ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

24 marca 2017

📘#14: „Nikomu się nie śniło” – Robert Małecki, Maras Pijanowski, Grzegorz Giedrys i inni

W połowie marca tego roku ukazała się druga antologia opowiadań będąca efektem eksperymentalnego projektu literackiego Wykup Słowo. W tomie zebrano aż 19 opowiadań, a liczne toruńskie akcenty sprawiły, że książki tej nie mogło zabraknąć na potoruniowej półce.

Ale zacznijmy od początku. Nie od dziś wiadomo, że najlepsze pomysły nie powstają w czasie intensywnego myślenia, tylko w trakcie wykonywania zwykłych czynności. Dobry pomysł najczęściej rodzi się nagle i spontanicznie. Archimedes prawo hydrostatyki też odkrył przypadkowo, o czym starożytni ateńczycy szybko się dowiedzieli, gdy ten grecki filozof i matematyk wybiegł na ulicę wrzeszcząc „Heureka!”. Nie wiem, jak wtedy na niego zareagowali, ale dziś zostałby pewnie nazwany „świrem”. Genezy projektu Wykup Słowo również należy szukać w wodzie, a dokładnie w wannie Katji Tomczyk, która na pomysł wpadła w czasie kąpieli w upalny sierpniowy wieczór. W skrócie chodziło Jej o to, aby handlować wyrazami. Czytelnicy kupują konkretne słowa, frazy, imiona czy nawet bohaterów, a autorzy wplatają to wszystko do swych tekstów. Spontaniczny koncept przypadł do gustu czytelnikom, co na początku marca 2015 roku, zaowocowało pierwszą antologią zatytułowaną „Autostop(y)”. Mijają dwa lata i do naszych rąk trafia finałowy efekt drugiej edycji Wykup Słowo, w której nie brakuje akcentów związanych z naszym miastem. Przede wszystkim, kupując książkę „Nikomu się nie śniło”, musisz wiedzieć, że część Twoich pieniędzy zostanie przekazana toruńskiej Fundacji Światło, która nie tylko pomaga w wybudzaniu pacjentów ze śpiączki, ale dzięki rehabilitacjom i treningom, umożliwia odzyskanie pełni sprawności eks-„Śpiochów” i daje szansę na normalne życie.

No dobra, aspekt charytatywny jest niezwykle ważny, ale konsumentów powinien interesować przede wszystkim sam produkt, który nabywają. W tym przypadku konsumentem jest czytelnik, a produktem książka. Dziewiętnaście tekstów, dziewiętnastu autorów – to sporo, wiele okazji, żeby się zawieść, ale nie w tym przypadku. Antologia „Nikomu się nie śniło” pachnie świeżością i nie chodzi tu o woń farby drukarskiej unoszącej się znad kartek, ale o lekką literacką bryzę, jaka wieje z większości tekstów. Zacznijmy jednak od autorów z naszego miasta. Jest ich aż trzech, choć tylko jeden stworzył opowiadanie toruńskie i właśnie od niego zaczniemy.

Maras Pijanowski, który na co dzień zarządza Dworem Artusa, stworzył niezwykle tajemniczą opowieść zatytułowaną „Cień klabaternika”. Jest tam i tajne toruńskie stowarzyszenie, zaszyte gdzieś w kamienicy przy ulicy Szczytnej, i legendarny tunel pod Wisłą, łączący Zamek Dybów z Katedrą Świętych Janów. To świetnie opowiedziana historia z podwójnym dnem i mrocznym klimatem nocnego Torunia, choć miejsce akcji nie ogranicza się tylko do naszego miasta. Toruń, choć bardzo epizodycznie, pojawia się też w opowiadaniu Roberta Małeckiego „Pustka”. Ten Autor dał nam się poznać pod koniec 2016 r. doskonałym debiutem „Najgorsze dopiero nadejdzie”, a także opowiadaniem „Horyzont” w antologii „Rewers”. Tym razem jednak, miejskie otoczenie zamienia na leśną chatkę gdzieś na totalnym wygwizdowie. Miejsce to ma jednak swój niezwykły potencjał. Robert stworzył magnetyczną, wręcz hipnotyzującą opowieść, z klaustrofobicznym klimatem – klimatem, który uwielbiam zarówno w książce, jak i w filmie. W tym opowiadaniu znalazłem właściwie wszystko, czego szukam w opowieściach: tajemnicę z przeszłości, stopniowe budowanie napięcia, żywego bohatera (a właściwie bohaterkę) z całą gamą uczuć i myśli. To bezapelacyjnie najlepszy tekst w całej antologii i cieszę się, że został napisany przez torunianina.

