ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

29 października 2018

Pomnik Pamięci Ofiar Zbrodni Pomorskiej 1939 i tablice w Parku Pamięci

Jesteśmy na skwerze między ulicami Dąbrowskiego a Uniwersyteckiej. Po jednej stronie – Dworzec Autobusowy, po przeciwnej – Pałac Zdrowia. Ten drugi zbudowano w czasach, gdy Toruń był miastem stołecznym – stolicą województwa pomorskiego. Z kolei skwer przeszedł ostatnio rewitalizację i stał się Parkiem Pamięci. Pamięci o zbrodni, którą my – torunianie – oczywiście pamiętamy, choć kojarzymy ją bardziej lokalnie – przez pryzmat Barbarki oraz podtoruńskich lasów, w których możemy znaleźć symboliczne groby i monumenty upamiętniające cywilne ofiary niemieckich zbrodni. 

Odsłonięty 6 października 2018 roku Pomnik Pamięci Ofiar Zbrodni Pomorskiej 1939, ma nam do opowiedzenia historię morderstw dokonanych przez Niemców na Polakach i Żydach w pierwszych miesiącach II wojny światowej. Mówiąc o zbrodni pomorskiej, musimy mieć na uwadze nie tylko Barbarkę, ale i bydgoski Fordon, Piaśnicę, Karolewo, Rudzki Most i blisko 400 innych miast, miasteczek i wsi dawnego województwa pomorskiego, w których Niemcy zabijali Polaków.

Wróćmy na chwilę do Torunia i cofnijmy się w czasie.
Późnym popołudniem, 7 września 1939 roku, wojska Wehrmachtu wkraczają do Torunia Szosą Lubicką. Około godziny 18, na Rynku Staromiejskim, pod pomnikiem Kopernika zbierają się mieszkający w Toruniu Niemcy i zaczynają wznosić okrzyki na cześć Adolfa Hitlera. Armia „Pomorze” wycofała się z miasta dzień wcześniej, a ewakuacje urzędników i mieszkańców trwały od kilku dni. Polacy, którzy zdecydowali się zostać w mieście, byli zdani na siebie i łaskę okupanta. W tym drugim przypadku, właściwie nie było na co liczyć, bowiem niemiecki okupant nie miał litości. 

Tymczasem Zbrodnia Pomorska, o której ma nam przypominać pomnik w Parku Pamięci, rozpoczęła się już kilka dni wcześniej. 3 września we wsi Świekatowo w powiecie świeckim, Niemcy rozstrzelali 26 mieszkańców, następnego dnia w Serocku zamordowali 66 Polaków.

Głównym celem okupanta było odpolszczenie naszych ziem, a najszybszą i najskuteczniejszą metodą było ludobójstwo. Dla zwiększenia efektywności procesu „odpolszczenia”, 12 września 1939 roku powołano pluton egzekucyjny Einsatzkommando 16, składający się głównie z gdańskich funkcjonariuszy gestapo. Gdziekolwiek się nie pojawili, zostawiali po sobie trupy. Mordowali m. in. w Gdyni, Toruniu, Bydgoszczy czy Grudziądzu. Nie mniejszym zagrożeniem dla Polaków byli folksdojcze z Selbstschutzu, czyli paramilitarnej formacji złożonej z niemieckiej mniejszości zamieszkującej tereny II Rzeczypospolitej. W tym przypadku wróg miał twarz sąsiada; faceta, któremu Polak pożyczył pieniądze, a ten zamiast mu oddać, wpadł na pomysł, że przecież, gdy zabije wierzyciela, dług zniknie. Członkowie Selbstschutzu przy pomocy aparatu terroru, jaki przecież dzierżyli w swych łapach, załatwiali swoje prywatne sprawy, dawne zatargi i niesnaski. W Toruniu Selbstschutz sprawował pieczę nad obozem w Forcie VII, wskazywał tych, których potem wywożono i mordowano w lasach Barbarki. Bydgoskim odpowiednikiem Barbarki stała się Dolina Śmierci w Fordonie. Tam również, w egzekucjach Polaków brał udział miejscowy Selbstschutz.

Szacuje się, że od września do końca grudnia 1939 roku na Pomorzu Gdańskim zamordowano co najmniej 30 tysięcy osób, choć niektórzy historycy wspominają nawet o 50 tys. ofiar. Dla porównania w Okręgu Rzeszy Kraju Warty, śmierć poniosło 10 tys. Polaków, a w prowincji śląskiej 1,5 tys. Pisząc o Zbrodni Pomorskiej, musimy też wiedzieć, mieszkańców ilu miejscowości dotknęła ta zbrodnia. Niemiecki pochód śmierci przetoczył się przez 399 miast, miasteczek i wsi. Ich nazwy znajdziecie wykute na frontowej ścianie pomnika.

