ZOBACZ DRUGĄ ODSŁONĘ "Po Toruniu"

30 lipca 2014

ROWEREM | Toruń-Osiek

Z cyklu... ROWEREM ZA MIASTO
Na początku maja br. otworzono trasę rowerową relacji Złotoria-Osiek. Trasa ta - prawie - połączyła się ze ścieżkami w toruńskim Kaszczorku. Piszę "prawie" ponieważ drewniany most nad Drwęcą, który jest częścią Wiślanej Trasy Rowerowej wciąż jest nieprzejezdny, skutkiem czego trzeba przejeżdżać przez most drogowy. Ale od początku...

Startujemy z ulicy Ligii Polskiej, z okolic Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego. Tutaj też można uzupełnić zapas płynów na drogę dzięki ujęciu wody źródlanej. Nie zapominajcie o nawadnianiu się, żebyście przypadkiem nie padli gdzieś po drodze, bo to byłoby niewskazane. Skoro jesteście już gotowi, no to zjazd do Kaszczorka. Z powrotem będzie trzeba podjechać pod tę górę, ale póki co nie myślmy o tym.
Pod skarpą możemy wybrać jedną z dwóch dróg. Odbijając w prawo i zjeżdżając pod estakadę w ulicę Szczęśliwą mamy cały czas elegancką ścieżkę rowerową i ładne widoki. Natomiast jadąc cały czas prosto musimy się liczyć z fatalną ul. Turystyczną, w której nie brak dziur i kolein, a jedyny plus to taki, że zaoszczędzimy ok. 700 m. Ja wybieram dłuższą, ale lepszą i bezpieczniejszą drogę.
Dojeżdżamy ul. Fantazyjną do skrzyżowania z ul. Na Przełaj i skręcamy w prawo, a potem już cały czas prosto aż zobaczymy Biedronkę po lewej i interesujący nas most po prawej.
Wraz z przekroczeniem Drwęcy opuszczamy Toruń i wjeżdżamy do wsi Złotoria. Tu też swoją granicę ma gmina Lubicz. Już na dzień dobry czekają nas pierwsze dwie atrakcje.
Pierwsza z nich, to piękny neogotycki kościółek św. Wojciecha z 1904 roku.
Druga atrakcja, to rzeźba flisaka z 2013 roku, która stanęła w Złotorii nieprzypadkowo. Swego czasu zarówno w ówczesnej wsi Kaszczorek jak i Złotorii mieszkało wielu mężczyzn parających się flisem. Przystanęli, podumali, pora jechać dalej.
Sunąc ścieżką rowerową wzdłuż drogi wojewódzkiej 654, przystanąłem na chwilę przy nowiutkich barierkach i odwracając się za siebie zobaczyłem Skarpę z odległości ok. 4 km. Kilka łyków wody i chop - z powrotem na siodło.
Kolejną mijaną wsią jest Grabowiec. Mamy tu bazę utrzymania autostrady A1. Można odbić nad Wisłę i zobaczyć most Armii Krajowej i Czerniewice na drugim brzegu, ale wiedząc, że jeszcze kawał drogi przede mną, trzymałem się wytyczonej ścieżki.
Tutaj przejeżdżamy pod wiaduktem. Nad głową - autostrada A1. Korzystając z okazji muszę pochwalić całą trasę. Jedzie się naprawdę świetnie. Tutaj wstawiono barierki, aby jeszcze bardziej zabezpieczyć rowerzystę przed kolizją z samochodem.
Po drodze mijamy grabowski kościółek z 1922 roku, który pierwotnie był kościołem protestanckim. Dopiero po wojnie stał się rzymsko-katolicki, a od '67 nosi tytuł pw. Chrystusa Króla.
Opuszczając Grabowiec wjechałem na teren Nadleśnictwa Dobrzejewice. Również droga się zmienia. Asfaltowa ścieżka rowerowa zostaje zastąpiona ubitym leśnym traktem, ale bez obaw - jeździe się równie dobrze jak po asfaltówce.
Pomiędzy lasami oczywiście ścieżka z prawdziwego zdarzenia - oznakowana i oddzielona od szosy niewielkim, ale widocznym pasem kamienno-trawiastym.
Kolejna wieś na trasie to Silno. Tutaj natrafiłem na prawdziwą perełkę, która zdecydowanie przebiła w rankingu jezioro w Osieku.
Jadąc od strony Torunia cmentarz ewangelicko-mennonicki będziecie mieli po lewej stronie. Trzeba uważać, żeby go nie przegapić, bo naprawdę warto tam zajrzeć. Założony na początku XIX wieku cmentarz, to dziś ruina. Na niektórych grobach wciąż można odczytać nazwiska pogrzebanych tu osób. Założone w 1562 r. Silno od początku było wsią "olęderską". Zamieszkiwali ją osadnicy holenderscy, aż do początku XIX w., kiedy to ziemie te przejęli Niemcy wyznania ewangelickiego.
Droga wydawała się nie mieć końca, tyłek zaczął boleć, a słonko przygrzewało spomiędzy drzew. Na dobrą sprawę od Silna jest już tylko leśny trakt. Trzeba się też przygotować na kilka niezbyt stromych wzniesień.
Dzikowo to wieś poprzedzająca Osiek. I tutaj również ciekawe odkrycie.
Granica między Prusami Zachodnimi a Rosją. Oczywiście Toruń i okolice były pod zaborem niemieckim. Po drugiej stronie tego słupka rozpoczynała się dzika Rosja.
Mówcie co chcecie, ale widok wijącej się ścieżki jest urzekający.
Cel prawie osiągnięty - wjeżdżamy do Osieka. Aby dojechać nad jezioro wystarczy trzymać się ścieżki rowerowej.
Gdyby ktoś miał wątpliwości - nie, to nie jest składzik na narzędzia ogrodowe ;) Na ten osobliwy wychodek natraficie schodząc (zjeżdżanie odradzam) nad jezioro.
Jezioro w Osieku ma prawie 500 m długości, a w najszerszym miejscu ok. 300 m. Ponadto posiada dwie plaże. Na zdjęciu powyżej widzicie tę - nazwijmy ją - główną.

Chwila odpoczynku i.... Drogi powrotne bywają ciężkie :)

Całkowita długość trasy: 32,4 km