Z cyklu... TORUNIANIN ZWIEDZA KRAJ
Przeciętny torunianin nie lubi Bydgoszczy - jest to miasto nijakie, brzydkie i generalnie nam nieprzychylne. Ta wzajemna niechęć sięga czasów naszych ojców i dziadków. My nie lubimy ich, a oni nas, co niekiedy przypomina wojenki Kargula i Pawlaka, ale chyba żadna ze stron niespecjalnie się tym przejmuje. Przeciętny torunianin uwielbia za to Gdańsk, zresztą ze wzajemnością. Gdańszczanie też chwalą sobie nasze miasto i często tu wpadają. Dzięki autostradzie A1 i regularnym kursom autobusowym od-do, które zapewnia przewoźnik Arriva (dawniej Veolia Transport), można dość szybko znaleźć się nad morzem. Torunianie za 25 zł (cena mogła ulec zmianie) w 2,5 godziny mogą znaleźć się na Wybrzeżu i cieszyć się morską bryzą.
Ostatnią podróż do Gdańska odbyłem latem ubiegłego roku i to właśnie z tej wycieczki pochodzą wszystkie zdjęcia. Autosan to może nie Van Hool, jakimi dysponuje PolskiBus, ale nie było źle. Siedzenia wygodne, zasłonki w oknach były, a to, że zabrakło WiFi i kibelka... bez internetu - uwierzcie mi na słowo - można się obyć, a pęcherz przez te 150 minut powstrzymać. Więc...
Rozkład podróży zawsze układam wcześniej, planując każdą minutę. Nie lubię niespodzianek, ani wycieczki w ciemno. Jak gdzieś jadę, to chcę coś zobaczyć, poznać miasto, do którego trafiam. W Gdańsku powitał mnie piękny Dworzec Główny zbudowany pod koniec XIX wieku. Czekając na tramwaj można było nieco dłużej przyjrzeć się tej wyjątkowej bryle. Tak na marginesie, jeżeli planujecie korzystać z komunikacji miejskiej warto zaopatrzyć się w bilet dobowy - raz, że ekonomicznej, a dwa - nie trzeba myśleć o kasowaniu ilekroć wejdzie się do jakiegoś autobusu czy tramwaju.
Kilka minut jazdy tramwajem i jesteśmy na Placu Solidarności. Pomnik Poległych Stoczniowców to jeden z symboli Gdańska. Pomnik i żurawie, które majaczą w tle. Po prawej widać Europejskie Centrum Solidarności, wtedy jeszcze w budowie.
A nieopodal, przy Wałach Piastowskich stoi sobie SKOT czyli Średni Kołowy Opancerzony Transporter. Produkowany do 1971 roku w Fabryce Samochodów Ciężarowych w Lublinie.
Obowiązkowym punktem jest półwysep Westerplatte. Idąc główną arterią napotkacie na tzw. "Nowe koszary". Pierwsi żołnierze wprowadzili się tam w roku 1936. Co ciekawe budynek przetrwał wojnę. Kuchnia została nieznacznie uszkodzona, ale poza tym trzymał się nieźle. Potem przyszli "czerwoni". A oni, jak to oni - głupi pragmatyzm ważniejszy od zdrowego rozsądku, więc w Nowych koszarach zrobili miejsce do detonacji niewybuchów znalezionych na półwyspie. Stąd też budynek wygląda jakby połknął kilka min przeciwpiechotnych.
Ci, którzy przyjeżdżają na półwysep, przede wszystkich, chcą zobaczyć Pomnik Obrońców Wybrzeża. To kolejny po krzyżach na pl. Solidarności symbol i wizytówka miasta. Odsłonięty w 1966 roku liczy sobie aż 25 metrów.
Z kolei nieopodal pętli autobusowej natrafimy na Cmentarz Obrońców Westerplatte. Tuż obok biegnie aleja wiodąca nad sam Bałtyk po północnej stronie półwyspu.
