|KSIĄŻKI|
Toruń i kryminał? Faktycznie, to już było, ale może warto to… powtórzyć? Tym bardziej, że powtórka wcale nie musi być taka sama. Kryminał, jak mało który gatunek, daje wyobraźni duże pole do manewrów. Człowieka można zabić na wiele sposobów, a psychopaci mają różna oblicza, podobnie, jak ścigający ich śledczy. Jaka jest więc ta „Powtórka” Marcelego Woźniaka?
Jakiś czas temu zobaczyłem zapowiedź powieści Autora, którego kojarzyłem, jako biografa Leopolda Tyrmanda. Potem przypomniałem sobie, że pod koniec ubiegłego roku byliśmy na tym samym panelu dyskusyjnym z „kryminalistami” w Dworze Artusa. To było, jak spotkanie pięciu głów mafijnych rodów: Opiat-Bojarska (tak, panie mają pierwszeństwo), Małecki, Czubaj, Ćwirlej i Burszta, choć do tego ostatniego bardziej pasuje rola consigliere. No, więc była ta piątka, siedząca za stołem i debatująca nad stanem polskiego kryminału, była publiczność, a wśród niej pewien bloger miejski, trzaskający zdjęcia, a gdzieś z boku siedział On – Marcel, który na koniec zadał gościom pytanie. Jakie? Nie pamiętam – to było pół roku temu, ale teraz – z perspektywy jego debiutanckiej powieści – jakie by nie było (to pytanie), odbieram je, jako swoistą inicjację, literacko-kryminalny odpowiednik omerty, tylko bez tego całego kłucia się po paluchach, upuszczania krwi i palenia świętych obrazków. Od tamtego czasu minęło bez mała pół roku i do księgarń trafia pierwsza część kryminalnej trylogii Marcela Woźniaka o komisarzu Leonie Brodzkim.
„Powtórka”, to historia „szeryfa z gotyckiego miasta”; historia brutalna, mroczna i pełna tajemnic, naznaczonych nie tylko znakami zapytania, ale i krwią. Marcel Woźniak już od pierwszych stron buduje wielowątkową intrygę, sięgającą wiele lat wstecz oraz nadaje swej opowieści wyjątkowy klimat, który utrzymuje się przez całą powieść, aż do mocnego finału na moście Piłsudskiego. Klimat pełni tu ważną rolę, bowiem zaglądając w dobrze nam znane miejsca, czujemy niepokój, jakby coś bardzo złego czaiło się w mieście i cierpliwie czekało, aby w odpowiednim momencie zaatakować torunian. Marcel Woźniak stworzył mocną gatunkową literaturę zamieniając spokojny Toruń w miasto ogarnięte strachem. Mamy tu również pełnokrwistych bohaterów (choć niektórym krew zostanie spuszczona), w tym tego głównego, którego Czytelnik od razu polubi. Generalnie policjanci w „Powtórce”, to fajne chłopaki, podobnie, jak córka komisarza Brodzkiego ;).
Ciekawa i wciągająca fabuła oraz nietuzinkowi bohaterowie, to nie wszystko, bowiem Marcel dużą wagę przykłada do tła swojej opowieści. A tym tłem jest nasze miasto – Toruń. Toruń Woźniaka nieco różni się od Torunia Małeckiego z „Najgorsze dopiero nadejdzie”. Głównie za sprawą perspektywy: w „Powtórce” patrzymy na miasto oczami glin, a w „Najgorszym” – dziennikarza, ale i czasu: „Powtórka” została osadzona we wrześniu 2016 r., a „Najgorsze” w 2013, kiedy Gród Kopernika przypominał jeszcze jeden wielki plac budowy. No, i – proszę ja Was – Marcel w tym nowym, rozbudowanym Toruniu czuje się bardzo dobrze, a ulicami miasta porusza się ze sprawnością taksówkarza z wieloletnim doświadczeniem. Dzięki niemu, Czytelnik zagląda w miejsca zarówno dobrze znane torunianom, te zupełnie nieznane i te, których znać nie chce. Jest więc i Stare Miasto, i Bydgoskie Przedmieście (gdzie mieszka główny bohater), i Jakubskie, gdzie zaglądamy na Drogę Trzeposką – jedną z mniej popularnych ślepych uliczek naszego miasta. Jest też toruńskie Ohio, czyli (dla niewtajemniczonych) Dębowa Góra – osiedle na Mokrem, zbudowane przez samozwańczych architektów – miejsce dziwne i podobno niebezpieczne, choć raz zdarzyło mi się przeciąć Dębówkę po zmroku i przeżyłem, choć miejscowa ludność zgromadzona pod sklepem spożywczym, jakoś dziwnie na mnie spoglądała: jak na wariata, albo samobójcę? W długiej czarnej jesionce mogłem uchodzić – w zależności od wady wzroku patrzącego – albo za księdza, albo członka rodziny Corleone. A wiadomo: podnieść rękę na duchownego, to grzech, a na gangstera – grzech śmiertelny bez amnestii i szansy na odroczenie wyroku. Tak więc dla „Powtórki”, kolejny plus za pierwszorzędne miejscówki, którymi Autor uraczył Czytelnika, pokazując tym samym różne oblicza naszego city.
Już kończąc, chciałbym wspomnieć o swoistym hołdzie, jaki Marcel złożył zmarłemu w marcu 2016 roku Panu Henrykowi Janickiemu – najsłynniejszemu toruńskiemu taksówkarzowi. Pan Henryk nie dość, że na kartach powieści wciąż żyje, to jeszcze jest znaczącą postacią drugoplanową. Przypomina trochę Alfreda z „Batmana”, na którego główny bohater zawsze może liczyć. Oprócz tego, Autor zrobił kilka pokłonów w stronę osób żyjących: gościnnie pojawia się tu Marek Bener – bohater stworzony przez Roberta Małeckiego, a uważni Czytelnicy dostrzegą tu też kilka innych znanych w Toruniu postaci, jak chociażby braci Giedrysów, czy pana Andrzej – „Głos Starówki”.
Wszystko to – plus fenomenalne zdjęcie mostu Zawackiej na okładce – składa się na świetną powieść kryminalną, którą mogę Wam polecić z czystym sumieniem, jako idealną powieść zarówno na lato, jak i każdą inną porę roku.
ISBN: 978-83-7976-698-7
wydawnictwo: Czwarta Strona
liczba stron: 464
rok wydania: 2017
typ okładki: miękka
seria: Leon Brodzki
wydawnictwo: Czwarta Strona
liczba stron: 464
rok wydania: 2017
typ okładki: miękka
seria: Leon Brodzki