ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

16 marca 2020

Dawny salon Beverly Hills Video

Rubinkowo » Szosa Lubicka 111
✔️ 13/2020 (347)
Chyba się starzeję (też mi odkrycie, stary! ツ). Skoro bierze mnie na wspomnienia, to najwyższa pora zacząć rozglądać się za jakąś ładną kwaterą na cmentarzu. Żartuję. Oczywiście, że żartuję, ale ostatnio, przeglądając zgromadzone przed laty śmieci, które nie wylądowały w koszu tylko przez wzgląd na bliżej niesprecyzowany sentyment, natrafiłem na kasetę VHS. Chciałoby się napisać „starą kasetę VHS”, ale przecież wszystkie takie są. Na pierwszy rzut oka nic specjalnego: tekturowe pudełko, a w nim plastikowa obudowa z magnetyczną taśmą w środku. Ta kaseta niczym nie wyróżnia się spośród setek innych kaset, jakie w ciągu swojego życia miałem w rękach. Ale tylko na pierwszy rzut oka. Ten konkretny egzemplarz uruchomił wspomnienia z lat... młodości (tak, wiem, pogrążam się ツ).

Kaseta, która wyłoniła się z domowych zakamarków, niczym duch starego przyjaciela, włączyła wehikuł czasu, który każdy z nas ma w swojej głowie. W tym przypadku kołem napędowym były oznaczenia na pudełku, a konkretnie marka taśmy – Beverly Hills Video. Pamiętacie salon BHV przy Szosie Lubickiej? Właśnie o nim chciałbym dziś opowiedzieć.

Powszechność magnetowidów sprawiła, że w latach '90 sporo było w naszym mieście wypożyczalni. Ciasne i słabo zaopatrzone były niemal na każdym toruńskim osiedlu. Pod tym względem, Beverly Hills Video, to była nowa jakość – salon pełną gębą, przestronny i dobrze zaopatrzony, nie tylko w stare tytuły, ale przede wszystkim w nowości. Gdy po raz pierwszy przekroczyłem próg przybytku, w którym X Muzę brało się na wynos, miałem dwanaście lat. Był dokładnie 4 grudnia 1999 roku – trochę mroźny, ale nie pamiętam czy również śnieżny. Tego dnia do toruńskiego salonu przyjechał Cezary Pazura. Był twarzą sieci BHV i otwierał pewnie większość salonów w kraju. Na kasety weszła właśnie kontynuacja wielkiego hitu z 1997 roku czyli Kiler-ów 2-óch, a ja wciąż miałem w głowie (zresztą nadal mam, choć już nie w takich ilościach) cytaty z pierwszego Kilera. Tamtego dnia, po kilkugodzinnym staniu w kolejce, udało mi się zdobyć autograf ulubionego aktora, a także namówić tatę, aby zapisał nas do Beverly Hills Video. W tym momencie zaczęła się moja przygoda z poznawaniem kina.
Pierwszy salon BHV pojawił się w Warszawie w 1997 roku. W ciągu kilku lat otworzono ponad 50 punktów w całej Polsce. Właścicielem sieci był jakiś Amerykanin z dużą forsą. Musiał taką dysponować, skoro otworzył i wyposażył tyle salonów. Każdy z nich zajmował powierzchnię kilkuset metrów kwadratowych. Z początku wydawana była również bezpłatna gazetka – o ile dobrze pamiętam, ukazywała się raz w miesiącu i prezentowano w niej premiery i nowości. 

Początkowo salon przy Szosie Lubickiej był czynny od 9 do północy. I zdarzało się, że nawet przed zamknięciem po sali kręciło się sporo osób. Nowości wypożyczano na dobę, starsze filmy na trzy dni. Lubiłem brać te starsze. Tak właśnie poznałem klasykę kina i zakochałem się w takich obrazach jak Ociec chrzestny, Chłopcy z ferajny, Wściekły byk czy Kasyno. W pewnym okresie miałem też jazdę na stare horrory: Egzorcysta, Koszmar z ulicy Wiązów, W mroku pod schodami, Piętek trzynastego 4 (wcześniejszych, ani późniejszych części nie mieli), Halloween 6 (niestety była tylko szóstka, a zaległości nadrobiłem wiele lat później)... Wypożyczałem też polskie filmy: Psy, Ucieczkę z kina Wolność, Przesłuchanie... I to wszystko nim skończyłem szesnaście lat. Pamiętam jak robiłem sobotnie filmowe przedpołudnia. Wpadali do mnie dwaj najlepsi wówczas kumple. Razem szliśmy do wypożyczalni coś wybrać (najczęściej był to horror albo fantastyka), a potem „na chatę” konsumować kino. Fajne czasy.