Stamtąd też możemy obejrzeć plaże całego trójmiasta. Na zdjęciu powyżej widać w oddali jakieś osiedle w Gdyni, a na pierwszy planie odpoczywający na morzu kontenerowiec.
Z półwyspu przenosimy się do centrum miasta. Ulica Długa do złudzenia przypomina Szeroką. Podobne kamieniczki, ogródki piwne i klimat - torunianin może poczuć się tu jak u siebie.
Neptun niczym Flisak opiekuje się Ratuszem. Ratusz Głównego Miasta to XV-wieczna budowla utrzymana w klimacie gotycko-renesansowym. Nie było czasu ani siły, żeby wdrapywać się na wieżę, to też odbijając w Kramarską ruszyłem dalej.
Po drodze, swą wielkością zaimponowała mi Bazylika Mariacka. Zegar tykał, więc tylko przeszedłem obok tej monumentalnej gotyckiej świątyni.
Wchodząc w ulicę Mariacką niemal wpadłem na firmową budkę Kopernika.
No właśnie, ulica Mariacka - jedna z najpiękniejszych i najbardziej klimatycznych uliczek jakimi kiedykolwiek spacerowałem. Rozstawione stragany, sprzedawcy siedzący na schodkach, turyści targujący się co do ceny bursztynowego naszyjnika - wyjątkowa atmosfera jakiej nigdy dotąd nie odczułem.
Tuż przy historycznym budynku poczty na Placu Obrońców Poczty Polskiej stoi sobie pomnik, którego nazwa brzmi tak samo jak placu. Odsłonięty w 1979 roku może nie jest najpiękniejszym dziełem, chociaż "piękno" to pojęcie subiektywne, ale upamiętnia jedno z najważniejszych wydarzeń Kampanii Wrześniowej. 1 września 1939 roku ok. 4 rano w budynku Poczty Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsk zostaje odcięty prąd i linia telefoniczna. 45 minut później Niemcy przystępują do ataku. Proporcje sił: ok. 180 żołnierzy niemieckich i gdańskich policjantów uzbrojonych w karabiny, 3 wozy pancerne i 3 działa; a po stronie przeciwnej - 55 pracowników poczty, którzy dysponowali zaledwie 1 karabinem przeciwpancernym, 3 rkm-ami i ok. 40 pistoletami i granatami ręcznymi. Polacy walczyli przez 14 godzin. Udało im się zniszczyć jednego pancernika, zabić 10 Niemców a kolejnych 25 ranić. Po naszej stronie 8 zabitych (w tym dwie osoby w czasie kapitulacji) i 14 rannych (w tym 4, jak się potem okazało, śmiertelnie). Niestety, honorowa walka, nie była mocną stroną wojsk III Rzeszy, toteż 38 pracowników poczty zostało rozstrzelanych już po kapitulacji.
Spod poczty już koci skot do tworu, z goła, szpetnego. Niemiecki schron przeciwlotniczy z 1943 roku, to dziś Klubo-galeria BUNKIER. Zdjęcia wnętrz znajdziecie tutaj.
Ratusz Starego Miasta z 1595 roku |
Hostel "Dom Młynarza" i gospoda "Pod Wielkim Młynem" |
Pora opuścić Stare Miasto. Dochodzi pierwsza po południu, a trzeba jeszcze zobaczyć trochę morza.
Przed Bazą Promową ruch spory. Większość chce się dostać na prom do Szwecji, który ma stąd regularne rejsy. Muszę przyznać, że miałem farta, bo w czasie kiedy przysiadłem nieopodal przystani "Latarnia morska", na morze wypływał chiński masowiec CMB VIRGINIE o wymiarach 180x28 m. Pierun robił wrażenie :P
Chwila na szczycie latarni morskiej i na plażę.
Plaża - jak to plaża, w gorące czerwcowe popołudnie oblepiona człowiekami :)
Dzień się kończył, czas więc wrócić do domku, bo wszędzie dobrze, ale w Toruniu najlepiej ;)