Bydgoskie Przedmieście » ul. Słowackiego 8
✔️ № 25/2020 (359) |
Na Bydgoskim Przedmieściu nietrudno znaleźć duchy przeszłości. Właściwie każda willa, każda kamienica, czy jakikolwiek inny budynek ma takiego ducha, który chętnie opowiada nam swoją historię. Wystarczy nadstawić uszu i się wsłuchać. Tym razem jednak to nie mury będą snuć opowieści, lecz pomniki. A konkretnie jeden. Bo przecież po to stawia się monumenty, prawda? Aby przypominały nam o przeszłości – o ludziach, którzy byli przed nami i wydarzeniach, które przeminęły. Będzie to opowieść o człowieku i jego dziele życia. Nim jednak przejdę do życiorysu naszego dzisiejszego bohatera, chciałbym napisać kilka słów o samym posągu.
Otóż, pomnik Samuela Bogumiła Lindego, został odsłonięty 20 grudnia 1976 roku. Autorem rzeźby jest toruński artysta Witold Marciniak, autor m.in. pomnika „W hołdzie bohaterom Armii Czerwonej” (1969) w podtoruńskich Glinkach czy instalacji De revolutionibus (1973) w Miasteczku Akademickim na Bielanach; jest także twórcą kopii rzeźby Pięknej Madonny Toruńskiej. Opisywany dziś monument składa się z dwóch części: granitowego cokołu, na którym jest napis: „Samuel Bogumił Linde 1771-1847. Twórca Słownika Języka Polskiego” oraz rzeźby z brązu. Rzeźba przedstawia stojącego Lindego, który w prawej ręce trzyma swoje dzieło.
To tyle, jeśli chodzi o pomnik, a jak to się stało, że syn Szweda i Niemki stał się autorem pierwszego polskiego słownika? Hmmm... Może zacznę tak, jak zwykle zaczyna się każdą opowieść – od początku.
Samuel urodził się 24 kwietnia 1771 roku w Toruniu. Choć tak naprawdę był synem imigrantów, to jednak rodzina Linde była z naszym miastem związana od co najmniej XVI wieku. W 1559 roku, niejaki Mikołaj de Linde, toruński rajca i burgrabia, otrzymał od polskiego sejmu tytuł szlachecki. Tytuł ten oczywiście był dziedziczony, tak więc Samuel urodził się w rodzinie szlacheckiej, choć nie najbogatszej. Jego ojciec – Jan Jacobsen – był mistrzem ślusarskim, z kolei matka – Barbara Anna z domu Langenhan – była córką kamieniarza. Rodzina Linde mieszkała w niezachowanej do naszych czasów kamienicy przy ul. Wielkie Garbary 2. Samuel Bogumił początkowo chodził do Szkoły Nowomiejskiej, ale w wieku 12 lat, czyli w roku 1783, rodzice przenieśli go do Gimnazjum Akademickiego przy ul. Piekary 49.
Po ukończeniu gimnazjum, zakończył się toruński etap życia Lindego. W 1789 roku przeniósł się bowiem do Lipska i na tamtejszym uniwersytecie kontynuował naukę. Z początku poświęcił się językom orientalnym, ale już w 1790 roku, gdy zwolniło się stanowisko lektora języka polskiego, profesorowie to właśnie Samuela zarekomendowali na tę posadę. Linde objął ją już w następnym roku i być może był to pierwszy krok, który sprawił, że właśnie językowi polskiemu, który – jak sam twierdził – był jego rodzimym językiem, w tak wielkim stopniu poświęcił swoją późniejszą działalność. W tamtym czasie Bogumił mocno związał się z polskimi politykami, dla których Lipsk i Drezno były bezpieczną przystanią po przegranej wojnie polsko-rosyjskiej. Z tego okresu pochodzą tłumaczenia na język niemiecki polskich dzieł, jak chociażby Powrót Posła Juliana Niemcewicza czy O ustanowieniu i upadku Konstytucji 3 Maja.
Gdy w 1794 roku wybuchło powstanie kościuszkowskie, Linde stał obok Hugo Kołłątaja i walczył w polskiej sprawie. Po jego upadku, zawiązał współpracę z Józefem Maksymilianem Ossolińskim, któremu prowadził bibliotekę w Wiedniu. To właśnie ona – ta biblioteka – miała stać się później bazą źródłową Słownika języka polskiego Lindego. Pomocni okazali się także inni polscy arystokracji: Czartoryski, Czacki i inni, którzy udostępniali Samuelowi swoje książkowe zbiory.