Sam pomnik zaprojektowany przez Zbigniewa Mikielewicza – twórcę pomnika Władysława Raczkiewicza, nagrobka generał Elżbiety Zawackiej czy instalacji Kargula i Pawlaka przed Cinema City oraz psa Filusia z ulicy Chełmińskiej – symbolizuje dom zniszczony/rozerwany przez pocisk. O frontowej ścianie już wspominałem, z kolei u podnóża monumentu znajdziecie płytę, pod którą umieszczono ziemię z dołów śmierci ze wszystkich 399 miejscowości. Ale Park Pamięci, to nie tylko pomnik, alejki i otaczający to wszystko drzewostan. To także kilka tablic również nawiązujących do Zbrodni Pomorskiej. Jedna z nich została poświęcona pomorskiemu Korczakowi, czyli doktorowi Józefowi Bednarzowi. Był dyrektorem Zakładu Psychiatrycznego w Świeciu. Ideologia nazistowska właściwie z automatu skazywała chorych psychicznie na śmierć. W idealnym świecie, w którym rządziła „rasa panów”, nie było miejsca dla obłąkanych. Niemcy mieli na to swój sposób, mało wyszukany, ale skuteczny – chorych psychicznie, po prostu rozstrzeliwano. Doktor Bednarz, mimo że mógł uciec, został ze swoimi pacjentami i zginął razem z nimi w październiku 1939 roku.

Kolejne tablice należą do pomorskich harcerzy, zamordowanych w czasie II wojny światowej oraz do wszystkich ofiar Zbrodni Pomorskiej 1939 – zbrodni nigdy nie rozliczonej, której sprawcy pozostali bezkarni, a część ich ofiar nigdy nieodnaleziona. 

Pomnik w Parku Pamięci, jako pierwszy przypomina, a niektórych dopiero uczy o masowych morderstwach dokonanych przez Niemców na Polakach i polskich Żydach, na terenie całego przedwojennego województwa pomorskiego. Tych, co chcą zgłębić temat, odsyłam do broszury historycznej wydanej przez IPN z okazji odsłonięcia monumentu – LINK.
Powiązane wpisy:

15 października 2018

Festiwal Kultury Popularnej DWUTAKT już 20 października [ZAPOWIEDŹ]

W najbliższą sobotę (20.10), już po raz piąty, wystartuje Festiwal Sztuki Popularnej DwuTakt. W tym roku tematem przewodnim wydarzenia jest cyberpunk, będzie o nim mowa w Sali Wielkiej Dworu Artusa, a w jego podziemiach – w Artus Cinema – zobaczycie filmy o tej tematyce. Gwiazdą tegorocznego DwuTaktu będzie Robert Adler – rysownik i scenarzysta.

Festiwal, to także gratka dla fanów komiksu. Superbohaterzy zawładną całą Salą Malinową, nie zabraknie wystąpień i prelekcji.
Z kolei Galerię Artus na I piętrze, przejmą „kryminaliści”. Strefa Kryminału, którą szczególnie polecam Waszej uwadze, zapowiada się szczególnie ciekawie. Wśród zaproszonych gości będą takie gwiazdy powieści gatunkowej jak: Wojciech Chmielarz, Marta Matyszczak czy Bartosz Szczygielski. I ja się tam pojawię, choć do gwiazdy mi daleko. :) Najpierw o 12 poprowadzę panel dyskusyjny Blogerzy w kryminale, czyli śledztwo w sprawie dobrych książek i seriali, a o 13 odbędzie się moje spotkanie autorskie, które łączy się z premierą książki Martwi głosu nie mają, czyli zbiorem 10 opowiadań kryminalnych z Toruniem w tle. Będzie oczywiście okazja do rozmowy o Toruniu i jego miejscu na literacko-kryminalnej mapie Polski. Spotkanie poprowadzi Robert Małecki.
Ale to nie wszystko. Miłośnicy mangi i anime oraz gier wszelakich, też poczują się usatysfakcjonowani, również dla nich przewidziano strefy tematyczne. Nie zabraknie także wystawy komiksu, a podczas festiwalu sprzedażą wydawnictw zajmie się Księgarnia Hobbit.

