ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

23 listopada 2020

Mural „Kobiety Toruńskiej Niepodległości”

Rubinkowo » ul. Jamontta 2
📂 31/2020 (365)
Na początku listopada (2020) na Rubinkowie odsłonięto nowy mural. Dzieło powstało w ramach miejskich obchodów setnej rocznicy odzyskania przez Toruń niepodległości i upamiętnia cztery torunianki, które przyczyniały się do kultywowania polskości w latach zaboru pruskiego, a także brały aktywny udział w „budowaniu” Torunia po 1920 roku.

Autorem muralu „Kobiety Toruńskiej Niepodległości” jest wrocławski artysta Dawid Celek, z kolei wykonawcą została warszawska firma Bit-o-Magic s.c. Na obrazie wielkości 300 mkw, widzimy cztery kobiety: Helenę Piskorską, Halinę Urbańską, Wandę Szuman oraz Helenę Steinbornową, a także historyczną panoramę Torunia z wyraźnie zarysowaną zabudową portową w miejscu dzisiejszego Bulwaru Filadelfijskiego.

Helena z matką Zofią | za: Życie polskie
Torunia w ostatnich latach
zaboru pruskiego

No dobrze, to teraz kilka zdań o bohaterkach muralu. Zacznijmy od Pani, która jest najwyżej. To Helena Piskorska, urodzona 9 września 1895 roku w Gnieźnie. Do Torunia przeprowadziła się około roku 1913. Tuż po wybuchu I wojny światowej mocno zaangażowała się w pomoc Polakom cierpiącym biedę. Zresztą, gdy prześledzimy życiorysy wszystkich czterech Pań, to właśnie pomoc innym połączyła ich losy. Helena pomagała w zbieraniu żywności, odzieży i pieniędzy dla bezdomnych. Mając zaledwie dwadzieścia lat została redaktorką i wydawcą pisma „Żebraczek Bezdomnych”, z którego dochód był przekazywany na cele charytatywne. Angażowała się również w pomoc osieroconym dzieciom i wiele z nich ocaliła przed niechybną germanizacją. Już w wolnej Polsce, została nauczycielką historii w Miejskim Gimnazjum Żeńskim w Toruniu, a w latach '30 XX wieku całkowicie poświęciła się archiwistyce. Gdy wybuchła II wojna światowa Niemcy aresztowali Ją i uwięzili w Forcie VII, a następnie wygnali z Torunia do Generalnej Guberni. Do miasta wróciła dopiero po wojnie i od razu zajęła się odbudową Archiwum Miejskiego, w którym przepracowała do emerytury, czyli do roku 1960, zmarła prawie czternaście lat później, 19 grudnia 1973 roku.

H. Urbańska | za: Życie polskie
Torunia w ostatnich latach
zaboru pruskiego
Kolejna nasza bohaterka to Halina Urbańska, chyba najmniej znana z całej czwórki. Ta rodowita torunianka, przyszła na świat 28 maja 1891 roku. Od roku 1915 uczyła języka polskiego na tajnych nauczaniach w szkółkach polskich i na kursach dla dorosłych. Ponadto udzielała się w organizacjach pomocowych dla ofiar wojny. W 1918 roku, gdy doszło do połączenia wydzielonej agendy Towarzystwa Czytelni Ludowych z biblioteką Towarzystwa Czytelni Kobiet i biblioteką Towarzystwa Przemysłowego, powstała instytucja TCL Zjednoczone Czytelnie i na jej czele – z inicjatywy Steinbornów – stanęła Halina Urbańska. Po powrocie Torunia do odrodzonej Polski, otworzyła własną księgarnię o dźwięcznej nazwie „Stella”. Znajdowała się przy Szerokiej 26 i jej właścicielka również tam kontynuowała działalność społeczną, organizując m.in. zbiórki żywności, leków, a także książek dla pacjentów toruńskich szpitali i żołnierzy powracających z wojny. Jakiś czas później Halina dostała propozycję objęcia kierownictwa nad Biblioteką Towarzystwa Wiedzy Wojskowej oraz Biblioteką Wojskową Dowództwa Okręgu Korpusu VIII. Pracowała tam aż do września 1939 roku i wraz ze swoim księgozbiorem została ewakuowana do Warszawy. W okupowanej stolicy nie była już bibliotekarką. Dostała pracę w fabryce. Zmarła trzy lata później, w 1942, wycieńczona chorobą i ciężką pracą.

