszkańców Podgórza, ale i Stawek czy Rudaka, a nawet oddalonych nieco bardziej Czerniewic, była zrozumiała, lecz szybko zgasła.
kino "Flisak", lata 60/70 (źródło: Facebook) |
Projekcja brytyjskiej komedii przygodowej z 1965 roku „Ci wspaniali mężczyźni w swych latających maszynach”, zainaugurowała działalność „Flisaka”. Niestety, pierwszy seans okazał się klapą i to – bynajmniej – nie z uwagi na niską frekwencję (ta przyszła dopiero później), a z powodu kłopotów technicznych. Podobno taśma z filmem rwała się około ośmiu razy, przez co trzeba było przerywać seans. Film – o ile go cenzura nie okroiła – powinien trwać blisko 140 minut, w tym było co najmniej osiem pauz technicznych… Nie, no bez jaj, tak często to nawet Polsat nie przerywa filmów reklamami. Nic więc dziwnego, że niektórzy widzowie dopominali się o zwrot pieniędzy za bilet.
Jak już wspominałem „Flisak” był całkiem nieźle wyposażony: duża sala, nowoczesny projektor, przestronny westybul ze stolikami i miękkimi fotelami. Wszystko pachniało nowością i – jak na tamte czasy – było ładne. Mieszkańcy Torunia szybko jednak przekonali się, że nowe kino, nie będzie oferowało ani premier, ani nowości. Wszystko przez decydentów, którzy zakwalifikowali „Flisaka” do kin drugiej kategorii. Czy było to podyktowane lokalizacją, niewiedzą, czy złą wolą urzędników odpowiedzialnych za kinematografię, ciężko stwierdzić. W efekcie, do kina na Stawkach trafiały filmy już ograne i przejedzone przez publiczność w innych kinach. Nic więc dziwnego, że rzadko kiedy na sali był komplet publiczności.
poczekalnia kina "Flisak", lata 60/70 (źródło: "filMOWO-kiNOWA orbita" K. Kluczwajd) |
Mimo problemów z frekwencją, seanse we „Flisaku” odbywały się dwa razy dziennie: o 17 i 19:30, dodatkowo w każdą niedzielę o 11 wyświetlano filmy dla dzieci. Co ciekawe: w poniedziałki i czwartki załoga miała wolne, a budynek był zamknięty na cztery spusty. I tak to się kręciło do 1993 roku. Później miasto stwierdziło, że nie będzie dokładać do nierentownego interesu i budynek przekazało Archiwum Państwowemu, które wprowadziło się już na początku 1994 r. Pracownicy archiwum niezbyt cieszyli się z takiej miejscówki. Trzeba było poświęcić sporo czasu i środków, aby dostosować gmach do nowego celu. Dziś w dawnej sali kinowej stoją regały z archiwaliami, kasy biletowe zniknęły, podobnie jak przeszklona część parteru i pierwszego piętra.
„Flisak” nie jest jedynym kinem, które zniknęło z mapy Torunia. W historii miasta było ich całkiem sporo, a pisze o nich Katarzyna Kluczwajd w książce „kiNOWO-filMOWA orbita” (4 część serii „Toruń SPACErkiem"). O publikacji już niebawem przeczytacie na blogu „Po Toruniu”. Na Stawkach jest dużo więcej ciekawych adresów do odkrycia, o niektórych z nich napiszę w najbliższej przyszłości, a tymczasem polecam Wam spacery po lewobrzeżu. Oczywiście w realu, bo to największa frajda.
moja autorska landrynkowa foto-wariacja |
L O K A L I Z A T O R
zobacz całą mapę "Po Toruniu" >>> |