Szczegółowy program znajdziecie pod LINKIEM. Warto też zajrzeć i polubić festiwalową stronę na Facebooku oraz kliknąć i dołączyć do WYDARZENIA.

Mam nadzieję, że się zobaczymy.

5 października 2018

📘#42: „Piernikajki, czyli toruńskie piernikowe bajki (niekoniecznie dla najmłodszych)” – Katarzyna Kluczwajd

Toruń i pierniki są jak bracia syjamscy – nie wyobrażamy sobie, aby jeden istniał bez drugiego. Toruń kojarzy się z piernikami, a pierniki z Toruniem. I tak od wieków. To nikogo nie dziwi. Wszyscy wiemy, co to są Katarzynki i gdzie się je robi; kojarzymy takie nazwiska, jak Wesse czy Ruchniewicz. Wiemy, gdzie jest ulica Piernikarska, Piernikowa Aleja Gwiazd i Piernikowe Miasteczko; wiemy też, co się kryje pod adresami: Strumykowa 4 i Rabiańska 9. Pewnie większość z Was widziała też przepiękne drewniane formy wyeksponowane w Ratuszu Staromiejskim i Muzeum Historii Torunia... 

Ale ja właściwie nie o samych piernikach chciałem pisać, a o książce pachnącej cynamonem, imbirem i kardamonem. Nie, to nie jest książka zapachowa (a szkoda), ale wystarczy szczypta wyobraźni, aby zrobić sobie „smaka” i zacząć szukać najbliższego sklepu z produktami Fabryki Cukierniczej Kopernik. Bowiem Piernikajki najlepiej czytać w towarzystwie Katarzynek i kawy rozpuszczalnej. Książka nie jest przesadnie gruba, tak więc wystarczy kilogram pierników i ze dwa litry kawusi. Tak przygotowani możecie zabrać się do lektury.
Twórczynią Piernikajek, czyli toruńskich piernikowych bajek jest znana popularyzatorka historii Torunia – Pani Katarzyna Kluczwajd. Autorka, która ma na swoim koncie takie książki jak: Toruń między wojnami, Toruń, którego nie ma, czy serię przewodników Toruń SPACErkiem. Jest też blogerką, od kilku lat tworzącą Toruniarnię. Jednak Piernikajki znacząco odbiegają od tego, co stworzyła do tej pory. Chociaż, może nie do końca? Tutaj, podobnie jak w innych Jej publikacjach, pierwsze skrzypce gra Toruń. On zawsze jest najważniejszy, niczym centrum świata i wszechświata. Różnica polega na tym, że Piernikajki, to zupełnie inna forma opowieści o naszym mieście, jego historii i mieszkańcach. Bo w „toruńskich piernikowych bajkach” dzieje Torunia, przeplatają się ze współczesnością, legendami i wyobraźnią Pani Kasi.
W książce znajdziecie 36 krótkich opowieści, które są mieszanką wielu gatunków literackich. Choć dominuje tu fantastyka i opowiadania historyczne; znaleźć też można wątki kryminalne, te z gatunku grozy, a nawet... romantyczne. Poznacie m.in. alternatywną wersję legendy o smoku toruńskim, który miał krótki, acz owocny, romans z Oślicą-Pręgierzycą; a także historię Kopciuszka, czy raczej Kop(piernik)ciuszka, która na bal do Dworu Artusa poszła; czy o seansach spirytystycznych w Ratuszu Staromiejskim... A wszystko to zilustrowane licznymi zdjęciami.
Autorka pisze ze swadą i humorem, posługując się plastycznym językiem. Tworzy i wyciąga z odmętów przeszłości postaci barwne, charyzmatyczne, rządne przygód i z głową na karku... No, dobra, wyjątkiem jest tu burmistrz Roesner, ale jemu akurat głowę obcięto, na co nie miał wpływy. Niektórzy bohaterowie pojawiają się w kilku opowieściach, jak choćby TORaś czy Smok Czek (tego drugiego szczególnie polubiłem), ale tym, co spaja wszystkie historie, jest toruński piernik, bo w końcu to Piernikajki, w których każdy znajdzie coś dla siebie. Bo są tu opowiastki zarówno dla młodych, jak i starych pierników. Więc nie ważne do jakiej grupy się zaliczasz – ta książka jest dla Ciebie. 

ISBN: 978-83-8147-091-9
wydawca: Novea Res
ilość stron: 240 rok wydania: 2018
typ okładki: miękka ze skrzydełkami
cykl: Toruniajki (tom 1)