W. Szuman | za: Życie polskie
Torunia w ostatnich latach
zaboru pruskiego
Losy urodzonej 3 kwietnia 1890 r w Toruniu Wandy Szuman, w jakimś stopniu pokrywają się z życiorysami wszystkich Pań z rubinkowskiego muralu. Wanda swoją społeczną działalność zaczęła jako nauczycielka tajnych kompletów – uczyła dzieci robotników. W latach I wojny światowej pomagała bezdomnym oraz – w ramach Komitetu Niesienia Pomocy Ofiarom Wojny w Królestwie Polskim – sierotom ewakuowanym z terenów działań wojennych. Z roli nauczycielki i opiekunki sierot nie zrezygnowała również po tym, gdy Toruń wrócił do macierzy. Teraz kształciła nowych polonistów i przyszłe wychowawczynie ochronek, żłobków i przedszkoli. Propagowała adopcje, jako najlepszą formę opieki nad sierotami, uważała, że to wielka szansa na ich normalne życie. Od lat '30, aż do wybuchu wojny, była dyrektorką Katolickiego Seminarium dla Wychowawczyń Przedszkoli w Poznaniu. W czasie okupacji, ponownie zeszła do podziemia, aby dalej nauczać i pomagać. Pomagała m.in. rodzinom więźniów i ludziom wysiedlonym ze stolicy po powstaniu warszawskim. Gdy wreszcie wojna dobiegła końca, Wanda Szuman wróciła Torunia, aby zająć się tym, co robiła przed wojną – została nauczycielką w Liceum Wychowawczyń Przedszkoli i Pogotowiu Opiekuńczym. Na emeryturę przeszła w 1952 roku, ale nie oznaczało to, że całkowicie zaprzestała działalności. Nic z tych rzeczy! Poświęciła się pracy naukowej i opiece nad dziećmi z niepełnosprawnościami, a w latach '70 została prekursorką nowatorskiej metody rehabilitacyjnej polegającej na zaangażowaniu osoby niepełnosprawnej w pracę artystyczną. Została odznaczona m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, papieskim medalem "Pro Ecclesiae et Pontifice" oraz Orderem Uśmiechu. W lutym 1992 roku Rada Miasta przyznała Jej tytuł Honorowej Obywatelki Torunia. Zmarła dwa lata później –  1 grudnia 1994 r. Miała 104 lat.

H. Steinbornowa | za: Otton i Helena
Steinbornowie. Dobro Rzeczpospolitej -
najwyższym prawem
Czwartą i ostatnią bohaterką muralu na Jamontta 2 jest Helena Steinbornowa (z domu Kawczyńska), urodzona 10 lutego 1875 roku w Czarnkowie (wielkopolska). Do Torunia przyjeżdżała już w młodości, w odwiedziny do wujostwa. Jej wuj – Wincenty Kawczyński był właścicielem Apteki Radzieckiej. Swoje życie związała z Toruniem na dobre, gdy w 1899 poznała młodego lekarza Ottona Steinborna. Pobrali się rok później i właśnie przy boku męża rozpoczęła swoją działalność społeczną. Zaczęła od Towarzystwa Pomocy Naukowej dla Dziewcząt, potem było Towarzystwo Przemysłowców i Towarzystwo Śpiewacze „Lutnia”. Była doskonałą organizatorką, bardzo angażującą się w podejmowane przez siebie przedsięwzięcia, głównie kulturalne, ale nie tylko. Wybuch I wojny światowej sprawił, że jeszcze mocniej zaangażowała się w działalność społeczną i charytatywną. Przy czym była kobietą niezwykle obrotną, która potrafiła obejść niejeden przepis i wojskowe obostrzenia. Pracowała w organizacji dobroczynnej o nazwie „Wełnianki”, przez którą przewinęła się również Halina Urbańska i Wanda Szuman. „Wełnianki” szyły bieliznę dla żołnierzy-Polaków przymusowo wcielanych do armii pruskiej, ale i zajmowały się działalnością kulturalno-oświatową: nauczaniem języka polskiego i organizowaniem imprez charytatywnych. W tym wszystkim pomoc Heleny Steinbornowej była nieoceniona. Helena udzielała się też w harcerstwie i Towarzystwie Opieki nad Dziećmi, a także – wspólnie z Wandą Szuman – współtworzyła toruński oddział PCK. Gdy wynik wojny został przesądzony i było wiadomo, że Pomorze zostanie włączone w granice odradzającej się Rzeczypospolitej, Helena została zaproszona do zarządu Polskiej Rady Ludowej, a następnie wyznaczono Ją do powitania wojsk generała Hallera. W okresie międzywojennym, na skutek problemów ze zdrowiem, musiała mocno ograniczyć swoją działalność społeczną. Przez kilka lat pełniła funkcję prezesa Pomorskiego Okręgu Polskiego Czerwonego Krzyża i pomagała mężowi w tworzeniu Lecznicy Dobrego Pasterza. W drugiej połowie lat '30 związała się z Pomorską Rozgłośnią Polskiego Radia, w której miała swoją autorską audycję poświęconą historii Torunia i jego zabytkom (takie „Po Toruniu”, tylko w wersji audio ツ). Po śmierci Ottona, w 1936 roku, sytuacja materialna Heleny mocno się pogorszyła, co zmusiło ją do zmiany mieszkania na mniejsze. Jednak nie to było najgorsze. Kilka lat później, gdy wybuchła wojna, okupacyjne władze dokwaterowały Jej żołnierzy wermachtu. Mimo tego, pod niemieckimi nosami, prowadziła lekcje języka polskiego i historii dla młodzieży. Odważna kobieta! Po wojnie, choroba nie pozwoliła Jej wrócić do dawnej aktywności. Zmarła 23 października 1952 r. i została pochowana obok męża, na cmentarzu św. Jerzego.