Lata leciały, a ja dorastałem, a wraz z tym moim dorastaniem rozwijała się technika. Na moich oczach DVD wypierało VHS. Widziałem upadek tego nośnika, również z perspektywy klienta BHV. Na półkach, grube pudełka od kaset zostały zastąpione cienkimi od płyt. Stało się to stopniowo, ale w końcu taśmy zupełnie zniknęły z salonu. To zniknięcie nie było dla mnie takie bolesne. Już wtedy miałem swój odtwarzacz DVD (najpierw w komputerze, a potem już stacjonarny – do telewizora) i doceniałem jego wyższość nad starymi magnetowidami. Bo i kto nie doceniał, skok jakościowy był przecież ogromny. Poza tym BHV wyszło naprzeciw tym, którzy jeszcze nie zaopatrzyli się w sprzęt i zaczęli wypożyczać własny. Tak, razem z płytą można było pożyczyć także odtwarzacz.

Ale – pojadę teraz wytartym frazesem – wszystko co dobre kiedyś się kończy. Pewnie ekonomiści daliby na ten temat profesjonalny wykład, a może nawet i cały cykl wykładów, ale gdy pierwsza dekada XXI wieku dobiegała końca, chyba każdy zorientował się, że świat techniki mocno przyspieszył i... staniał. Odtwarzacze DVD stały się powszechne, podobnie jak coraz szybszy internet w naszych domach. To z kolei upowszechniło mniej i bardziej legalne portale, za pośrednictwem których można było oglądać/ściągać filmy. A potem szturm przeprowadzili wydawcy kolorowych gazet. Pamiętacie, gdy do takich tytułów jak Gala, Viva czy inne dodawali płytki z filmami? Za dychę czyli w cenie wypożyczenia płyty z BHV, można było mieć niekiedy naprawdę przyzwoite produkcje. Między innymi to przyczyniło się do upadku miesięcznika Cinema, którego redaktor naczelny stanął okoniem i nie miał zamiaru dodawać do swojego czasopisma żadnych płyt z filmami. W 2007 roku miesięcznik został zamknięty. Podobnych skrupułów nie miał redaktor – wydawanego od 1946 r. – magazynu Film. Tam od jakiegoś czasu pojawiały się płytki, głównie z klasyką, ale to było tylko odwlekanie nieuniknionego. Bo wszystko było w sieci: recenzje i opisy filmów, doniesienia ze świata gwiazd, ale i same filmy również. Gazeta upadła w 2013 roku.

Ten upadek było też widać w salonach Beverly Hills Video. Już wtedy nie zaglądałem tam tak często jak kiedyś, chociaż zdążyłem jeszcze założyć swoją własną kartę, którą zachowałem do dziś. Ale druga dekada XXI wieku dla BHV była powolną agonią. Przypominało to raka, albo rdzę pożerającą kawał blachy. Zaczęło się niepozornie od skrócenia godzin otwarcia. Od 10 do 23, od 10 do 22, od 11 do 22, od 12 do 21, itd. W salonie pojawiły się stojak z gazetami, lodówka z napojami, półka z przekąskami, wreszcie stworzono – ukryty za parawanem – dział filmów porno. Potem salon zaczął się kurczyć. Najpierw o 1/3, potem o połowę. A pod koniec zrobiło się tam ciaśniej niż w tych starych wypożyczalniach działających przy marketach.

Wtedy wpadałem już tam bardzo rzadko, ale przy każdej wizycie czułem niemały szok. Z wielkiego salonu zrobiła się mała klitka przypominająca spożywczy z filmami. Ale mimo tych wszystkich symptomów zamknięcie całej sieci i to z dnia na dzień, było wielkim zaskoczeniem. Ludzie nie zdążyli nawet oddać filmów, które wypożyczyli. 20 maja 2013 roku sieć Beverly Hills Video zamknęła wszystkie swoje punkty. Było ich wówczas pewnie koło 40. Na stronie BHV wisiała informacja, a właściwie prośba, aby wypożyczone płyty odsyłać na warszawski adres. Ciekawe ile osób to zrobiło? Co ciekawe, miesiąc później został skasowany – wspomniany wyżej – miesięcznik Film. Nieszczęścia jednak chodzą parami.

Przygotowując niniejszy wpis musiałem trochę pogrzebać w swoich starych zdjęciach. Na szczęście na kilku ujęciach (wszystko pochodzą z 2010 r.) widać szyld BHV, choć nigdy nie było moją intencją fotografowanie tego miejsca. Odszukałem też moją starą kartę członkowską i filmik, na którym „występuję” razem z Cezarym Pazurą. Zamieszczone tu screenshoty pochodzą z nagrania VHS, więc nie porywają jakością, mimo to, to świetna pamiątka, ale i kawałek historii.