ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

20 września 2017

Park Etnograficzny w Kaszczorku

Są takie miejsca w Toruniu, które przenoszą nas nie tylko w czasie, ale i w przestrzeni. Jednym z nich jest Park Etnograficzny w Kaszczorku. Na co dzień niedostępny dla tych, co chcieliby go zwiedzić indywidualnie, a szkoda, bo kryje się tu wiele skarbów wartych zobaczenia.

Stoję przy ulicy Turystycznej. To główna arteria Kaszczorka, droga wypadowa z miasta, trasa, którą codziennie pokonują setki osób mieszkających na wsi, a pracujących w mieście. Nieopodal Drwęca wyznacza granicę między Toruniem a wsią Złotoria. Rower zostawiłem pod marketem z kwiatkiem w logo i próbuję przejść na drugą stronę jezdni. Nie jest to takie łatwe i trwa dłuższą chwilę. Przypomina mi się scena jednej z PRL-owskich komedii, nie pamiętam tytułu, ale pewnie to był któryś z filmów Barei, a może „Nie lubię poniedziałku” Chmielewskiego… W każdym razie w tej scenie facet robi sobie pasy z papieru toaletowego. Pomyślałem sobie, że byłoby szybciej cofnąć się, kupić w sklepie zgrzewkę papieru i zrobić to samo, co ten gość na filmie. Po kilkudziesięciu sekundach czekania i czajenia się, w końcu udaje mi się przejść. Oczywiście na dziko, bo pasów tu nie uwidzisz. 

Muzeum Etnograficzne po raz pierwszy w tym roku postanowiło udostępnić kaszczorkową ekspozycję szerszej publiczności. Przez cały lipiec i sierpień, w każdy czwartek i niedzielę od 10 do 16, można było zwiedzić Park Etnograficzny indywidualnie. Przed skansenem wita mnie piękna drewniana kapliczka przywieziona tu z Łąskiego Pieca – wsi w Borach Tucholskich. Brama jest otwarta, więc wchodzę.
Jeśli ktoś z Was sądzi, że drugi toruński skansen jest podobny do tego pierwszego – w centrum, to jest w błędzie. Tutaj, w Kaszczorku, stara zabudowa opowiada nam zupełnie inną historię. To historia Ziemi Chełmińskiej i ludzi pracujących na rzece. Centralnym punktem Parku jest chałupa, która pod koniec XVIII wieku została pobudowana przez rodzinę Wilmanowiczów. Był to najzamożniejszy ród w ówczesnej wsi Kaszczorek. Żyli z uprawy roli, hodowli zwierząt i rybołówstwa. Z całego gospodarstwa zachował się tylko ten dom, ale aby pokazać czteroboczną zagrodę, charakterystyczną dla XIX-wiecznej Ziemi Chełmińskiej, stodołę sprowadzono z Radowisk Wielkich, natomiast obora – to rekonstrukcja budynku z Rokitnicy. Jest tu też szopa na łodzie i wiata z drewutnią.
Druga część skansenu jest jeszcze ciekawsza. Za oborą rozciąga się polana, na której zobaczyć można obiekty związane z życiem i pracą ludzi na rzece. Stoją tu dwie barki. Pierwsza pochodzi z lat ’20 XX wieku i przed laty cumowała na toruńskiej Winnicy. Mieszkało na niej małżeństwo: on rybak, ona dama z dobrej rodziny. Klasyczny mezalians. Wewnątrz dwuizbowego „domku” wiszą fotografie, na których uwieczniono oryginalne umeblowanie, w tym duże lustro w przepięknej ozdobnej ramie. Szkoda, że nie zachowało się do naszych czasów.
Druga barka jest nieco starsza i znacznie większa. Pochodzi z roku 1912, z Fordonu. Należała do szypra Kazimierza Zielińskiego. Dom nawodny dosyć luksusowy: posiada trzy izby i dodatkowe pomieszczenie gospodarcze, a także balkon. Wewnątrz znajdziecie przykłady narzędzi do łowienia ryb, a także elementy wyposażenia łodzi i statków. Są też czerpaki, którymi piaskarze wybierali piach z dna Wisły.
Tuż obok stoi prom górnolinowy „Jan”, który jeszcze w 1993 roku kursował po rzecze Nogat w miejscowości Kępki pod Elblągiem. To, jak bardzo różni się od tego, który kursuje teraz w Nieszawie, widać gołym okiem. Nie tylko wyglądem, ale i rodzajem napędu. Przede wszystkim „Jan” był na uwięzi. Poruszał się po stalowej linie przerzuconej nad korytem rzeki. Początkowo nie miał żadnych silników, a jedynym napędem była siła rąk operatora.
Tę część ekspozycji zamyka tratwa flisacka z Drwęcy. A właściwie jedna z jej tafli. Zwykle cała tratwa składała się z około pięciu połączonych ze sobą elementów. Niektóre jednostki osiągały długość nawet 100 metrów. Taką tratwę, choć krótszą, mogliśmy zobaczyć na Festiwalu Wisły. Część prezentowana w Parku Etnograficznym, dodatkowo posiada mechanizm hamulcowy. Brzmi profesjonalnie, prawda? Ale wszystko sprowadzało się do drewnianego pala, który trzeba było wbić w dno rzeki oraz siły i sprawności flisaka. O wypadek było bardzo łatwo.
Ekspozycję zamyka wiata nadjeziorna z Czarliny. Znajdziemy pod nią bat piaskarski, a także łódź rybacką. Pod strzechą można było również suszyć sieci rybackie.
To chyba wszystko, co chciałem Wam pokazać. Mam nadzieję, że akcja indywidualnego zwiedzania będzie kontynuowana w kolejnych latach. Jeśli tak, to z pewnością poinformuję Was o tym na facebooku i twitterze.

L   O   K   A   L   I   Z   A   T   O   R
zobacz całą mapę "Po Toruniu" >>>