|POMNIKI|
Stare Miasto.
Rynek Staromiejski – serce miasta, które od setek lat bije równie mocno. Zmieniają się twarze przechodniów, handlarzy i ich stroje; lady uginające się od towarów spożywczych i tkanin, zastąpiły kioski z pamiątkami, a reszta handlu przeniosła się do kamienic. Kamienice też zmieniały się na przestrzeni wieków; nowe wypierało stare, również sam ratusz uległ przekształceniom. Choć na pierwszy rzut oka Stary Rynek sprawia wrażenie miejsca zawieszonego w czasie, to jednak, gdy się dokładniej przyjrzymy, zauważymy pewne nowe, czy raczej (adekwatnie będzie napisać) współczesne, elementy – tak zwaną „małą architekturę”. W 2011 roku do pocztu pomników i pomniczków, dołączył pomnik w formie zdroju. Nie rzuca się w oczy, nie jest nachalny, ani krzykliwy w swej formie, stoi dyskretnie w cieniu drzew i gmachu poczty. Powstał z inicjatywy Rady Miasta i Towarzystwa Miłośników Torunia. Powstał, aby uhonorować i przypomnieć postać jednego z najwybitniejszych toruńskich burmistrzów – Henryka Strobanda.
portret Henryka Strobanda, źródło: Nasze Kujawsko-Pomorskie |
Ale zacznijmy od początku. Był rok 1548, kiedy na świat przyszedł Henryk. Był najstarszym synem Jana Strobanda, którego nie powinniśmy wspominać najlepiej. Janek również sprawował urząd burmistrza Torunia, ale zamiast o miasto, dbał przede wszystkim o własny majątek. Wykorzystując swoją pozycję, bezwzględnie powiększał rodzinną fortunę. Dziś znalazłoby się na niego kilka paragrafów, ale wtedy… To był inny świat, którym rządziły inne reguły. Zatem zostawmy starego Janka i skupmy się na jego synu. Będąc najstarszym z nowego pokolenia Strobandów, był postrzegany jako naturalny następca swego papy. Nie czarujmy się, dzięki rodzinnym koneksjom i fortunie Henryk miał doskonały start i dostęp do najlepszych uczelni w Europie. Studiował filozofię, nauki polityczne i prawo na uniwersytecie luterańskim we Frankfurcie. Ten ostatni kierunek kontynuował potem na uniwerku w Tybindze; w Wittenberdze podjął studia teologiczne, a w Strasburgu pobierał nauki u znanego pedagoga Jana Sturma. To właśnie Sturm ukierunkował go, jako późniejszego burmistrza-reformatora.
Po skończonych studiach, Henryk powrócił do Torunia, ale nie cieszył się długo wolnością. Niespełna rok po swoim powrocie, dokładnie 9 maja 1574 roku, wziął ślub z Katarzyną Soldau – córką kupcy z Gdańska. Oczywiście wszystko zostało zaaranżowane przez Jana i ojca panny młodej. Dzieciaki nie mają nic do gadania. Dzieciaki! Heniek ma już wtedy 26 lat, ale i tak w sprawie małżeństwa ma niewiele do powiedzenia. Strobanda i Soldau mają wspólne interesy i połączenie rodzin jest im zwyczajnie na rękę.
W czasach, gdy nikomu się nie śniło o serialach na Netflixie, a książki były zwyczajnie nudne, nic dziwnego, że z braku innych zajęć, chłop na babę często właził. Katarzyna i Henryk doczekali się dwanaściorga dzieci. Pierworodny dostanie imię Henryk II i wiele lat później obejmie schedę po swym ojcu i dziadku, ale najpierw karierę polityczną rozpoczyna Henryk I.
Rok po ślubie (w 1575 r.), Henryk Stroband zostaje ławnikiem w Sądzie Staromiejskim. Na razie nie może zostać rajcą, ponieważ jego ojciec nadal żyje, a prawo mówi, że więcej, niż jeden członek rodziny, nie może zasiadać w radzie miasta. Stary musi więc najpierw kopnąć w kalendarz, aby zrobić miejsce synowi. Dzieje się to dopiero w roku 1585. W 1587 Henryk, po dwóch latach zasiadania w radzie, wskakuje na fotel burmistrza. Dla Torunia – jak potem napiszą historycy – zaczyna się „Złoty Wiek”. Czas dobrobytu, dobrych reform i rozbudowy.