Po latach Kobiety Toruńskiej Niepodległości, ponownie spotkały się (choć tylko na muralu), aby powspominać dawne czasy. Nie napiszę, że „dobre”, bo pewnie takie nie były. Dobre czasy nie wymagają bohaterstwa ani heroizmu, a przecież tymi cechami musiały wykazać się: Helena Piskorska, Halina Urbańska, Wanda Szuman, Helena Steinbornowa i setki, jak nie tysiące innych polskich kobiet, które miając dość ucisku i patrzenia na cierpienie innych, powiedziały DOŚĆ! i postanowiły działać. Naszym obowiązkiem jest pamięć o Ich poświęceniu. To naprawdę niewiele, a mural na Rubinkowie w tym pamiętaniu z pewnością nam pomoże.




Źródła: Helena i Otton Steinbornowie. Dobro Rzeczpospolitej - najwyższym prawem – Aleksandra Mierzejewska (MOT, 2018); Wybitny ludzie dawnego Torunia – Mieczysław Wojciechowski, Karola Ciesielska (PWN, 1982); Życie polskie Torunia w ostatnich latach zaboru pruskiego (1916-1920) – Tadeusz Zakrzewski (TTK, 1985); propertydesign.pl; spolecznicy-torunscy.pl; torun.pl.

16 listopada 2020

Willa Gustava Weesego

Rybaki » ul. Danielewskiego 6
📂 30/2020 (364)
W poszukiwaniu piernikowych śladów przeszłości, docieram na krótką i cichą uliczkę na granicy Bydgoskiego Przedmieścia i Rybaków. Danielewskiego jest ulicą zamkniętą, a zamyka ją wysoki biały mur, za którym rozciąga się cel moich poszukiwań – dawne królestwo byłego piernikowego króla Gustava Weesego juniora.

O rodzie Weese i o tym, jak stali się potentatami w branży piernikarskiej, pisałem przy okazji wizyty w Muzeum Toruńskiego Piernika, tak więc jeżeli jesteście zainteresowani tą historią, to zapraszam. Tutaj ominę genezę oraz początki i od razu przeniosę się do roku 1905. To właśnie wtedy, Gustav, którego przedsiębiorstwo od ładnych kilku lat przeżywało największy w historii rozkwit (w tym samym roku rozpoczęła się również budowa nowego fabrycznego kompleksu przy dzisiejszej ul. Żółkiewskiego), zdecydował się na zakup parceli przy świeżo wytyczonej ulicy Schmiedebergstrasse czyli dzisiejszej Danielewskiego. Pięć lat później udało mu się zatrudnić architektów renomowanej niemieckiej pracowni projektowej Saalecker Werkstätten z Saaleck w Saksonii-Anhalt.

Dwuskrzydłowa willa nawiązująca do pałacowego klasycystycznego baroku powstała w 1911 roku. Jeżeli coś czerpie z dawnych stylów architektonicznych, to znaczy, że jest to historyzm. Tak więc willa przy Danielewskiego mocno nam historyzuje. Od frontu znajduje się dziedziniec i skromna fasada. Skromna w porównaniu z tym, co widzimy od ogrodu. Tutaj dom prezentuje się dużo bardziej okazale i mi osobiście kojarzy się z Willą Tempskiego, która została wybudowana znacznie później, bo w 1926 roku. Również rozległy, tarasowy ogród – mimo upływu lat – robi imponujące wrażenie. Z willi rozpościera się widok m.in. na Port Zimowy, a pierwotnie również na Park Cegielnia, w którym to swoje kramy miała firma Weesego.

