#Chełmińskie Przedmieście. Na najstarszej nekropolii miasta - Cmentarzu św. Jerzego - spoczywa wyjątkowa torunianka - generał brygady, profesor doktor habilitowana Elżbieta Zawacka, jedyna kobieta cichociemna, która przeszła kurs skoczków w Anglii. Jej grób zaprojektował toruński artysta
Zbigniew Mikielewicz, który ma na swoim koncie kilka instalacji w mieście, m.in. rzeźby Kargula i Pawlaka przed Cinema City, psa Filusia na Starówce czy pomnik prezydenta Władysława Raczkiewicza, jest również autorem warszawskiego monumentu przedstawiającego samego generała "Grota".
Korzystając z okazji chciałbym przedstawić Wam skróconą wersję biografii pani generał. Tak więc...
Elżbieta Zawacka urodziła się 19 marca 1909 roku w Toruniu. Od wczesnej młodości
wykazywała zainteresowanie wojskowością. Marzyła o tym, aby któregoś
dnia przywdziać mundur. W czasie studiów związała się z Organizacją
Przysposobienia Kobiet do Obrony Kraju, a po ukończeniu wydziału
matematczno-przyrodniczego na Uniwersytecie Poznańskim podjęła pracę nauczycielki.
Pracowała w szkole, a także szkoliła młode kobiety w Organizacji. Wykazywała
się niezwykłym zdyscyplinowaniem, charyzmą, rzetelnością, a także
zdolnościami przywódczymi.

Wybuch II wojny światowej miał wystawić na próbę wszystkie umiejętności
jakie przez lata zdobywała. W czasie kampanii
wrześniowej broniła Lwowa będąc żołnierzem Kobiecego Batalionu
Pomocniczej Służby Wojskowej. To był tylko wstęp do jej dalszej
działalności, ponieważ od 2 listopada 1939 roku zaangażowała się w pracę w
podziemiu. Pewnego dnia dostała telefon. Ktoś przekazał jej hasło: „Biała sukienka
jest już gotowa” co oznaczało, że otrzymała nowy przydział do Wydziału Łączności Zagranicznej KG ZWZ „Zagroda”. Przyjęła wtedy pseudonim „Zo”, który miał odtąd
wzbudzać szacunek wśród towarzyszy broni.
Funkcja kuriera ZWZ, a po ’42 roku AK, wiązała się z wielkim ryzykiem.
Paradoksalnie, to nie praca w AK przykuła uwagę Niemców, a jej działalność w WSK. Sama Zawacka wspominała o śledzących ją agentach Gestapo, przejażdżkach
do Berlina z którego wracała z walizką pełną pieniędzy dla podziemia. Z
pewnością w tych misjach pomagał jej wygląd (blondynka o niebieskich
oczach) i biegłość w języku niemieckim. Jej bezczelność względem Niemców
na tyle była daleko idąca, że pozwalała sobie na podróże w wagonach
„nur fur Deutsche”. Jednak nikt nie zorientował się, że obok nich siedzi
Polka. I pomimo iż przekraczała granicę III Rzeszy ponad 100 razy (dziś trudno określić ile dokładnie, ponieważ sama Zawacka po pierwszej setce przestała liczyć) nigdy
nie wpadła, choć raz było blisko. Wracała z Berlina z kolejną transzą
pomocy dla Armii Krajowej. Dolary pochodziły z Londynu rzecz jasna, ale ze względów
bezpieczeństwa nie można było ich przewieźć bezpośrednio z Anglii.
Mechanizm był bardzo prosty, choć wymagał kilku zaufanych ludzi w
bankach. Tak więc bank w Londynie przelewał pieniądze na konta w banku
szwedzkim, a bank szwedzki, do banku w Berlinie, gdzie zaufany człowiek
pobierał gotówkę, a następnie przekazywał ją innemu człowiekowi, który oddawał zapakowaną całość kurierce.
Zawacka – jak już wcześniej wspominałem – wracała z kolejną walizą
wyładowaną dolarami. Wysiadła w Sosnowcu i jako, że była już godzina
policyjna postanowiła odwiedzić siostrę i u niej spędzić noc. Od
sąsiadki dowiaduje się, że Klara (siostra Elżbiety) została aresztowana
przez Gestapo. Zawacka już wie, że to na nią polują. Udaje się więc do
koleżanki sprzed wojny i u niej znajduje schronienie. Następnego dnia
nadaje walizkę z pieniędzmi na przechowalnię. Kwit przekazuje łączniczce
z Katowic, a sama wraca do Warszawy – jest śledzona i gdzieś w
okolicach Żyrardowa wyskakuje z pociągu i na pieszo maszeruje do stolicy.
Wkrótce dowiaduje się, że Niemcy aresztowali również jej rodziców i
starszą siostrę. W łapy okupantów wpadł również brata Zawackiej, ponieważ odmówił podpisanie folkslisty, został wysłany do obozu w Oświęcimiu, gdzie zginął. Klarę
osadzają w obozie w Ravensbruck i udaje jej się przeżyć wojnę. Walizka z pieniędzmi w
końcu trafia do KG AK, ale Gestapo wydaje za nią list gończy. „Zo” jest poszukiwana. Jednak od
przełożonych dostaje kolejne zadanie. Ryzykowne, ale to jedyna szansa na
ucieczkę. Ma udać się w podróż do Londynu i przekazać generałowi
Sikorskiemu ważne informacje z okupowanej Polski. Ufarbowana na rudo
leżąc na deskach nad zbiornikiem wodnym parowozu przejeżdża Francję,
Andorę i Hiszpanię.
