Stare Miasto to specyficzny obszar, na którym de facto rządzi konserwator zabytków. Właściciele kamienic dobrze wiedzą, że nie łatwo rozmawia się z konserwatorom. Inna rzecz, że sami kamienicznicy często w swej krótkowzroczności nie rozumieją osobliwości Starówki. Nie pojmują (słaby zasięg pod kopułą, czy co?), że obecność na Liście światowego dziedzictwa UNESCO zobowiązuje, że ich własność to – po części – dobro wspólne. Dlatego też krew mnie zalewa i odzywają się we mnie mordercze instynkty, kiedy widzę na kamienicach czy na Dworze Artusa nachalne, szpetne, a czasem wręcz ohydne szmaty, uchodzące tylko w oczach ich właścicieli, za reklamy. Jednak nie o tym chciałem dziś pisać…
Punktem wyjścia niniejszego wpisu niech będzie stwierdzenie, że „życie na Starówce nie jest łatwe”. Mieszkańcy muszą na co dzień wysłuchiwać niecichego gwaru ulicy, a często wieczorami i nocą, wbrew własnej woli, biorą udział w miejskich imprezach. Weźmy pierwszy z brzegu Bella Skyway Festival – mają go codziennie przez cały okres trwania. Podziwiam tych ludzi – dla mnie wszyscy są twardzielami. I piszę to zupełnie serio. Spróbujcie po kilka godzin dziennie, przez tydzień, słuchać na okrągło „Down the Road” (patrz: 7. Bella Skyway Festival). Po dwóch dniach niejeden ostrzyłby żyletkę i szukał odpowiedniej żyły do podcięcia. Ich codzienne życie też nie jest usłane różami. Zwykły spacer z psem to wyzwanie, a i dzieciaki jeszcze kilkanaście lat temu nie miały swojego miejsca do zabawy…
No i właśnie dochodzimy do meritum. W 2004 roku powstał plac zabaw, będący wspólnym projekt Urzędu Miasta i Fabryki Cukierniczej „Kopernik”. Nazwany Piernikowym Miasteczkiem, okazał się strzałem w dziesiątkę. W cieniu starych murów, młode pokolenie mieszkańców Starego Miasta, zyskało swój własny zakątek. Plac zabaw już wtedy cieszył się dużym zainteresowaniem, jednak lata mijały i siłą rzeczy, zabawki uległy wysłużeniu. Dziesięć lat później nadarzyła się okazja, aby ponownie ożywić zacisze przy ul. Podmurnej. Na ogólnomiejskiej liście budżetu partycypacyjnego na rok 2014, znalazły się dwa projektu modernizacji Piernikowego Miasteczka. Pierwszy zakładał powstanie całkowicie nowych urządzeń do zabaw, a także naprawę starych. Drugi projekt skupiał się na przebudowaniu nieczynnej fontanny. Ostatecznie wybrano pierwszy, który zyskał ponad 1000 głosów więcej, niż ten drugi. Mimo wszystko, władze miasta, korzystając z okazji, postanowiły połączyć oba pomysły. Dzięki temu powstało zupełnie nowe Piernikowe Miasteczko, dostosowane do oczekiwań młodego pokolenia. A te, jak wiemy, są dość duże. Za moich czasów, do pełni szczęścia wystarczyła huśtawka, drabinki i drewniana ciuchcia, ale dzisiejszym dzieciakom, już to nie wystarcza. Wodny plac zabaw, zresztą pierwszy w Toruniu, stał się hitem Piernikowego Miasteczka. Podobnie zresztą, jak mini ścianka wspinaczkowa. Ciekawie prezentują się również zabawki muzyczne. Nie zabrakło też minigolfa, piłkarzyków i stołu do pingponga. Na zdjęciach tego nie widać, bo zostały zrobione już po sezonie, ale w lecie bywało tu naprawdę tłoczno.
O ile niecka, to teren przeznaczony głównie dla dzieci i ich opiekunów, o tyle górny plac adresowany jest dla starszych. Są tu stoły do szachów, a także szachy w wydaniu XXXL, jest też scena i toaleta z kącikiem do przewijania maluchów. Nie zabrakło miejsc do siedzenia i parasolek chroniących przed słońcem.
Piernikowe Miasteczko zaprojektowało Biuro Inżynierskie Anny Gontarz-Bagińskiej z Gdańska, a wykonaniem zajęła się firma Saternus Distribution z Chorzowa. Teren oddano do użytku w czerwcu 2015 r. Koszt prac wyniósł 843 tyś. zł. W efekcie powstało sympatyczne i atrakcyjne miejsce dla całych rodzin, gdzie zarówno dzieci, jak i dorośli mogą miło spędzić czas.
L O K A L I Z A T O R
zobacz całą mapę "Po Toruniu" >>> |