Torunianin napisał też opowiadanie, które najmniej mi się podobało. I tak dochodzimy do „Snów” Grzegorza Giedrysa, przez które przebrnąć niezwykle ciężko, bo oto mamy 20 stron wypełnione pijackim bełkotem. Nie ma tu wyraźnie zarysowanej fabuły, ani bohaterów. Można się domyślić, że narratorem jest alkoholik, stąd też jego opowieść jest chaotyczna i w zasadzie, poza chaosem, nie znajdziecie tu niczego innego. Również tu epizodycznie pojawia się Toruń, jest też Mokre i Jakubskie… ale są to puste słowa, które równie dobrze można zastąpić innymi, dostępnymi w słowniku i efekt byłby podobny.

Choć nie wszystkie poruszane w opowiadaniach tematy mnie zainteresowały, byłem mile zaskoczony, że niemal każdy tekst (z wyjątkiem tych nieszczęsnych „Snów”) trzyma poziom. Wśród tych, które najbardziej mnie zachwyciły, są: „Finimondo” K.B. Ambroziak, utrzymane w klimacie powieści VanderMeera; pełne niepokojącej grozy „Kwadratowe kałuże” Joanny Chudzio, od której inspiracje mógłby czerpać sam David Lynch; przezabawny i przewrotny „Nakazany owoc” Michała Dębskiego; mocna, wyrazista i psychologiczna „Sztuka chodzenia po linie” Hanki V. Moody. Niemniej wciągający jest napisany w formie pamiętnika „Senariusz" Anny Rozenberg, która zafundowała genialny i ekspresyjny finał, zresztą tu znajdziemy kolejny toruński akcent, bowiem główna bohaterka pochodzi właśnie z naszego miasta. Na uwagę i uznanie zasługują też krótka, świetnie napisana opowieść „Karkonosze Cztery” Moniki Wasilewskiej, a także kryminał „Sidła snów” – Izabeli Szymczak. Z kolei Magdalena Niziołek-Kierecka w opowiadaniu „O tym jak Szczupak, Przecinek i Pancernik odkryli tajemnicę kolorów” serwuje nam dziecięcą opowieść (ale bynajmniej nie tylko dla dzieci) pełną przygód, humoru i magii. Na sam koniec jeszcze dwa opowiadania, obok których nie można przejść obojętnie. „Sąsiadka” Magdaleny Genow-Jopek, która pokazuje, że bydgoski Fordon, to – parafrazując tytuł powieści Cormaca McCarthy’ego – nie jest dzielnica dla starych ludzi - opowiadanie przypomina kryminalną wersję filmu „Pora umierać” z Danutą Szaflarską. Główną bohaterką jest samotna staruszka. Pewnej sylwestrowej nocy jest świadkiem morderstwa na swoim osiedlu. Autorka doskonale uchwyciła walkę starszej pani z własnymi lękami i sumieniem. Z kolei „Śniaki” Marty Koton-Czarneckiej, to znamienite studium obłędu, dramat psychologiczny, który nie tylko pochłania czytelnika, ale i wbija w fotel (czy w inny mebel, na którym akurat siedzicie).

„Nikomu się nie śniło”, to podajże najlepsza antologia, jaką miałem okazję czytać. Mamy tu cały wachlarz tematów, postaci i nietuzinkowych, świetnie napisanych historii. Autorki i Autorzy niejednokrotnie zaskakują i sprawiają, że człowiek miło spędza czas, bo przecież w literaturze popularnej o to właśnie chodzi – o dobrą rozrywkę, którą ta antologia, bez wątpienia, zapewnia.

ISBN: 978-83-7976-638-3
wydawnictwo: Czwarta Strona
liczba stron: 560
rok wydania: 2017
typ okładki: miękka