Henryk Stroband bardzo szybko zostaje królewskim burgrabią, bierze udział w posiedzeniach senatu i sejmiku generalnego Prus Królewskich, a także reprezentuje Toruń i dzielnicę pruską w sejmie Rzeczypospolitej. Zna język polski, więc jest mu łatwiej. W natłoku obowiązków, na pierwszym miejscu stawia jednak Toruń. Jego czołową reformą była ta związana z toruńskim gimnazjum. Zmiany zakładały m.in. wydłużenie okresu nauczania z 6 do 10 lat, wykreślenie z programu przedmiotów ścisłych, w tym matematyki. Szkoła, jak marzenie – powiedzieliby humaniści i faktycznie coś w tym było. Stroband chciał, aby większą wagę przywiązywano do umiejętności praktycznych: czytania, pisania, szlifowania oratorstwa. Kim mógł zostać absolwent gimnazjum? Sekretarzem, kancelistą, a jak dobrze się zakręcił, albo miał wpływowego ojca, to i posłem czy dyplomatą. Prezydenci miast musieli posiadać większą wiedzę, co zapewniały studia. Tak czy siak, wszyscy byli zmuszeni ogarnąć łacinę. Wkuwali ją, ile wlazło. Wprowadzono nawet dzienne minimum słówek, jakich każdy uczeń musiał się nauczyć, a warunkiem zdania z klasy do klasy, był poprawnie napisany egzamin zamykający rok szkolny. Gimnazjum Strobanda z pewnością nie należało do szkół łatwych i przyjemnych, ale dzięki reformie toruńskiego burmistrza, która likwidowała chaos w nauczaniu, opuszczający szkolne mury młodzieniec, był bardzo dobrze przygotowany do dalszego kształcenia się.
Jednak Stroband bynajmniej nie poprzestał na wprowadzeniu suchych przepisów. Zadbał też o odpowiednią infrastrukturę dla młodzieży: utworzył bibliotekę gimnazjalną, pomieszczenia klasztoru franciszkanów przeznaczył na sale dydaktyczne, a w 1601 roku, przy ulicy Piekary, zbudował bursę (internat), gdzie schronienie znaleźli również biedniejsi uczniowie. Następnym krokiem, a jednocześnie marzeniem burmistrza, było utworzenie w Toruniu uniwersytetu; niestety śmierć Strobanda pokrzyżowała te plany.
Gimnazjum, choć niewątpliwie było oczkiem w głowie Henryka, nie zajmowało całej jego uwagi. W czasie 22 lat rządzenia miastem, Stroband przeprowadził wiele innych reform, a jedną z najważniejszych było unormowanie opieki nad wdowami i sierotami. Nad ich losem, burmistrz pochylał się ze szczególną troską. Dobrze wiedział, że ich opiekunowie często dopuszczają się nadużyć, dlatego wstęp do przepisów otwierał cytat ze Starego Testamentu: „Jeśli usłyszę krzyk wdowy lub sieroty, która będzie się skarżyć na ciebie, to szpadą cię uśmiercę, a twoja kobieta będzie wdową, a dzieci sierotami”. Wprowadził też szereg innych ustaw, zmieniających na lepsze życie mieszkańców Torunia. Nie będę tu ich wymieniał, ale zainteresowanych odsyłam do książki „Henryk Stroband (1548-1609) – burmistrz toruński”.
Stroband również budował i przebudowywał. Przebudował ratusz, dodając w nim jedno piętro, w 1591 roku przedstawił plan budowy fortyfikacji, w 1597 z jego inicjatywy powstał arsenał miejski, cztery lata później odwach. Swoimi decyzjami udowadniał, że jest burmistrzem wszystkich torunian, zarówno tych niemiecko jako i polskojęzycznych. Henryk Stroband zmarł w 1609 roku na zapalenie płuc. Miał 61 lat.
Wróćmy jeszcze na chwilę do teraźniejszości. Zdrój zasłużonego burmistrza Torunia stanął na Rynku Staromiejskim w kwietniu 2011 roku. Autorem bryły jest rzeźbiarz Marek Moderau, twórca m.in. powązkowskiego pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej. Na samej górze dostrzeżecie płaskorzeźbę salamandry i napis „DURABO” – to łacińska dewiza Torunia, oznaczająca „Przetrwam”. Poniżej, tuż nad kranem, widać pieczęć Nowego Miasta oraz dwie pieczęcie Starego Miasta: tzw. maryjną z drugiej połowy XIII wieku oraz świętojańską (zwaną też „sekretną”). Rewers zdroju to płaskorzeźba Strobanda, jego krótki życiorys i fragment herbu rodzinnego (czyżby pieczęć?).
A dlaczego pomnik stanął akurat w tym miejscu? Otóż zanim w 1894 roku wyrósł piękny gmach poczty, stał tu dom Strobandów. Mieszkał w nim Henryk, a wcześniej jego ojciec Jan i dziadek Christian. Miejsce więc idealne, aby upamiętnić zasłużonego torunianina. Jeśli zaś chcecie znaleźć inne ślady burmistrzowskiego rodu, to zajrzyjcie do pobliskiego kościoła mariackiego. Właśnie tam wisi imponujących rozmiarów, bogato zdobione epitafium Christiana i Jana Strobandów. Jeśli zaś jesteście rządni bardziej szczegółowej wiedzy, odsyłam do książki „Henryk Stroband (1548-1609) – burmistrz toruński” pod redakcją Krzysztofa Mikulskiego. Prezentacja publikacji już wkrótce na „Po Toruniu”.
epitafium Stobandów w kościele NMP |
L O K A L I Z A T O R
zobacz całą mapę "Po Toruniu" >>> |