Tak, słownik zaczął powstawać już w okresie wiedeńskim, czyli pod koniec XVIII wieku. Na przełomie 1796 i 1797 roku, wrocławski wydawca Wilhelm Bogumił Korn zaproponował Lindemu wydanie jego słownika. Pierwszy tom miał się ukazać jeszcze w 1797 r., ale musiała minąć jeszcze dekada nim publikacja trafiła w ręce bibliofilów.
Na początku XIX wieku Linde przeniósł się do Warszawy, gdzie objął rektorat nad utworzonym tam Liceum Warszawskim. Pomimo nowych obowiązków, nie porzucił pracy nad swym dziełem. Na początku 1804 roku zaprezentował prospekty Słownika i tym samym zaczął starania dążące do jego wydania. Niestety, problemem okazały się finanse. Musiał uzbierać co najmniej 10 tys. talarów, co było sumą wcale niemałą. Pomogli Czartoryski, Ossoliński i Zamoyski, a także car Aleksander I i cesarz Fryderyk Wilhelm III. Gdy kasa się zgadzała, okazało się, że warszawskie drukarnie nie są w stanie zrealizować tak dużego projektu. Linde kupił więc czcionki w Lipsku, a papier zamówił w Berlinie, którego pierwsza transza zamarzła pod Toruniem w grudniu 1804 roku. Nie były to czasy, w których wszystko można było załatwić w ciągu kilku dni, nie było samolotów, ani kurierów, tak więc przygotowania trwały ponad dwa lata i gdy już wszystko zostało zgromadzone w warszawskiej Drukarni Księży Pijarów i wydrukowano pierwszy arkusz pierwszego tomu Słownika, do stolicy przyszli Francuzi i zajęli miasto. Wiecie, jak to jest w czasie wojny – wszystko i wszyscy zostaje podporządkowane armii, również papier, niezbędny przecież w produkcji książek. Geopolityczne zawirowania sprawiły, że wydanie wszystkich sześciu tomów Słownika języka polskiego zajęło Lindemu blisko osiem lat. Ale udało się i to jest najważniejsze, a z jego dzieła korzystali później m.in. najwięksi polscy pisarze XIX i XX wieku.
Otóż, pomnik Samuela Bogumiła Lindego, został odsłonięty 20 grudnia 1976 roku. Autorem rzeźby jest toruński artysta Witold Marciniak, autor m.in. pomnika „W hołdzie bohaterom Armii Czerwonej” (1969) w podtoruńskich Glinkach czy instalacji De revolutionibus (1973) w Miasteczku Akademickim na Bielanach; jest także twórcą kopii rzeźby Pięknej Madonny Toruńskiej. Opisywany dziś monument składa się z dwóch części: granitowego cokołu, na którym jest napis: „Samuel Bogumił Linde 1771-1847. Twórca Słownika Języka Polskiego” oraz rzeźby z brązu. Rzeźba przedstawia stojącego Lindego, który w prawej ręce trzyma swoje dzieło.
To tyle, jeśli chodzi o pomnik, a jak to się stało, że syn Szweda i Niemki stał się autorem pierwszego polskiego słownika? Hmmm... Może zacznę tak, jak zwykle zaczyna się każdą opowieść – od początku.
Samuel urodził się 24 kwietnia 1771 roku w Toruniu. Choć tak naprawdę był synem imigrantów, to jednak rodzina Linde była z naszym miastem związana od co najmniej XVI wieku. W 1559 roku, niejaki Mikołaj de Linde, toruński rajca i burgrabia, otrzymał od polskiego sejmu tytuł szlachecki. Tytuł ten oczywiście był dziedziczony, tak więc Samuel urodził się w rodzinie szlacheckiej, choć nie najbogatszej. Jego ojciec – Jan Jacobsen – był mistrzem ślusarskim, z kolei matka – Barbara Anna z domu Langenhan – była córką kamieniarza. Rodzina Linde mieszkała w niezachowanej do naszych czasów kamienicy przy ul. Wielkie Garbary 2. Samuel Bogumił początkowo chodził do Szkoły Nowomiejskiej, ale w wieku 12 lat, czyli w roku 1783, rodzice przenieśli go do Gimnazjum Akademickiego przy ul. Piekary 49.