Weese najprawdopodobniej mieszkał w tym domu prawie do końca wojny, ale swoje piernikowe imperium sprzedał już w styczniu 1939 r. Lata '30 XX wieku nie były bowiem dla niego łaskawe: duża konkurencja a także światowy kryzys, wpędziły go w kłopoty finansowe. Nowym właścicielem fabryki została Spółdzielnia Spożywców RP „Społem”, a sam Weese wyjechał na moment z Torunia. Wrócił na początku II wojny światowej, aby objąć nadzorem swoją dawną firmę i wówczas najprawdopodobniej ponownie zamieszkał w swojej willi na Rybakach. Ostatecznie wyjechał pod koniec 1944 roku i osiadł gdzieś w Niemczech. Zmarł w 1959 roku.

W 1945 rezydencję przejął raczkujący Uniwersytet Mikołaja Kopernika i przekształcił ją w mieszkania dla profesorów. Mieszkała tu m.in. późniejsza twórczyni Muzeum Etnograficznego – Maria Znamierowska-Prüfferowa wraz z mężem. Później budynek przeznaczono na cele dydaktyczne. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat mieściły się tu m.in.: Katedra Zoologii i Instytut Geografii.

Do rejestru zabytków willa została wpisana dopiero w 2011 roku, a od 2017 jest siedzibą Kujawsko-Pomorskiej Okręgowej Izby Lekarskiej oraz Kujawsko-Pomorskiej Biblioteki Lekarskiej.

Bibliografia: Bydgoskie Przedmieście – Katarzyna Kluczwajd (Księży Młyn, 2019); PierniCZANa orbita – Katarzyna Kluczwajd (SHS, 2015); Sekrety Torunia – Krzysztof Halicki (Księży Młyn, 2019).

9 listopada 2020

Pomnik De revolutionibus

Bielany » ul. Gagarina 11

📂 29/2020 (363)
 
Dzielnica – czy jak kto woli osiedle – Bielany, przede wszystkim kojarzy się z rozległym kampusem UMK. Nic dziwnego, w końcu uniwersytecki kompleks zajmuje znaczny obszar tej części miasta. I właśnie tam dziś zajrzymy. Nie będziemy jednak specjalnie błądzić, od razu kierujemy się na Główne Forum Miasteczka Akademickiego. To właśnie tutaj znajdziemy odsłonięty w 1973 roku pomnik „De revolutionibus”.

Monument zaprojektował Witold Marciniak, który trzy lata później stworzył pomnik upamiętniający Samuela Bogumiła Lindego. Jest też twórcą obelisku „W hołdzie bohaterom Armii Czerwonej” z 1969 r., ale akurat w tym przypadku, to raczej nie jest powód do dumy. 

Artystyczną rzeźbę wykonano z czerwonego piaskowca. Składa się jakby z dwóch bloków, co ma nawiązywać do otwartej księgi. I faktycznie, to jest otwarta księga, bo gdy odczytamy tekst wykuty na zachodnim bloku – „De revolutionibus orbium coelestium” – wszystko stanie się jasne. Instalacja upamiętnia najsławniejsze dzieło toruńskiego astronoma Mikołaja Kopernika. Tak, zgadza się, chodzi o dzieło „O obrotach sfer niebieskich”. Publikacja po raz pierwszy została wydana w Norymberdze w 1543 roku, oczywiście po łacinie. Na pierwsze polskie wydanie nasi przodkowie musieli poczekać aż 311 lat. W roku 1973, kiedy to odsłonięto niniejszy pomnik, przypadły więc aż dwie rocznice. Przede wszystkim były to pięćsetne urodziny Kopernika, obchodzone w Toruniu z wielką pompą, ale też czterysta trzydziesta rocznica pierwszego wydania „De revolutionibus orbium coelestium”. Ciekawostką jest to, że dzieło Kopernika to jedna z najlepiej wycenianych przez antykwariuszy ksiąg. Jakiś czas temu, drugie wydanie „O obrotach sfer niebieskich” z 1566, zostało sprzedanie na aukcji w Krakowie za 103 tys. zł, a od 1999 roku rękopis widnieje na Międzynarodowej Liście Pamięci Świata UNESCO.

De revolutionibus orbium coelestium | za: Lfurter/wikimedia
W styczniu 2020 roku Miasteczko Akademickie zostało wpisane do rejestru zabytków, tak więc pomnik „De revolutionibus” jako część historycznego układu urbanistycznego, również stał się zabytkiem i został objęty ochroną konserwatorską.



MIEJSCE OZNACZONE NA MAPIE "PO TORUNIU"  ➡️