Generałowi melduje się na kilka dni przed jego śmiercią. Niewiele jednak
wynika z tego spotkania. „Zo” za wszelką cenę chciała wrócić do Polski. W tym celu oddelegowano ją na szkolenie cichociemnych. Nigdy nie przeszła całego kursu. Jej szkolenie skupiało się przede wszystkim na skokach spadochronowych, sama również szkoliła przyszłych cichociemnych. Dzięki swojej determinacji, na przekór nieprzychylnemu jej Oddziałowi VI Sztabu Naczelnego Wodza, udaje jej się - jako jedynej spośród 15 kobiet - ukończyć szkolenie. 10 września 1943 roku wraca do Polski skacząc ze
spadochronem już jako elitarny żołnierz. Zawacka wspomina swój powrót z
uśmiechem: „Oni mnie przyjmują i jak zwykle chcą wziąć w ramiona i nagle
odskakują: kobieta!”. Sama nigdy nie pozwoliła sobie choćby na flirt
powtarzając, że wojna nie jest najlepszym czasem na takie rzeczy.
Po powrocie ponownie była kurierem Armii Krajowej jednak w marcu 1944 roku „Zo”
groziło kolejne aresztowanie. Przełożeni postanowili więc przenieść ją
do dowództwa Wojskowej Służby Kobiet i to właśnie jako żołnierz WSK
brała udział w Powstaniu Warszawskim.

Po kapitulacji stolicy przedostała się do Krakowa, skąd koordynowała
siatkę kurierską na trasach do Szwajcarii. Po
demobilizacji w 1945 roku nadal działała w podziemiu, ale tym razem antykomunistycznym. Nie trwało to
długo. Wymęczona wojną postanowiła zacząć „normalne” życie. Podjęła więc
pracę w Państwowym Urzędzie Wychowania Fizycznego i Przysposobienia
Wojskowego przy Ministerstwie Obrony Narodowej. Jednak będąc
przeciwniczką władz komunistycznych i ich metod zrezygnowała i od 1948
roku pracowała jako nauczycielka w Łodzi, Toruniu i Olsztynie.
Władza Ludowa nie zapomniała o jej zasługach w czasie wojny. 5 września
1951 roku dochodzi do jej aresztowania. W czasie przesłuchań przez UB
każą jej siadać na nodze od stołka, grożą śmiercią. W ostateczności
zostaje skazana na 10 lat więzienia za szpiegostwo. Jednak na wolność
wychodzi już w lutym 1955 roku na mocy amnestii ogłoszonej po śmierci
Stalina. Wraca do pracy w oświacie ucząc w szkołach w Sierpcu i Toruniu.
Stopień doktora nauk humanistycznych uzyskuje na toruńskim UMK, następnie wyjeżdża do Gdańska, gdzie podejmuje pracę w Wyższej Szkole Pedagogicznej. W 1975 po
uzyskaniu habilitacji wraca do Torunia gdzie podejmuje pracę w
Instytucie Pedagogiki i Psychologii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika.
Próbowała otworzyć Zakład Andragogiki, ale w 1978 roku na skutek represji
Służby Bezpieczeństwa postanowiła odejść na emeryturę.
Od tej chwili poświęca cały swój czas, aby dokonać dzieła życia.
Gromadzi informacje i dokumenty na temat Armii Krajowej i działalności
kobiet w jej strukturach. Jej wysiłek zostaje nagrodzony dopiero w roku
1990, kiedy to z inicjatywy „Zo” powstaje Fundacja „Archiwum Pomorskie
Armii Krajowej”, w roku 1993 została Honorową Obywatelką Torunia,
a w 2007 roku zostaje fundatorką pomnika Wojskowej
Służby Kobiet, który możemy oglądać w Warszawie przy wejściu do Muzeum
Wojska Polskiego.
Otrzymała wiele odznaczeń państwowych i wojskowych, w tym to
najważniejsze – Order Orła Białego. Z kolei 3 maja 2006 roku Prezydent
Lech Kaczyński mianował ją na stopień generała brygady czyniąc z „Zo”
drugą – po Marii Wittek – kobietę-generał w Wojsku Polskim.
Elżbieta Zawacka zmarła 10 stycznia 2009 roku w Toruniu. W wojskowym orszaku żałobnym odprowadzili ją przyjaciele, znajomi oraz mieszkańcy i władze miasta. Jeszcze w tym samym roku postanowiono, że planowany
most drogowy będzie nosił jej imię, ale dopiero po ukończeniu inwestycji, dokładnie 24 października 2013 roku Rada Miasta przyjęła odpowiednią uchwałę.
Bardzo dziękuję Pani Katarzynie Minczykowskiej
za cenne uwagi związane z pierwszą wersją tekstu.
L O K A L I Z A T O R