Po ukończeniu gimnazjum, zakończył się toruński etap życia Lindego. W 1789 roku przeniósł się bowiem do Lipska i na tamtejszym uniwersytecie kontynuował naukę. Z początku poświęcił się językom orientalnym, ale już w 1790 roku, gdy zwolniło się stanowisko lektora języka polskiego, profesorowie to właśnie Samuela zarekomendowali na tę posadę. Linde objął ją już w następnym roku i być może był to pierwszy krok, który sprawił, że właśnie językowi polskiemu, który – jak sam twierdził – był jego rodzimym językiem, w tak wielkim stopniu poświęcił swoją późniejszą działalność. W tamtym czasie Bogumił mocno związał się z polskimi politykami, dla których Lipsk i Drezno były bezpieczną przystanią po przegranej wojnie polsko-rosyjskiej. Z tego okresu pochodzą tłumaczenia na język niemiecki polskich dzieł, jak chociażby Powrót Posła Juliana Niemcewicza czy O ustanowieniu i upadku Konstytucji 3 Maja.
Gdy w 1794 roku wybuchło powstanie kościuszkowskie, Linde stał obok Hugo Kołłątaja i walczył w polskiej sprawie. Po jego upadku, zawiązał współpracę z Józefem Maksymilianem Ossolińskim, któremu prowadził bibliotekę w Wiedniu. To właśnie ona – ta biblioteka – miała stać się później bazą źródłową Słownika języka polskiego Lindego. Pomocni okazali się także inni polscy arystokracji: Czartoryski, Czacki i inni, którzy udostępniali Samuelowi swoje książkowe zbiory.
Tak, słownik zaczął powstawać już w okresie wiedeńskim, czyli pod koniec XVIII wieku. Na przełomie 1796 i 1797 roku, wrocławski wydawca Wilhelm Bogumił Korn zaproponował Lindemu wydanie jego słownika. Pierwszy tom miał się ukazać jeszcze w 1797 r., ale musiała minąć jeszcze dekada nim publikacja trafiła w ręce bibliofilów.
Na początku XIX wieku Linde przeniósł się do Warszawy, gdzie objął rektorat nad utworzonym tam Liceum Warszawskim. Pomimo nowych obowiązków, nie porzucił pracy nad swym dziełem. Na początku 1804 roku zaprezentował prospekty Słownika i tym samym zaczął starania dążące do jego wydania. Niestety, problemem okazały się finanse. Musiał uzbierać co najmniej 10 tys. talarów, co było sumą wcale niemałą. Pomogli Czartoryski, Ossoliński i Zamoyski, a także car Aleksander I i cesarz Fryderyk Wilhelm III. Gdy kasa się zgadzała, okazało się, że warszawskie drukarnie nie są w stanie zrealizować tak dużego projektu. Linde kupił więc czcionki w Lipsku, a papier zamówił w Berlinie, którego pierwsza transza zamarzła pod Toruniem w grudniu 1804 roku. Nie były to czasy, w których wszystko można było załatwić w ciągu kilku dni, nie było samolotów, ani kurierów, tak więc przygotowania trwały ponad dwa lata i gdy już wszystko zostało zgromadzone w warszawskiej Drukarni Księży Pijarów i wydrukowano pierwszy arkusz pierwszego tomu Słownika, do stolicy przyszli Francuzi i zajęli miasto. Wiecie, jak to jest w czasie wojny – wszystko i wszyscy zostaje podporządkowane armii, również papier, niezbędny przecież w produkcji książek. Geopolityczne zawirowania sprawiły, że wydanie wszystkich sześciu tomów Słownika języka polskiego zajęło Lindemu blisko osiem lat. Ale udało się i to jest najważniejsze, a z jego dzieła korzystali później m.in. najwięksi polscy pisarze XIX i XX wieku.
Samuel Bogumił Linde przez całe swoje życie pozostawał człowiekiem skromnym, który – może zabrzmieć to górnolotnie, ale nie szkodzi – kierował się ideałami i z uporem dążył do realizacji postawionych sobie celów. Tym największym był oczywiście „Słownik języka polskiego”, którego kolejne wznowienia wciąż można spotkać na rynku wydawniczym. Ostatnie wydanie pochodzi z roku 1995 i stanowi reprint z 1855 r.
Linde zmarł w Warszawie, 8 sierpnia 1847 roku.
W Toruniu twórca Słownika języka polskiego został upamiętniony nie tylko pomnikiem. Jego imię nosi także III LO na osiedlu „Na Skarpie”, jest też patronem jednej z uliczek Bydgoskiego Przedmieścia, a na kamienicy, która stoi w miejscu domu rodzinnego Lindów, zawieszono dedykowaną temu faktowi tablicę.