Wczoraj (12.08) w malowniczym Kaszczorku – dzielnicy nad dwiema rzekami – odbyła się niecodzienna impreza. Dowiedziałem się o niej przez przypadek dzień wcześniej i od razu pomyślałem sobie: jadę tam! Przeszkodą mogła być tylko kiepska pogoda, ale tak naprawdę kiepska, bo szare chmury to za mało, żeby mnie zniechęcić. No, więc pojechałem i powiem Wam, że jedyne, czego żałuję, to tego, że przegapiłem poprzednie edycje.
„Spływ na byle czym”, to przede wszystkim pokaz niezwykłej kreatywności mieszkańców Kaszczorka. Wystarczy spojrzeć na te pływające machiny, które – wydawać by się mogło – nie mają prawa utrzymać się na wodzie. A te, nie dość, że nie zatonęły, to na dodatek płynęły! I to nie tam jakieś kilka metrów przy brzegu, ale całe dwa kilometry środkiem Drwęcy. Wśród jednostek wodnych był i samolot F16, i dyliżans rodem z Dzikiego Zachodu, i lodówka o wdzięcznym imieniu „Paniusia”… Krążownik o nazwie „Czołgiści” wykonały dzieciaki ze świetlicy przy ulicy Olsztyńskiej (i to jest ten moment, w którym zawodowi stoczniowcy, powinni poczuć się głupio 😉). Nad bezpieczeństwem uczestników spływu czuwali ratownicy w kajakach, a na mecie na wszystkich czekała biesiada przy ognisku.
W imprezie liczyła się głównie dobra zabawa, a wygrywał nie ten, kto pierwszy dopłynął do mety, ale ten, kto zebrał największą ilość decybeli wśród wiwatującej publiczności. I tak pierwsze miejsce na podium przypadło „Ostatniemu”, drugie – „Paniusi”, trzecie zaś zajęli „Czołgiści”. Gratulacje! I – mam nadzieję – do zobaczenia za rok.
I. miejsce: "Ostatni" |
II. miejsce: "Paniusia" |
III. miejsce: "Czołgiści" |